poniedziałek, 31 grudnia 2012

Percabeth Story: Rozdział 7 - "zdjęcia"


Wszystkim czytelnikom, blogerom i ogólnie wszystkim chciałabym życzyć Szczęśliwego Nowego Roku. Oby ten był lepszy od 2012. Byście mieli dużo obserwujących, komentarzy i duuużo odwiedzin.


Rozdział z dedykacją dla Jerr. Rasmuski i Merr. Jeszcze dla Weroniki z mojej klasy "Masz tu swojego Alexa"
Życzę miłego czytania.
Dżerr

Jeszcze jedna wiadomość.
Ankieta została zamknięta. Wygrało imię Elizabeth






Do obozu dotarliśmy   w 2 godziny, bo szliśmy powoli i czasem zatrzymywałem się, by móc pocałować Annabeth.
To był bardzo fajny dzień, nieco inny i to sprawiało go takim wyjątkowym.
Po powrocie opowiedzieliśmy wszystko Chejronowi. Powiedział, że szykuję się misja, na którą Ann i ja na pewno będziemy musieli iść. Chejron wspominał coś o kryjówce Uranosa.
- Czyli Japonia - powiedziałem
- No na to wygląda. Zastanawia mnie jeszcze, kto będzie brał udział w tej misji, czyżby ta siódemka z przepowiedni. Zauważyłeś, że prawie każda przepowiednia chwyci się Nas? Wiem, że ta ostatnia, o dziecku kogoś z wielkiej trójki mówiła o tobie, ale...
- Ale chwyciła się także ciebie. Gdyby nie ty, to nie podał bym sztyletu Kronosowi, znaczy Lukowi.
- No właśnie. Wiele razy zastanawiał mnie przepowiednia do mojej misji w labiryncie. "Dziecka Ateny ostatnie zadanie". Nie dawno zrozumiałam o co w niej chodziło. Dedal był dzieckiem Ateny, wykonał swoje zadanie i zginął. Zastanawia mnie jeszcze o co mogło chodzić Herze wtedy, gdy spotkaliśmy boga wyboru czy coś takiego. "To nie czas na jej wybór, jeszcze nie teraz.". Przeraża mnie to.
- Nie masz co się martwić. Nie wracajmy do przeszłości, a jeśli chodzi o przyszłość, to z czasem się dowiemy.
Siedzieliśmy przytuleni do siebie, ciesząc się swoim ciepłem, gdy do mojego domku wbiegł Alex.
- Hej nie przeszkadzam?
- Nie, skąd. - odparła Annabeth.
- Widzicie mam pewien mały problem.
- Mhmm.
- Widzicie z dwa tygodnie po tym, jak ty i Annabeth zaczęliście ze sobą chodzić, to ja zacząłem spotykać się z Clarisse. Percy, ja wiem co ty sobie myślisz. Dziecko Afrodyty i Dziecko Aresa. Wiem tez co sądzisz o Clarr, ale ona wcale taka nie jest. Ja jestem w niej naprawdę zakochany.
- Widać to po tobie.
- Krótko mówiąc, to planuję się jej oświadczyć.
- Gratuluję.
- Dzięki, ale potrzebuję waszej pomocy. Do ciebie Ann mam taką prośbę, byś przyprowadziła Clarisse nad ocean przy wejściu do lasu. Ja tam będę na nią czekać. A z tobą Percy, to muszę porozmawiać.
- Ok.
Wyszedłem razem z Alexem z mojego domku i poszliśmy w stronę lasu. Ku moim oczom pojawiła się piękna, zielona polana, ze szkarłatnym oczkiem wodnym i pięknym małym wodospadem. Wszystko wyglądało jak z bajki. To było śmieszne, bo mieszkam w obozie już prawie 6 rok, oczywiście chodzi mi o wakacje i nigdy nie widziałem czegoś takiego. Może to dlatego,  że za każdym razem, w każde wakacje ja, Annabeth i Grover ruszaliśmy na misję ocalenia świata i obozu.
- Wow. Naprawdę się postarałeś.
- Dzięki. Mam do Ciebie takie głupie pytanie. Bo widzisz, jak ty planowałeś się oświadczyć Annabeth, to tez się bałeś, że się nie zgodzi?
- A więc to cie martwi?!
- No tak jakby.
- Tak, ale starałem się o tym nie myśleć. Pomagało mi w tym hmmm..Myśl o tym, że Atena na mnie patrzy i się ze mnie nabija. Wyobrażałem sobie, jak siedzi w tym swoim pałacu, czy tam domku ogląda wielki telewizor i mówi: No Jackson, to będzie zabawne. Ale będę się śmiać. Sprawię, byś nie mógł wymówić, ani jednego słowa, a wtedy moja córka da Ci kosza." Może to dziwne, ale to mi pomagało i dawało otuchy. Nie mogłem pozwolić, by Atena się ze mnie śmiała.
- Rozumiem
- Nie martw się. Clarr jest w tobie zakochana i to naprawdę widać. Niczym się nie przejmuj.
- Dzięki, nie rozumiem czemu każdy w obozie się Ciebie boi, przecież jesteś normalny.
- Boją się mnie?
- No tak, przecież nie każdy heros jest dzieckiem Posejdona, który zabił Kronosa sztyletem swojej dziewczyny w 16 urodziny.
- W tedy Annabeth była jeszcze moją przyjaciółką, nie dziewczyną, poza tym wrzuciliście nas do jeziora, po naszym pierwszym pocałunku, wieczorem.
- Dobra, dobra. Każdy wie, co się wydarzyło w labiryncie, podczas tej misji, tuż przed tym wybuchem w którym "zginąłeś".
- Kiedyś jeszcze do tego wrócimy. Wyobraź sobie Aresa, który mówi " Zaraz Cię pieprzne piorunem tego starego dziada Zeusa"
- pocieszające Jackson, pocieszające.
- Do usług.

                                                     **********

Szukałem Annabeth wszędzie, ale nie mogłem jej znaleźć. W domku Ateny jej  nie było, w bibliotece też, tym bardziej u mnie. Usłyszałem kłótnie i krzyki dochodzące z domku Hermesa.
- Przecież Luke Cię kocha.
- Nie obchodzi mnie to, to są zdjęcia, na których jestem ja.
- Ale należą do Luka
- Na bogów!! Oddawaj mi je!! Nie chce, by tutaj były!!
- Annabeth, jesteś super przyjaciółką, super herosem, ale zrozum, że te zdjęcia nie należą ani do Nas, ani do Ciebie.
- Też Was lubię, ale jeśli nie dostanę tych zdjęć, to będziecie dzisiaj w nocy zastępować smoka w pilnowaniu złotego runa.
- Przykro Nam.
Dosyć tego. Wbiegłem do środka, by dowiedzieć się o co w tym chodzi.
- Co tutaj się dzieje.
- Przyszłam po zdjęcia, na których jestem.
- Są tutaj jakieś twoje zdjęcia?
- Tak. Pod łóżkiem Luke'a.
Podszedłem do wypoczynku tego gościa, który już nie żył i spod materaca wyjąłem trzy pudełka zdjęć. Szczerze byłem trochę zły, ja mam tylko kilka zdjęć Annabeth, zresztą naszych wspólnych.
- Chodźmy!-Annabeth splotła moje palce ze swoimi i wyszliśmy z domku boga złodziei.
- Przepraszam Cię za to!
- Nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina.
- Właściwie to trochę moja.
- Co?
- Bo widzisz, z miesiąc po bitwie z armia Kronosa i z Lukiem, to ten zdrajca mi się śnił. Przyjechałam do obozu i wtedy znalazłam te zdjęcia. Mogłam je zabrać, ale....ale chciałam żeby tam zostały.
- Czyli tak. Nie kochasz go, ale mówisz, że chciałaś, by te zdjęcia tam były. Super, po prosty Super.
- Percy, to wcale nie tak!
- A jak!?! Właśnie tak to wygląda. W takich chwilach myślę, że jesteś ze mną tylko z litości, a tak naprawdę kochasz Luke'a. Co ja mam sobie myśleć? Sorry, ale muszę pobyć sam. Zostaw mnie w spokoju.- Do oczu Annabeth napłynęły łzy.- Proszę Cię, nie pogarszaj sprawy. Porozmawiamy później.
                                                  **********

Musiałem ochłonąć, a w tym najlepiej pomagała mi woda. Z szafki wyciągnąłem czysty ręcznik i ruszyłem na plaże. Zdjąłem koszulkę i buty i zostawiłem je na brzegu.
Siedziałem na dnie oceanu przy molo, na którym często przesiadywałem z Ann. Miałem dużo czasu, by pomyśleć o istotnych rzeczach np. O rozwodzie Posejdona z żoną. Niestety żadne logiczne wytłumaczenie tego zjawiska nie przychodziło mi do głowy.
Siedziałem w ciszy, gdy nagle usłyszałem rozmowę. Ktoś siedział na molo.
- Annabeth, nie przejmuj się! Przejdzie mu!
- Tobie łatwo mówić. Jesteś łowczynią, nie możesz być zakochana.
- A MOŻE CHCIAŁABYM!!!
- Przepraszam.
- Postaw się na miejscu Percy'ego. Jak byś zareagowała, gdybyś pod łóżkiem tej koleżanki Percy'ego - Karli znalazła 3 pudełka jego zdjęć.
- Źle.
- No właśnie. Tylko tu jest pewna różnica. Ty kiedyś kochałaś Luke'a, a Percy Karli nigdy. Widać, że chcesz zostać sama. Do zobaczenia później.
- Pa.   Percy, czemu tak zareagowałeś. Przecież to Ciebie kocham. Jaka jestem głupia. Gadam sama do siebie.
Złapałem Annabeth za nogę i wciągnąłem do wody.
- Co ty wyprawiasz?!
- Cicho.- Nachyliłem się i ją pocałowałem. Usta smakowały jej wiśniami i malinami.
- Już się nie gniewasz?
- Nie!
- Percy chodźmy. Jestem mokra, a ta woda do ciepłych też nie należy.
- Ok.

                                                        **********
Poszedłem do swojego domku, by się przebrać. Za 20 minut byłem umówiony z Annabeth na plaży. Po 15 minutach wyszedłem z łazienki.
Idąc w stronę umówionego miejsca, zastanawiałem się nad różnymi rzeczami. Nagle ziemia zaczęła się trząść, woda niebezpiecznie podskakiwać do góry. Usłyszałem taki cichy szept, zmęczonej, przerażającej kobiety. "Idź Percy, naciesz się swoją miłością, póki jeszcze możesz. Jesteś ważnym pionkiem w mojej grze"
Muszę przyznać. Byłem przerażony.!!
Siedziałem z Annabeth na plaży wpatrując się w niebo, a szczególnie w nasze zdjęcie podczas zaręczyn, które Artemida w magiczny sposób umieściła na niebie. W tym momencie, pojawiło się jeszcze jedno, przedstawiające Clarisse i Alexa. Zgodziła się.

czwartek, 27 grudnia 2012

Kolejny blog :)

Witajcie.
Od dwóch tygodni zastanawiałam się czy założyć bloga z opowiadaniami na inny temat. Nie byłam pewna, ale dzięki Rasmusce postanowiłam swój pomysł zrealizować.
Blog opowiada historię sławnej aktorki, ale wbrew pozorom jej życie nie jest takie, jakie się wydaję.
Zapraszam Was serdecznie na tego bloga.
Z góry dziękuje za pomoc Jerr i Rasmusce.
Prawdziwe życie Natalie Anderson.
Pozdrawiam Dżerr

środa, 26 grudnia 2012

Oburzenie!!!! i kilka wiadomości

Słuchajcie! Kilka spraw organizacyjnych bloga i nie tylko.
Mam bardzo mało komentarzy i chciałabym to zmienić. Mam również mało obserwatorów, więc nie jestem zachwycona.
Proszę Was, abyście komentowali, ponieważ zależy mi na tym. Jeśli nie będzie co najmniej 5 komentarzy to kolejny rozdział się nie pojawi.
Jeśli te komentarze wpłyną jak najszybciej, to obiecuję, że kolejny rozdział pojawi się w sobotę.

***
Wiele z Was pewnie zauważyło nowy wygląd bloga i sądzi, że pomysł skradziony od Jerr z  bloga http://herosi-tez-maja-prawa-do-milosci.blogspot.com/. Otóż nie! To ona mi zrobiła taki szablon i UWAGA: "Kochana z całego mojego popapranego serducha ci dziękuję"
***
Nasza Jerr piszę jeszcze jednego bloga. Teraz nie wiem, czy można podawać link, ale jeśli przeczyta tą notkę, niech napiszę w komentarzy tak lub nie.
***
Niedawno w mojej walniętej klasie chłopcy dowiedzieli się o blogu. Nie chciałam, by się dowiedzieli i nie wiem też skąd wiedzą, ale dziękuję Ci Albert, bo mnie kryłeś i nie wypaplałeś. Dobrze więc jeśli zobaczycie jakieś walnięte komentarzy typu " Ha, ha blog smerfa...znalazłem, lol" to nie zwracajcie na nie uwagi.
***
Jeśli macie jakieś pytania, propozycje lub po prostu chcecie pogadać to podaję swój numer gg: 45061438.
***
Chciałabym podziękować Rasmusce za rozmowę, która mnie zainspirowała w pewien sposób i napisałam dzięki niej dzisiaj 2 rozdziały z nudów.

To chyba na tylę. Miłego łapania potworów.
Dżerr <3



Percabeth Story: Rozdział 6 - "Rozmowa z Ateną, na Olimpie"

 Nigdzie nie jadę!! Wyniki badań odnalezione i przysłane. Nic nie wykryto! ufff. To, że często mdleję, jest wynikiem osłabienia i stresu ( podobno xd ). Jestem szczęśliwa i szczerze obżarta! Jak Wam minęły wasze święta? Chwalić się, kto co dostał.

Mam nadzieję, że rozdział jest ok i się podoba. KOMENTOWAĆ DUUUŻO!!!
Dżerr
Krótka wiadomość dla chłopaków z klasy, którzy dowiedzieli się o blogu: Wiem, o tym. Jestem psychiczna, przecież to ja. Podoba mi się to co robię. Jeśli coś do mnie macie to się po prostu odpierdolcie i powiedźcie mi to prosto w oczy. Albert tobie akurat dziękuję.


Kolejny dzień i z nów obudził mnie dźwięk konchy wołającej na śniadanie. Czemu to zawsze musi być tak wcześnie. No trudno!
Annabeth wbiegła do mojego domku, ubrana w jasne rurki, swój czarny zimowy płaszcz, brązowe botki na koturnie i komin pod kolor butów.
- Percy wstawaj! Zaraz śniadanie! Zeus jest wściekły. Wszędzie pada śnieg! O Bogowie, zaraz włosy mi się skręcą!!!
- Śnieg. Nawet w obozie?
- Tak. Pan D. stwierdził, że trochę śniegu nam nie zaszkodzi. Po śniadaniu jedziemy na Olimp. Moje włosy...Tragedia!!!
- Wyglądasz wprost ślicznie. Z reszta jak zawsze. Jesteś w zadziwiająco dobrym humorze!
- Tak. Widzisz Clarisse powiedziała mi, że nie ma sensu ukrywać związku. Planują dzisiaj o tym wszystkim oznajmić. Rozmawiałam też z Alexem. On cos planuję, ale nie chce mi powiedzieć co.
- O której   wyszłaś?
- O 7.00 Nie mogłam pozwolić, by rodzeństwo zobaczyło, że mnie nie ma. I tak zaczynają już coś podejrzewać. Jestem pewna, że Atena pociągnie ten temat na Olimpie.  Percy!!! Na co czekasz? Ja tu jestem pełna energii, a ty się lenisz. WSTAWAJ!...No właśnie...Po rozmowie na Olimpie jedziemy na zakupy. Musze sobie kupić jakąś nową sukienkę.
- Co?! Powtórz.
- Śniadanie i Olimp
- Nie. To później.
- Zakupy
- Co?
- No zakupy. Na pewno ci o tym wspominałam.
- No niestety, ale nie.
- No to już wiesz. Przy okazji muszę się rozejrzeć za prezentem dla mojego kochanego misiaczka.
- Dla kogo?! - spytałem oburzony
- Misiaczku, no oczywiście, że dla ciebie. 18 sierpnia masz urodziny.
- Jeszcze długo do tego. Poza tym ty jesteś najlepszym prezentem.
- Oj tam.
- Annabeth?!
- Tak?
- Martwię się o ciebie. Trochę dziwnie się zachowujesz.
- Skarbie, nie masz o co. Wszystko jest w porządku.
W tedy sobie przypomniałem. Już raz była taka akcja. Annabeth znów zjadła trochę czekolady, a nie było  nawet śniadania.
- Co jadłaś...?
- Yyyy... no nic.
- Mów prawdę.
- Nie rozumiem o co ci chodzi.
- Mam sprawdzić?
- Oczywiście, ale niby jak.
Podszedłem do niej, objąłem jej twarz w dłonie i zacząłem całować.
- Jadłaś czekoladę o smaku toffi.
- No..no tak, ale to nie ważne. Zbieraj się.
Powoli wywlokłem się z mojego cieplutkiego i cudownego łóżka i poszedłem się umyć i ubrać. Założyłem bordowy T-shirt, dżinsy, adidasy i kurtkę. Splotłem swoje palce z palcami Annabeth i wyszliśmy w stronę pawilonu jadalnego. Przy moim stoliku siedział Grover, Kalina, Nico, Sandy, Silena, Charlie.

- Dzisiaj każdy może usiąść gdzie tylko chce. Porozmawiałam trochę z Chejronem i się zgodził.
- Mówiłem już, że Cię kocham.?
- Tak, ale nie zaszkodzi, jak powiesz jeszcze raz.
- Kocham Cię, uwielbiam Cię, kocham Cię. Pochyliłem się i pocałowałem ją. Widocznie zapomniałem, że wszyscy na Nas patrzą, bo gdy ją całowałem, to zaczęli krzyczeć.



*******************


Na talerz nałożyłem sobie dwa naleśniki z dżemem, z czego jeden wrzuciłem do ognia, ale nie jako dar dla mojego ojca, lecz dla Ateny, może będzie dzisiaj milsza?
Po śniadaniu wraz z Ann wpakowaliśmy się do nowej furgonetki Argusa, którą sprezentował mu Posejdon wraz z Ateną.
Przyznam bałem się rozmowy z przyszłą teściową (brrr...)
- Widać, że się boisz.
- Wcale nie...no dobra. Bardzo widać?
- Nie tak bardzo, ale jednak.
- Już powoli czekolada ustępuje twojemu organizmowi?
- No troszeczkę, ale cały czas mam na coś ochotę.
- Na co?
- No... na całowanie. Wiesz, mógłbyś się pochylić i...- Argus jak zawsze się nie odzywał, ale widziałem jak się uśmiecha. Uwielbiałem całować Annabeth, więc nasze usta znów się zjednoczyły. 
Jej wargi nadal smakowały czekoladą.

W kilka minut znajdowaliśmy się pod budynkiem, gdzie mieściła się siedziba bogów.
Weszliśmy do budynku i ku mojemu zdziwieniu gość od razu podał nam kartę do windy. Widocznie wiedział, że przyjedziemy.
Szliśmy w stronę Olimpu mijając muzy, pomniejszych bogów, a nawet śmiertelników, którzy postanowili zamieszkać w bezpiecznym miejscu i założyć rodzinę. Weszliśmy  do wielkiej sali i chyba przerwaliśmy im ciekawą pogawędkę na temat mój i Annabeth. Pierwsze co zrobiłem po zobaczeniu kilku metrowych Bogów, to ukłon, bo tak szczerze mówiąc to wolałem zginąć z rąk Ateny, a nie 12 Bogów.
- O już jesteście. Chodźcie za mną. Musimy porozmawiać. - powiedziała Atena.
- Percy. Trzęsiesz się. - powiedziała Annabeth.
- Co? Wcale nie.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Co mam zrobić byś się nie martwił?
- W normalnych okolicznościach powiedziałbym, byś mnie pocałowała, ale chyba wolę, byś mnie mocno objęła.
- Oczywiście. Kocham Cię.
Zatrzymaliśmy się w ogrodzie, gdzie było 13 domków ustawionych tak samo jak w obozie. W wielką literę omegę. Widać, że każdy bóg ma swój własny domek na wypadek dłuższego pobytu na olimpie. Zaraz, zaraz, dlaczego jest 13 domków, a nie 12?... No tak, jeszcze Hestia, bogini ogniska domowego.
Miałem cicha nadzieję, że pójdziemy do domku mojego ojca, bo bym się czuł tam jakoś pewniej, ale nie...Oczywiście musieliśmy iść do domku Ateny. Byłem zdziwiony wyglądem zabudowania. Myślałem, że będzie tam pełno zbroi, map, zwojów itp, ale nie. Oczywiście były te rzeczy, ale tylko w jednym małym pomieszczeniu.
Weszliśmy do salonu, który był naprawdę piękny, taki nowoczesny. Jedyne co przyćmiło moja uwagę to półka i tablica ze zdjęciami dzieci Ateny. Oczywiście najwięcej było fotografii Annabeth, ale na jednym zdjęciu byłem ja i o dziwo nie było to zdjęcie zmasakrowane szpilkami.
- Siadajcie!!! Powiedźcie mi co wy sobie wyobrażacie! Jak mogliście! Chyba wyraziłam się jasno co do warunku. Złamaliście go! Jestem na tobie strasznie zawiedziona Annabeth!!! Jak mogłaś. Rozumiałam i wiedziałam, że Percy będzie próbował złamać zakaz, ale, że ty?! Wcale nie protestowałaś!!! Jestem wściekła. Jak mogliście?! Jak mogliście?!!!!!!!!!!!!! Jestem oburzona!!
- Synu! Nie zwracaj uwagi na to co mówi Atena. Ja jestem z Ciebie dumny!-Annabeth zaczęła się śmiać.
- Mamo! Czemu nie możesz być taka jak Posejdon.? Wyrozumiała? Naprawdę, to by było lepsze dla każdego!
- Co powiedziałaś?! Jak możesz mnie porównywać do tego wodorosta?! Oboje macie szlaban!!! Nie możecie się spotykać.!!!
- Droga Ateno! Percy jest moim synem i nie masz prawa dawać mu szlabanu, a poza tym wiesz, ze oni i tak nie zasugerują się do twoich zasad.!
- Posejdonie! Jak śmiesz! Ty stary, przeterminowany wodoroście!...Dobrze, uspokój się Ateno. Co ja wyprawiam, mówię sama do siebie...Muszę się uspokoić. Zobaczcie do jakiego stanu mnie doprowadziliście! Uffffff, Ateno oddychaj. Dobrze więc. Ciekawi mnie jedno...
- Jak było?
- Aaaa Posejdonie nie doprowadzaj mnie do szału. Nie... To mnie nie interesuję. Przejdźmy do rzeczy. Są tutaj katalogi różnych szkół. Wymazałam ich nazwy, więc ty sobie córeczko pooglądaj, a ja pójdę sobie porozmawiać z Percym.
- Posejdonie, ty się zaopiekuj moja córką.
- Bez obaw.
- Percy, chodź za mną. Musimy porozmawiać.

Przyznam się byłem przerażony. Nie miałem pojęcia co bogini ode mnie chcę. Byłem z nią sam na sam w jakimś pomieszczeniu pełnym świec i broni. Bałem się, że Atena będzie próbowała mnie zabic.
- A więc Percy. Porozmawiamy sobie na kilka tematów, ale szczerze... Widzisz, gdy pojawiłeś się w obozie mając 12 lat, ja i twój ojciec od początku wiedzieliśmy, że będziecie kiedyś razem, więc postawiliśmy Wam dom, ale o tym już wiesz... Dobrze powiem więc o co tak naprawdę mi chodzi....W przepowiedni siedmiorga jest mowa o wrotach śmierci. Otóż od dwóch dni te wrota są otwarte. Niestety nikt nie wie, gdzie one się znajdują. Mam podejrzenia co do siódemki herosów, ale tego nie jestem w 100% pewna. Wiem, że to one będą musieli odnaleźć i zamknąć wrota.
- A mogę wiedzieć, co to są te wrota?
- A tak. Wrota śmierci jest to coś takiego hmmm...Są to takie drzwi, które strzegą bram zaświatu. Dzięki nim żadna dusza nie wyjdzie z Tartaru lub ogólnie Hadesu, bez zgody Tanatosa, ale te drzwi zostały otwarte, a przez to każdy potwór, który zostanie zabity przez herosa, baardzo szybko się odradza.
- Sądzisz, że Ann i ja bedziemy w tej grupie. która zamknie te wrota, prawda?
- Tak. Chciałam żebyś wiedział, bo powoli zaczynam cię lubić i uszczęśliwiasz moją córkę. Mam dla ciebie jeszcze jedna wiadomość. Jeden z bogów okaże się zdrajcą, niestety nie wiem, kto nim będzie. Ten bóg będzie nie do pokonania, ale w przepowiedni jest, że tylko heros, dziecko herosów i bogowie razem mogą go unicestwić. To dziecko będzie nieśmiertelne, ale będzie dorastać, ono z czasem stanie się herosem....Wracajmy do twojego ojca i Annabeth.





*****************


- Już jesteście?
- Nie było tak strasznie, jak mi się wydawało!
- Mówiłam ci, że nie musisz się martwić.
- Wybrałaś już szkołę?
- Tak.
- Pokaż katalog?.....Hmmm. 15 aleja?
- Tak, a co?
- Przecież to Good, moja szkoła.
- No kochanie, wygląda na to, że będziemy sie uczyć razem.
- Wystarczy tylko zadzwonić i umówić się na spotkanie.
- Tym ja już się zajmę- powiedziała Atena-Percy jak się nazywa wasza nowa pani dyrektor?
- Aneta...jakaś tam...zapomniałem nazwiska.
- Jak jest Aneta od tyłu?
- Atena!!! O.o Na Zeusa!!!
- Co nie cieszysz się?
- Nie, nie skąd...- Chyba ją coś popier****. 


Do domku wbiegł Apollo z apteczką.
- Witajcie! Sorry za spóźnienie, ale Artemida cały czas panikuję z tą nogą.
- Co się stało?- zapytałem 
- A nic. Po prostu moja siostra złamała nogę i panikuję. Tak Percy, nawet bogowie mogą złamać coś od czasu do czasu.- Apollo podszedł do mojej dziewczyny i z przerażeniem patrzył się na jej ramię.
- I co o tym sądzisz? - spytała Atena
- Hmmm...To jest rana taka jakby magiczna. Do póki Nakamura będzie żył, to rana nadal będzie.
- Czyli Ethan musi zginąć, by rana też zniknęła?
- Tak, ale to dziewczyna musi go zabić.
- Dziękujemy za pomoc - powiedział mój ojciec
- Do zobaczenia.
- Dobrze. Powiedźcie mi jak z waszym ślubem.
- Tak w sumie to jeszcze nic nie uzgodniliśmy, ale planujemy się pobrać przed końcem wakacji.
- To w takim razie wy wracajcie do obozu. Ja i Posejdon sobie trochę porozmawiamy na ten temat.
- O nie! Ta kobieta nie da mi spokoju! - powiedział mój ojciec.
- W takim razie do zobaczenia.
Złapałem Annabeth za rękę i ruszyliśmy na zakupy. Nie za bardzo miałem na to ochotę, no ale cóż.
Byliśmy w dziesiątkach sklepów, a Anna przymierzała setki sukienek. Jak dla mnie, to w każdej wyglądała wprost ślicznie, ale nie. Ona jak zawsze wybredzała. W końcu przymierzyła ostatnią. Zamarłem. Kremowa, koronkowa sukienka z suwakiem na przodzie idealnie  dopasowała się do jej figury modelki. 
- Wow. Wyglądasz wprost, cudnie.
- Dziękuję, chyba ją kupię.
Annabeth poszła zapłaci, a ja zauważyłem koszulkę z napisem " Radzę odsuń się, moja dziewczyna jest zazdrosna ". Rozbawiła mnie ta koszulka.  W sumie to była fajna.
- Idziemy na koktajl? - zapytałem?
- Jasne?
W kawiarni opowiedziałem Annabeth o wszystkim, co powiedziała mi Atena. Wyglądała na przerażoną. Obiję wiedzieliśmy, że szykuję się misja i oboje wiedzieliśmy, że będziemy musieli na nią iść.
- Miło jest czasem wyjść ze swoją dziewczyną na miasto, a nie cały czas spotykać się w obozie.
- Musimy to kiedyś powtórzyć.
- Idziemy do obozu na nogach, czy dzwonimy po Argusa.?
- Hmmm... W sumie  możemy się przejść.
Zabraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy ku zatoce Long Island.




niedziela, 23 grudnia 2012

Wesołych Świąt

Z okazji zbliżających się świąt życzę Wam dużo radości, spełnienia marzeń, mnóstwo prezentów, wiele odwiedzin i komentarzy na blogach oraz wszystkiego czego tylko Sobie zapragniecie.

Życzę Wam również Szczęśliwego Nowego Roku, by każde troski i niepokoje zgasły.

Miejcie ambicje i cele, do których będziecie dążyć. Świat bez marzeń jest nudny i szary, więc nie bójcie się marzyć.

Teraz krótka sprawa bloga.

Jeśli chodzi o kolejny rozdział to pojawi się prawdopodobnie w środę, gdyż w czwartek rano wyjeżdżam do Częstochowy do szpitala na dwu dniowe badania. Licznik odwiedzin wzrasta, z czego z całego mego popapranego serducha Wam dziękuję.
Chciałabym zaprosić Was do odwiedzania tej strony 
http://www.facebook.com/heros.kurde.nie.budyn?ref=hl  

Liczę, że będzie wiele komentarzy, co bym bardzo chciała.Dziękuję każdemu, kto podał mi rękę i pomógł w jakiejś sprawie z blogiem np. Justynie, Marysi, kochanej Jerr oraz Oli, która wczuła się w rolę Thalli Grace, gdyż po prostu mi ją przypomina.
Jeszcze raz życzę Wam wesołych Świąt.
Kocham, Ściskam i Pozdrawiam:

~ Dżerr ~


sobota, 22 grudnia 2012

Percabeth Story: Rozdział 5 - "W obozie"

 Witam wszystkich herosów!!! Na początku mam dla Was małe przeprosiny. Wiem, że miałam wczoraj dodać rozdział, ale przyszła do mnie psychika ( siostra cioteczna - ika (Ewelina)) i nie miałam zbytnio czasu. 
Zapraszam Was na tego o to fanpage na facebook'u. http://www.facebook.com/heros.kurde.nie.budyn?ref=hl. Nie jest to fanpage mojego bloga, lecz całej książki, chodzi mi tu o całą pierwszą serię i nie tylko. 

Z okazji zbliżających się świąt składam Wam najszczersze życzenia. Dużo odwiedzin, dobrych i szczerych komentarzy, dobrych ocen w szkole i oczywiście wszystkiego co najlepsze. Życzę Wam również Szczęśliwego Nowego Roku i wspaniałego sylwestra.
WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.
Pozdrawiam i czekam na szczere komentarze - Dżerr

Obudziłem się o 5.00, a Annabeth już nie spała. Miała na sobie dżinsy, swoje czarne converse, białą bokserkę i koszulę w kratkę koloru niebieskiego.
- Dzień dobry - powiedziałem przyciągając ją do siebie. Nie odpowiedziała mi, lecz pocałowała i kazała się zbierać.
Na dole czekał na nas Grover, Sielena, Charlie i reszta obozowiczów, którzy polegli w bitwie o Manhattan. Wpakowaliśmy się na łódź Charona  i już po chwili znajdowaliśmy się przed opuszczonym studio filmowym.
- Co teraz? Jakiś plan? - zapytał Grover
- Tak szczerze to ja niczego nie wymyśliłem..
- A ja mam pewien pomysł - powiedziała Ann.
Z plecaka wyjęła sakiewkę koloru morskiego, w której znajdowały się perły. Było ich naprawdę mnóstwo, a ja zastanawiałem się skąd ona może je mieć. Annabeth rozdała każdemu po jednej i w mgnieniu oka znaleźliśmy się przy zatoce Long Island.
- To teraz na piechtaka.
- Nie wydaje mi się. - powiedziałem z uśmiechem. Przy molo znajdowała się łódź, którą kiedyś dostałem od ojca. Niestety nie miała ona silnika, bo w roku szkolnym przez przypadek ją skasowałem. Zapakowaliśmy się na pokład , a ja kontrolowałem fale tak, by nasza łódź bez problemu mogła szumować po falach.  Po kilku minutach znajdowaliśmy się po drugiej stronie jeziora herosów, tuż przy naszym domu.
- Percy, czy to jest to, o czym ja myślę? - zapytała Annabeth.
- Tak. Muszę przyznać, że Atena naprawdę się postarała.
- Atena?
- Tak. Ona zaprojektowała nam ten dom. To po niej jesteś takim wspaniałym architektem.
- Wow Percy, gdzie my jesteśmy? - spytał ktoś z obozowiczów- co to za willa.?
- No więc to jest dom Annabeth i mój. Znajdujemy się po drugiej stronie jeziora herosów.
- To jest wasz dom? Wy tutaj mieszkacie?
- No jeszcze nie, ale... z resztą nie ważne. Z czasem się dowiecie. - Złapałem Annabeth za rękę i poprowadziłem w stronę lasu. Kazałem zamknąć oczy i nagle pojawiły się zielone drzwi. Po chwili staliśmy na brzegu jeziora tuż przy wielkim domu. Wszyscy byli naprawdę zdziwieni tym, że przyprowadziliśmy przyjaciół. Zaczęli krzyczeć, śmiać się i cieszyć. Pan D. i Chejron również wyglądali na zadowolonych. Wiedziałem, że będzie z nami źle, ale jednocześnie byłem zadowolony z tej misji. Nie tak bardzo bałem się rozmowy z Chejronem, ale byłem przerażony co do rozmowy z Ateną.
- Annabeth, Percy! Jutro rano przed apelem przyjdźcie do mnie, musimy porozmawiać.
- Oczywiście
Tego dnia nie miałem siły i chęci już na nic. Umówiłem się z Annabeth na wieczór, ale zasnąłem. Obudziłem się następnego dnia rano, a obok mnie była Ann.
- Wyspałeś się? - zapytała
- Tak. Przepraszam, że nie przyszedłem. Zasnąłem
- Nie gniewam się. Też byłam zmęczona. Śniło ci się coś? Jakiś koszmar?
- Nie. Od dawna koszmary mnie nie atakują. Śniłaś mi się ty. Czemu uważasz, że był to zły sen?
- Bo tak śmiesznie marszczyłeś brwi, a co ci się tak dokładnie śniło?
- No po prostu ty i ... i mała dziewczynka. Była wprost śliczna, oczywiście tak samo jak ty. Miała szare oczka i ciemne włosy. Potem przyszedłem ja i sen się urwał.
- Chejron chce z nami rozmawiać. Apel już był, ale nic nie szkodzi.
- Kiedy przyszłaś?
- O 9.00 wieczorem. Spałam tutaj.
Delikatnie pocałowałem ją w w czubek nosa i wywlokłem się z łóżka. Dostrzegłem, że ramię Annabeth krwawi.
- Musimy powiedzieć o tym Chejronowi. Ta rana się nie goi.  Nie chcę, by Atena sie o tym dowiedziała. Będzie się martwić.
- Ona zawsze będzie się o ciebie martwić. Jesteś jej najukochańszą córką. Musisz jej o tym powiedfzieć.
- Dobrze powiem o tym Chejronowi.-uśmiechnąłem się, a ona pocałowała mnie w policzek i wybiegła się umyć i przebrać. Poszedłem w jej ślady.

Poszedłem po Annabeth do jej domku. Chwilę zastanawiałem się, czy mogę wejść do środka, ponieważ to domek Ateny, a tak oficjalnie to nasi rodzice za sobą nie przepadają. Zapukałem, lecz nikt mi nie odpowiedział. Zapukałem jeszcze raz, ale znowu cisza. Bez zastanowienia wparowałem do środka. Na łóżku leżała moja narzeczona i bardzo mocno płakała. Uklęknąłem przy niej i pocałowałem w policzek.
- Ej skarbie. Co się stało? Nie płacz. Kocham Cię.
To nie pomogło, Ann nadal płakała. Położyłem sie obok niej i głaskałem jej twarz mocno ja przytulając. Co jakiś czas całowałem ją w policzek i przecierałem łzy.
- Kochanie, co się stało?
- Dzwoniła Sophia, żona mojego taty. Ojciec jest w szpitalu. Został zaatakowany przez jakiegoś potwora. Stanął w mojej obronie i...i...- Po tych słowach Annabeth rozpłakała się jeszcze bardziej. Przyznam, zacząłem bać się o mamę i Paula. Co jeśli ich także zaatakują. Nie mogę na to pozwolić, juć i tak mama zbyt wiele ucierpiała przeze mnie.
- Co z nim jest?
- Krótko mówiąc jest z nim źle, ale żyję. Chciałabym się z nim zobaczyć, ale boję się, że może mu to tylko zaszkodzić.
- Będzie dobrze. Nie martw się. Zobaczysz.
- Dziękuję. Kocham Cię. Daj mi kilka minut. Ogarnę się i pójdziemy do Chejrona.
Annabeth wyszła z łazienki ubrana w krótkie spodenki, trampki i obozowy podkoszulek, oczy miała napuchnięte od płaczu.
- Chodźmy.
- Poczekaj - usiadłem na łóżku i zmusiłem Annabeth, by usiadła mi na kolanach. Mocno ja przytuliłem i pocałowałem w czoło.
- Niczym się nie martw, będzie dobrze. To nie jest twoja wina, więc sie nie martw. Już w porządku?
Annabeth pokiwała głową i zrobiła coś, czego zupełnie się nie spodziewałem, a mianowicie zaczęła mnie namiętnie całować. Jeśli to jej miało zamiar poprawić humor, to je nie miałem zamiaru protestować.
- Już ci lepiej?
- No w miarę. Myślę, że możemy już iść do Chejrona.
Szliśmy w milczeniu, aż naglę naszą uwagę przyciągnęła Clarisse, która całowała się z Alexem. To było dziwne, córka Aresa i syn Afrodyty? Z resztą co się dziwić ich rodzice mają się ku sobie.

W pokoju centaura jak zwykle było pełno płyt i zdjęć Madonny z lat 70.
- Jesteście już. To dobrze. Co macie mi do powiedzenia? Jesteście nieodpowiedzialni. Co wy sobie wyobrażaliście? Mogliście mnie przynajmniej poinformować! Jesteście najbardziej nieodpowiedzialnymi herosami jakich kiedykolwiek poznałem. Co macie na swoje wytłumaczenie.?
- Po pierwsze, bardzo przepraszamy. Po drugie, mamy informacje na temat armii wroga. Uranos ma kryjówkę gdzieś w Japonii. Wkrótce zaatakują nasz obóz. Ich dowódcą jest Ethan Nakamura.
- Na wielką trójkę! Skąd wy to wszystko wiecie.
- Jechaliśmy pociągiem i Grover poszedł sie przejść. Okazało się, że armia wroga, także jechała tym samym pociągiem. Mamy jeszcze 2 problemy.
- Słucham
- Niedawno zaatakowano ojca Annabeth.
- Tak, wiem o tym. Tata Annabeth jest pod ochroną, pilnują go żołnierze Tysona, twoja matka i Paul także są pod ochroną.
- Dziękuję Chejronie, ale widzisz ta rana na moim ramieniu nadal jest i często krwawi.
- Czy Atena o tym wie?
- Nie.
- A więc jutro jedziecie na Olimp. Rodzice chca z Wami porozmawiać. Niestety nie wiem o co im chodzi. Z czasem zastanowię się nad wasza karą. Teraz zmykajcie na trening. Wydaje mi się, że dość długo nie trenowaliście.
Chejron miał rację. Od bardzo dawna nie ćwiczyłem. Ja poszedłem w strone stajni, a Annabeth poszła postrzelać z łuku. Była w tym znacznie lepsza niż ja.

Na wieczór umówiłem się z Annabeth, Rachel, Thalią, Nickiem, Sandy, Sieleną, Charlim, Groverem i Kalina na ognisko. Cały czas w głowię miałam wizje Alexa i Clarisse.
Wieczór minął jak co dzień. Rutyna. Śpiewanie i pieczenie pianek. Po ognisku poszedłem się jeszcze przejść z Annabeth. Zatrzymałem się przy wielkim dębie, Ann usiadła na gałęzi, a ja stanąłem przed nią.
- Gdzie chciałabyś mieć ślub?
- Nie wiem, nigdy sie nad tym nie zastanawiałam.
- Chyba oboje musimy zacząć o tym myśleć.
- Wiem, ja też muszę zastanowić się nad wyborem szkoły.
- Kocham Cię
- Ja ciebie też
Nachyliłem się i pocałowałem ją.
- Zmęczona jesteś. Chodźmy.
Kierowałem się w stronę domu Posejdona, a nie Ateny.
- Percy dokąd idziesz?
- Śpisz dzisiaj u mnie
- Nie
- Proszę
- No Percy...Nie
- Proszę, ja tak  ładnie proszę.
- No dobra, ale masz mnie pocałować.
- Nie musisz 2 razy powtarzać. - pocałowałem ja dość namiętnie, ale i delikatnie.
- Dobra. To ja pójdę się przebrać. Zaraz do ciebie przyjdę.

Wszedłem do domku i ogarnąłem nieco pokój. Nie było takiego strasznego bałaganu, ale za czysto tez nie było. Pościeliłem łóżko, ogarnąłem papierki i posprzątałem ciuchy. Zacząłem się przebierać. Zdjąłem koszulkę i do domku wbiegła Annabeth.
-No, no. Dla kogo tak się rozbierasz?
- Dla ciebie!...Po prostu się przebierałem.
- No zakładaj koszulkę, ponieważ kręci mnie ta twoja klata.
- Hmmm...To może powinna.
- Jesteśmy w obozie. Jeszcze ktoś wejdzie i będziemy mieli przerąbane.
- No wiem. Postaram się to jakoś przeboleć.
- Jak ktoś przyłapie, że śpię u ciebie, a nie u siebie, to będzie ze mną źle. Jestem pewna, że moja matka poruszy ten temat na Olimpie, ale przynajmniej pożyjemy.
- Mów za siebie.
- Zmęczona jestem. Dobranoc.
- Dobranoc

Położyłem się obok Ann, a ona wtuliła się w moją pierś.
- Ale ci śmiesznie serce bije, tak nie wyraźnie, ale słodko.
- Najważniejsze, że biję i ma dla kogo. Kocham Cie
- Kocham cie
Tak samo jak Annabeth, bardzo szybko udałem się w gorgoni sen.  Śniły mi się urywki mojego życia odkąd skończyłem 12 lat. Widziałem kawałek mojego pierwszego spotkania z Annabeth, jak pierwszy raz pocałowała mnie w labiryncie, podwodny pocałunek, widziałem jak lece w stronę San Francisco na Mrocznym, jak walczę z Lukiem, Zaraz, zaraz, tego jeszcze nie było. Co to ma znaczyc.?
Czy  to się zdarzy na prawdę ?



czwartek, 20 grudnia 2012

UWAGA!!!!

UWAGA!
Jestem jednym z adminów na stronie http://www.facebook.com/heros.kurde.nie.budyn?ref=tn_tnmn.
Do czytelników książek Rica Riordana!: Poszukujemy więcej adminów. To dla Nas bardzo ważne.
To nie jest żadna trudność. Co to za wysiłek dodać zdjęcie.
Jeśli jest ktoś zainteresowany, to wejdźcie w link i napiszcie prywatną wiadomość.
Błagam to dla Nas ważne.
Z poważaniem: Arianna Jackson i Dżerr Jackson.

sobota, 15 grudnia 2012

Percabeth Story: Rozdział 4 - "przyjęcie"

No witajcie herosi!
Jak mija Wam weekend. Prześladowca zniknął. Napisałam mu, że mój ojciec jest gliną i się odwalił xD.
Wczorajszy dzień uważam za udany. No Ola, nie ma co! 
Ja: "Jak sobie wyobrażacie Demeter, bo ja jako staruszkę, która wiecznie mówi " Zostaw moje roślinki w spokoju młodzieńcze""
Ola: "Ha ha ha ha ha. Ja tak samo"
A więc połowę shoppingu przegadałyśmy o Thali, Demeter i ćwiekach. 
Jeszcze nie w tym rozdziale, ale powoli zacznie się coś dziać. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Komentujcie!!!.
Dominiko!!! czekam na twój zacny komentarz na temat tego, że jestem nie ekologiczna.




Obudziłem się o 10.00 i jedyne o czym myślałem to Annabeth i to co miało miejsce w nocy. Zastanawiałem się, czy to wydarzyło się na prawdę, czy jednak był to tylko mój sen. Poczułem ciepło, takie miłe, przyjemne i delikatne. Otworzyłem oczy i ujrzałem Annabeth, która przytulała się do mojego nagiego torsu. Teraz już wiedziałem, że to nie był sen. Pogłaskałem ją po policzku, a po chwili obudziła się.
- Która godzina? - zapytała zaspanym głosikiem. Włosy miała roztrzepane, ale mimo wszystko wyglądała wprost ślicznie.
- 10. Jak się spało?
- Przy tobie wprost wspaniale.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też. Wybacz, że się spytam, ale czy to co miało miejsce w nocy, wydarzyło się naprawdę?
- Wydaje mi się, że tak.
- No to mamy przerąbane od mojej matki.
- Na pewno nie jest aż tak źle.- Po tych słowach oboje zaczęliśmy się śmiać- Jak myślisz? Jak mnie zabiję?
- Myślę, że cię nie zabiję.Powinniśmy się szykować. Dzisiaj to przyjęcie.- Gdy schodziła z łóżka, złapałem ją za rękę i przyciągnąłem z powrotem do siebie.
- Przepraszam.
- Skarbie, ale za co?
- No, za noc.
- Nie masz za co przepraszać. Było wprost cudownie.- położyła się obok mnie i delikatnie pocałowała.

Wywlokłem się z łóżka i poszedłem umyć się i przebrać. Gdy wyszedłem Annabeth była już uszykowana. Miała na sobie czarne rajstopy, różową sukienkę, czarny żakiet i baleriny. Jedyne na co zwracałem uwagę to jej śliczne, długie nogi.
- Gotowy?
-To idziemy na śniadanie.
Zeszliśmy na dół, ale przy stoliku siedziała jeszcze jedna osoba. Swoim stylem nie co przypominała mi Thalię. Siedziała obok Nico i ubrana była w ciemne dżinsy, biały T-shirt z czarną czaszką, czarną bandankę zawiązała na nadgarstku i czarne converse.
- O jesteście już. Chcę Wam kogoś przedstawić. To moja dziewczyna, córka Aresa. Nazywa się Sindy.
Wyglądali mi na ładną parę i widać było, że Nico jest w niej naprawdę zakochany. Przy śniadaniu rozmawialiśmy o przyjęciu, które miało się odbyć wieczorem. Dowiedziałem się, o tym jak oni się poznali itp. Dowiedziałem się, że przyjęcie ma się odbyć na Olimpie, co było dla mnie zaskoczeniem, ponieważ szczerze myślałem, że wszystko odbędzie się pod ziemią.
Po śniadaniu razem z Ann poszedłem się przejść po pałacu. Ku mojemu zdziwieniu nie był on taki ciemny i oszkielecony. Było tutaj pełno kolorowych obrazów, kwiatów i gdzie nie gdzie zapachy. Widać było, że Demeter ma tutaj dobry wpływ.
- Na Zeusa!
- Co się stało?
- Nie mam w co się ubrać na przyjęcie.
- Mam coś dla ciebie w pokoju. Chodź. Wiesz co? Jak dla mnie najlepiej będziesz wyglądała w samej bieliźnie.
- Przestań!
- Ja wcale nie żartuje.

W pokoju pokazałem Annabeth miętową sukienkę, a ona rzuciła mi się w ramiona.
- Jest piękna. Dziękuję.
Resztę po południa spędziliśmy razem z Groverem, Nickiem i Sindy w naszym pokoju i oglądaliśmy "Vampires suck" (WAMPIRY I ŚWIRY).
Muszę przyznać, że było to na prawdę śmieszne. Dziewczyny pospadały z łóżka, Grover rozmawiał z Kaliną przez iryfon, a Nico i ja z trudem powstrzymywaliśmy się od całowania dziewczyn. Dwie godziny przed przyjęciem przyszedł Hades wraz z żoną i Demeter i cała gromada przeteleportowała się na Olimp. Wejście było otwarte, ale tylko dla śmiertelników ze specjalnym zaproszeniem. Z okna wierzy, gdzie wraz z Annabeth przygotowywaliśmy się do przyjęcia widziałem gości, którzy dostali zaproszenie. Między innymi moja matka z Paulem, ojciec Annabeth wraz z żoną i inni. Zostało kilka minut. Z łazienki wyszła Annabeth z rozpiętą sukienką, białymi półbutami na koturnie i kwiatkiem którym spięła swoją grzywkę.
- Zapniesz mnie?
Podszedłem do niej i zapiałem sukienkę. Powoli odwróciła się i niepewnym krokiem pocałowała mnie.
- Ładnie wyglądasz w smokingu. - powiedziała z uśmiechem.
- Ha ha jasne.- Staliśmy przez chwile w milczeniu spoglądając sobie w oczy
- Jesteś piękna.
-Kocham Cie. Czas już iść.
- Będzie Atena. Będzie źle.
- Nie przesadzaj.
Zeszliśmy na dół do wielkiej sali. Drzwi były zamknięte, ale wystarczyło podejść by się otworzyły.
- Przywitajmy naszą parkę gołąbeczków - powiedział Hades.Wszyscy zaczęli bić brawa.
- Pocałuj ja Percy-krzyknął jakiś obozowicz.
- No właśnie. Chcemy zobaczyć jak się całujecie.- powiedział mój ojciec.
Nie miałem wyjścia. Jeśli chciałem uniknąć rozwścieczonego tłumu to musiałem pocałować Annabeth. Nachyliłem się i delikatnie dotknąłem jej warg.Wszyscy ponownie zaczęli bić brawa, a następnie po kolei podchodzili do nas i gratulowali. Już z daleka dostrzegłem twarz przyszłej teściowej ( brrr...). Jej oczy mówiły coś w stylu. "Porozmawiamy później". Ucieszyło mnie to, bo wiedziałem, że jeszcze trochę sobie pożyję.Wieczór minął spokojnie, a jednocześnie przyjemnie.

Z powrotem siedzieliśmy w jadalni w podziemiach i rozmawialiśmy z Hadesem na temat przyjaciół, którzy mieli powrócić z zaświatów.
Gdy razem z Annabeth szliśmy do pokoju dostrzegłem pewną postać, która stała przed nami. Znałem tę osobę. Walczyłem z nią. Ta osoba od roku nie żyję. Nie obchodziło mnie co on tutaj robił, lecz jak zareaguje Annabeth.
- Luke?- zapytała z niedowierzaniem.
- Annabeth! Piękna jak zawsze. Po co jesteś z tym debilem? Możesz być ze mną.- Annabeth mocniej mnie objęła dając jednocześnie znać, że chce by Luke zniknął.- No dalej, chodź tu do mnie. Przecież wiem, że mnie kochałaś. Te uczucia mogą powrócić.
- Percy! Nie zwracajmy na niego uwagi!- złapała mnie za rękę i przeszła przez sam środek zjawy Luke'a, a on rozpłynął się wraz z powietrzem.
*************************************************************************
Leżałem wraz z Annabeth na łóżku i głaskałem jej policzek.
- Mówiłaś prawdę twierdząc, że nie kochasz Luke'a. Wiem, że nie powinienem tego mówić, ale cieszę się z tego powodu.- uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Kocham Cię. Nawet w tym deklu nie byłam tak zakochana jak w tobie.
- Jest 11 wieczorem. Idziemy spać, czy...?
- Wybieram tą drugą opcję.
Nachyliłem się i zacząłem ją całować coraz to bardziej namiętnie. Annabeth rękami głaskała mnie po głowie i powoli zaczęła zdejmować mi koszulkę. Byłem przekonany, że to będzie kolejna wspaniała noc, ale nie..Tę cudowną chwilę przerwało nam pukanie do drzwi.
- No cześć!
- Silena!
-Przeszkadzamy?- zapytał mój kumpel Charlie
- Stary ciesze się, że cię widzę i w ogóle, ale tak PRZESZKADZACIE I TO BARDZO.!!!!- powiedziałem z wielkim oburzeniem.
- Przeżyjecie. Będziecie mieć mnóstwo czasu, by się sobą zadowolić.
- Ta.....Dobra.
I tak minął nam wieczór i połowa nicy. Na rozmawianiu i śmianiu się.




To tyle. Mam nadzieję, że rozdział nie był bardzo nudny. Po prostu to jest taki uzupełniający.
Komentujcie.
Pozdrawiam i ściskam.
PS Trzymajcie kciuki, że nie zasnę, gdy będę jutro stać z wózkiem z Pck. Musze na to iść, bo musze mieć dodatkowe punkty, ponieważ jak tak dlaej nauczycielka od Chemii będzie mi wstawiać punkty za nic, to nie zdam z zachowania. xD



wtorek, 11 grudnia 2012

Percabeth Story: Rozdział 3 - "W podziemiu"

 A więc. Macie tutaj zaległy rozdział. Następny oczywiście pojawi się w weekend. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Proszę o komentowanie. Pozdrawiam Dżerr


Umówiliśmy się, że spotkamy się o drugiej w nocy przy sośnie Thallii i podejdziemy do garażu, by "pożyczyć" furgonetkę Argusa.
- Mam nadzieję, że nikt nas nie zauważył- powiedziała Annabeth.
- Kierunek Hollywood. - zapakowaliśmy się do auta. Ja usiadłem na miejscu kierowcy, Annabeth obok mnie, a Grover z tyłu. Jechaliśmy kilka godzin i już prawie byliśmy w Los Angeles, kiedy zaatakował nas potwór. To był minotaur. Szybko wyskoczyliśmy z samochodu zanim rzucił nim o drzewo.
- Co to jest? Jak to możliwe. Potwory nie atakują nas od czasu nitwy na Manhattanie.
- Percy spójrz na jego ramię. Litery U i G. On służy Uranosowi i Gai.
Nagle obok minotaura pojawiła się gorgona, ale nie zamieniała swoim okrutnym spojrzeniem w kamień. Krótko mówiąc to nie była Meduza.
- Herosi! Jak miło. Proszę, proszę, kogo my tutaj mamy? Percy Jackson, Annabeth Chase i Grover Underwood. To wy zabiliście moją siostrę 5 lat temu. Ona się jeszcze nie odrodziła. Teraz ja zabiję Was powoli oraz boleśnie, albo nie! Zabiję tylko satyra, a z czasem zabiję dziewczynę, by syn Posejdona cierpiał.
- Możesz sobie darować tę pogawędkę i powiedzieć nam jak się nazywasz?
- Steno herosku. Nie znasz mnie? Nie kojarzysz z mitów i legend? Gdy matka tej dziewczyna zamieniła Meduzę w potwora, ja i moja siostra także się zmieniłyśmy, ale my nie zamieniamy ludzi w posągi.
- A wielka szkoda, bo mama kochała by nas równie mocno jak Meduzę. - powiedziała pojawiająca się Euriallę.
- A więc satyrku. Chodź tu do nas. Obiecuję, że zabiję cię powoli i boleśnie.
- Dzięki, ale raczej nie śpieszy mi się do Hadesu.
- Ale i tak przecież idziecie w tamtą stronę.
- Tak, ale nie po to, by zaprowadzić zmarłego kumpla - powiedziałem.
Dobra Percy! Dość tego! Przed nami długa droga, a one tylko nam przeszkadzają. Ja i Grover zabijemy gorgony, a ty zajmij się minotaurem.
- Spoko, a wiesz, dostanę buziaka na szczęście?-Annabeth podeszła do mnie, złapała za obozową koszulkę i dała mocnego całusa.
- Tylko do mnie wróć-powiedziała uśmiechając się.
- Inaczej sobie tego nie wyobrażam.
Annabeth założyła swoją bejsbolówkę i po chwili zniknęła. Grover zaczął grać na swoich piszczałkach, a trawa obok niego zaczęła atakować gorgonę. Ja odetkałem długopis i z szybkością samolotu natarłem na minotaura.
- Ej!...Stary wielkoludzie. Mamy porachunki do wyrównania-podbiegłem do niego i mieczem ciąłem go w nogę. - To za moją matkę!!!- wspiąłem się na jego bark i dźgnąłem go w kark. Po chwili po potworze została tylko kupka złotego pyłu. Grover nadal grał na piszczałkach, a ja postanowiłem mu nieco pomóc. Od tyłu podszedłem do Eurialle i odciąłem jej głowę.
- Dzięki stary!
- Nie ma sprawy. :)
Już miałem pomóc Annabeth, ale świetnie sobie poradziła.
- Co teraz? Jak dojedziemy na miejsce.
- Nie wiem. Do Hollywood jest jeszcze kawał drogi.
- Przyda wam się pomoc? Może podwózka?
- Afrodyta!?- uklęknąłem, a Ann i Grover poszli w moje ślady.- Co ty tutaj robisz?
- Pomagam w wydostaniu się mojej córki z podziemia. A więc chcecie podwózkę, czy też nie?
- No mniej więcej chcemy.
- Więc tak. Tutaj macie bilety do Hollywood. Jedziecie pociągiem, który macie za godzinę. Stacja jest 5 kilometrów na wprost. Do zobaczenia wkrótce.
-Pa...(Wtf?!)
- Ok. To było dziwne - powiedziała Annabeth
- Lepiej chodźmy.


       Usiedliśmy w wolnym przedziale i rozmawialiśmy o Kalinie, obozie itp.
- Wiecie co? Pójdę się rozejrzeć. Mam dziwne przeczucie, że coś lub ktoś tutaj jest.
- Ok, ale weź moją czapkę.  Nikt cię nie zobaczy.
- Dzięki.
Zostałem sam z Ann. Położyła głowę na moich kolanach i zamknęła oczy. Pochyliłem się i delikatnie ją pocałowałem.
- Kocham Cię Percy! Dziękuję, że jesteś - Wstała i mocno mnie przytuliła.
- Co się stało?
- Nic. Po wakacjach trzeba będzie znów się rozstać.
- Nie wydaję mi się!
- Co masz na myśli?
- Rozmawiałem ze wszystkimi, oczywiście mam na myśli naszych rodziców i jeżeli zechcesz to możemy razem zamieszkać.
- Pewnie, że chcę. Jak ty to zrobiłeś?
- Dowiedziałem się, że od 5 lat mamy dom po drugiej stronie jeziora herosów.
- Od 5 lat? To znaczy, że na Olimpie od dawna wiedzieli, że kiedyś będziemy razem.
- No właśnie, ale jest jeden problem.
- A mianowicie?
- Musisz zmienić szkołę. Tamta jest w San Francisco, a jak mamy razem zamieszkać.......
- Rozumiem. Nie ma sprawy.
- Chciałbym z tobą porozmawiać na temat ślubu. Wiem, że mamy nie całe 17 lat i nadal się uczymy, ale to nam w niczym nie przeszkodzi. Czy zgodzisz się zostać moją żoną jeszcze przed końcem wakacji?
- Pewnie, że tak. Kocham Cię.
Dotknąłem jej policzka i pocałowałem w czoło. Do przedziału wszedł Grover.
- Ej słuchajcie mnie. Tutaj jest cała armia potworów, a zgadnijcie kto dowodzi!
- Kto?
- Ethan Nakamura
- To on żyje?
- No trzyma się całkiem nieźle.- Na samą myśl o nim robiło mi się nie dobrze. Miałem ochotę go zabić za to co zrobił Annabeth, ale miałem przeczucie, że to ona go zabije.
- Nie możliwe, że on jeszcze nie odpuścił. Słyszałeś co powiedział?
- Tak...Planują zaatakować nasz obóz. Uranos ma siedzibę gdzieś w Japonii, a co lepsze Gaję i Uranosa może zabić ktoś z Was.
- Chyba raczej uśpić.
- Nie! Zabić.
- Trzeba powiedzieć o tym Chejronowi.
- Tak, ale dopiero wtedy, gdy wrócimy. Potrzebna nam armia. Miejmy nadzieję, że Hades pozwoli nam przywrócić przyjaciół do świata żywych.
- Jesteśmy w Hollywood. Wysiadamy.
- Musimy uważać na dawnego przyjaciela.
Szybko wybiegliśmy z pociągu i ruszyliśmy w stronę fabryk. firm i sklepów. Na końcu ulicy stało opuszczone studio filmowe. Weszliśmy do środka i podeszliśmy do gościa, który stał przy zapajęczonym biurku.
- Żywym wstęp zabroniony. Wródźcie jak umrzecie.
- Jestem Percy Jackson. Mam zaproszenie od króla świata umarłych.
- Czekałem na Pana. Hades ma z panem do pomówienia. Zapraszam.
Przed nami pojawiły się wielkie czarne drzwi z białą czaszką. Przy łodzi stał Charon, który ubrany był w czarne szaty.
- Zabierz nas do pałacu - powiedział Grover podając mu 10 złotych drachm.
- Zapraszam na pokład.
Płynęliśmy przez Styks mijając po drodze świadectwa ludzkiej niedoli. W oddali słychać było krzyki dochodzące z pól kary i tartaru. Przy drzwiach pałacu stała żona mojego "wuja". Weszliśmy do środka i pojawił się pies piekieł- Ceber. Myślałem, że mnie zje, ale on tylko polizał mnie po twarzy.
- Łeeee..... Nie pocałuje cię, dopóki się nie umyjesz.
- Jesteś taka pewna? - złapałem ją i zmusiłem, by mnie pocałowała.
- Słyszałam, że nieźle Wam się układa. Podobno się zaręczyliście. - powiedziała Parsafona
- No powiedzmy, że jest całkiem nieźle, biorąc pod uwagę to, że jest to mój pierwszy związek- Annabeth zarumieniła się, bo dowiedziała się, że jest moją pierwszą i ostatnia dziewczyną.

     Weszliśmy do wielkiej  komnaty, która wyglądała jak jadalnia, a nie zaraz to była jadalnia.
- Witaj Percy. Siadajcie i częstujcie się. Może napijesz się wina.
- Nie dzięki, nie piję
- A ty Annabeth? Napijesz się?
-Nie dziękuje.
- A to niby czemu? W ciąży jesteś?
Po tych słowach zakrztusiłem się wodą i pewnie zrobiłem cały czerwony.
- Nie!To na pewno nie to, po prostu nie piję alkoholu.
- Dobrze więc przejdźmy do rzeczy. Uranos uciekł z Tartaru, a jego ukochana powoli się budzi. Potrzebna jest wam armia, a to znaczy, że potzrbni są dawni przyjaciele. Oddam wam ich pod warunkiem, że pozwolicie wyprawić przyjęcie na swoją cześć.
- Ja się zgadzam, ale Luke ma pozostać tam gdzie jest - powiedziała moja narzeczona.
- Jak chcecie.
- W takim razie ja także się zgadzam.
- To świetnie. Persefona zaprowadzi Was do pokoi, a ja lecę załatwić co nieco z Tanatosem.


 Gdy weszliśmy do pokoju, jedyne co przyciągnęło moją uwagę to wielkie czerwone łóżko. Czułem się trochę nieswojo. Annabeth poszła pod prysznic, a ja powoli zacząłem się rozpakowywać.
- Nie sądziłam, że będziemy mieć wspólny pokój. - powiedziała Annabeth wychodząc z łazienki.
- Ja także. Zgodziłaś się na przyjęcie pod warunkiem, że Luke zostanie tam, gdzie jest. Dlaczego?
- On był kiedyś moim przyjacielem. Zdradził mnie, Thallię i cały obóz.
- Byłaś w nim zakochana prawda?
- Tak, ale to było do czasu tego spotkania na Księżniczce Andromedzie. Wszystkie uczucia co do niego przeminęły. Rozważałam odejście do łowczyń, ale nie przez Luke'a, lecz przez ciebie. Powoli zaczynałam się w tobie zakochiwać i bałam się, że skrzywdzisz mnie tak samo jak Luke.
Nie chciałem słuchać Annabeth, bo wiedziałem, że zaraz powie "kocham cie", więc pocałowałem ją.
- Zwariowałbym jakbyś odeszła do łowczyń.
- Prędzej czy później zakochałbyś się w innej dziewczynie, założył rodzinę, zapomniał o mnie i byłbyś szczęśliwy. Może bym nawet kiedyś przyszła na twój pogrzeb.

Umyłem się, przyszykowałem i razem z Ann siedziałem na łóżku, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Nico?
- Hej stary. Wszyscy w obozie was szukają.
- Dziewczyny nas kryły?
- Tak, ale i tak Chejron już wie. Dostał zaproszenie na przyjęcie, a właśnie: Parsafona daje sukienkę dla Annabeth. Tylko jej nie pokazuj. Demeter kazała jeszcze przekazać, że zaraz jest kolacja.

Gdy Nico wyszedł to Annabeth siedziała w łazience, gdyż jak stwierdziła musiała ułożyć włosy, bo miała strasznie potargane. Jak dla mnie wyglądała cudownie ( z resztą jak zawsze )
- Hej Percy. Pożyczysz mi koszulkę?
- A jaką?
- Tą niebieską.
- Dam ci, ale...- Nie musiałem dokańczać zdania. Annabeth wspięła się na palce i pocałowała mnie w usta.

W jadalni siedziała Hades, Persefona, Demeter, Nico, Grover, Ann i ja. Obsługiwały nas szkielety, a Hades jak zwykle coś tam bredził.
- Percy, słyszałem, że masz powodzenie. Ja jak byłem w twoim wieku to...
- Ujeżdżałeś dinozaury?
- Tak, to też, ale chodzi o to, że już nie byłem prawiczkiem. Mógł byś się bardziej postarać.
- Na Zeusa. To nie jest wasza decyzja, lecz młodych herosów. - powiedziała Demeter
Hades się nie uspokoił. Przez dłuższy czas gadał coś o bardzo zboczonych rzeczach. Czasem mnie to krępowało i czułem się bardzo dziwnie. Jego rozmowa powoli zaczęła dotyczyć Annabeth.
- Ja bardzo przepraszam, że przerywam tę bardzo interesującą rozmowę na mój temat, ale proszę abyście się uspokoili. - powiedziała Annabeth.
- Ta. W sumie to zmęczony jestem. Zmęczony. Dobranoc wszystkim.-powiedział Hades.
Wszyscy rozeszliśmy się do naszych pokoi, a jak tylko weszliśmy do naszego, to natychmiast zaczeliśmy się śmiać. Podszedłem do Annabeth, złapałem w tali i zacząłem całować. Nie przepuszczałem, że to tej nocy złamiemy warunek naszego związku...... To była cudowna noc!!!!


niedziela, 2 grudnia 2012

Podziękowania

Olu. Bardzo Ci dziękuję za wszelką pomoc.
Z góry juz dziekuję Justynie za pomoc ( ona dobrze wie za jaką )


A więc. Wczoraj wieczorem dostałam komentarz, który usunęłam, chodź wcale nie wiem dlaczego.
Napisała go nie jaka Nesii ( chyba coś takiego )
Z góry mówię, że wiem, iż moje opowiadania nie równają się z opowiadaniami bloga Heros&Heroska.
Wiem, że nie będe tak wspaniale pisać, jak ona, więc możecie sobie darować takie komentarze.
Moje opowiadania z czasem będą stawać sie lepsze, ale póki co, to dopiero zaczynam pisać.
Następny rozdział pojawi się już w krótce.
Pozdrawiam ( zacznie sie powoli dziać już nie długo ).




Proszę Was o komentowanie moich opowiadań.
Pozdrawiam Was
<3 Dżerr <3



             

Kocham ich!