wtorek, 26 lutego 2013

Percabeth Story: Rozdział 14 - "Ognisko"

 No witam Was. Na początek kilka ogłoszeń.
1. Zapraszam na mojego bloga o Natalie i bloga o magi. Mam nadzieję, że się Wam spodobają. PRAWDZIWE ŻYCIE NATALIE ANDERSON, MAGIC LIFE ;)
2. Liczę na komentarze.
3. Zapraszam na bloga mojej kochanej Asi KLIK
4. Pozdrawiam:
- wszystkich fanów książki o Percym w tym także "zaginiony heros" "syn Neptuna" "znak Ateny", wszystkich ludzi, których poznałam i wszystkich, którzy komentują moje opowiadania, cały Ostrzeszów, który ma się szykować na przyjazd ADHDowca ;) i oczywiście moją betę - wiekę i kochaną Asie, która ma agresywnego psa. Pamiętam też o Olci ;)
5. Pamiętacie o konkursie? Otóż w zakładce prace konkursowe można znaleźć pamiętnik napisany przez Rasmuskę. Liczę, że weźmiecie udział, tak jak to zrobiła ona ;)
To chyba tyle. Na samym końcu mała niespodzianka ;)
Pozdrowionka
Dżerr



- Poznajcie nowego nauczyciela szermierki w naszym obozie. - powiedział Chejron
- Witajcie Percy, Annabeth. Wiele o Was słyszałem.
- Danny? Daniel Murillo. Wokalista mojego ukochanego zespołu?
- Tak
- Ty jesteś herosem?
- Oczywiście. Moją matką jest Demeter.
- Nie no. Nie wierzę, że członek Hollywood Undead jest w naszym obozie, a na dodatek jako heros. - powiedziała Annabeth z zachwytem.
- Każdy chłopak z zespołu to półbóg.
- Co?
- No na serio.
- Wow
- Dobrze dzieciaki. Ogarnijcie się, a w czasie ogniska zdacie relację z waszej misji, przed całym obozem. Rozumiem, że wynik jest pozytywny?
- Oczywiście.
- Właśnie. Na rozkaz Posejdona, Annabeth ma zamieszkać z Percym w jego obozowym domku, ale pod warunkiem, że nadal będzie wykonywała obowiązki należące do grupowej domku Ateny.
- Zgadzam się na taki układ - powiedziała.
- W takim razie jeszcze dziś powinnaś przenieść do Percy'ego wszystkie swoje rzeczy. Sądzę, że jesteście głodni. Kolacja będzie za dwadzieścia minut.
- Dziękujemy.
- A i jeszcze jedno. Ja i Dionizos chcielibyśmy z wami porozmawiać na kilka tematów przed ogniskiem.
- Dobrze
Objąłem Annabeth ramieniem i ruszyliśmy do mojego domku. Podczas, gdy Ann przenosiła swoje rzeczy do domku Posejdona, ja postanowiłem wziąć szybki prysznic. Gdy woda skraplała moje ciało, zastanawiałem się nad znaczeniem tej wojny. Nie podobały mi się sny, w których królowała blondynka o szaro niebieskich oczach. Nie, żeby mi się podobała czy coś. Ja po prostu zastanawiałem się, kim ona jest?
Wyszedłem z łazienki ubrany w czarne szorty i obozowy podkoszulek.
- Głodna jestem - powiedziała Annabeth
- Tak w sumie, to ja też. - odpowiedziałem łapiąc się za brzuch.- Po raz pierwszy usłyszałem, jak mówisz, że jesteś głodna.
- Bywa - powiedziała szeroko się uśmiechając.
- Idziemy?
- Chodźmy, chodźmy.
- Ty w końcu siedzisz przy stoliku Posejdona, czy Ateny, bo się już pogubiłem? - spytałem, gdy dochodziliśmy do pawilonu jadalnego.
- Tak na sto pro nie jestem pewna, ale wydaję mi się, że powinnam usiąść przy stoliku razem z rodzeństwem.
- No weź - powiedziałem robiąc psie oczy. Annabeth tylko się uśmiechnęła.
- Nie chcę, by moja matka miała wonty.
- To ty powinnaś mieć za to, co odwaliła razem z Posejdonem.
- Dobra, dobra. Nie zapominajmy, że nasi rodzice to bogowie.
- No tak.
- Dobra. To ja lecę do rodzeństwa.
- A ja lecę do siebie - lekko się pochyliłem i dałem Annabeth buziaka w policzek.

Jak zawsze siedziałem sam przy stoliku dla dzieci Posejdona. Powinienem się już do tego przyzwyczaić, przecież ojciec uprzedził by mnie, przed pojawieniem się rodzeństwa. Hah...już sobie to wyobrażam. "Siema synu. Widzisz chciałem ci coś powiedzieć. Wiem, że domek obozowy i stolik w pawilonie jadalnym należał tylko do ciebie, ale zapłodniłem kolejną śmiertelniczkę, a potem wróciłem do swojego podwodnego świata. Teraz moje dziecko ma 13 lat i będzie z tobą w obozie".  Nie. Chyba wolałbym, by zostało tak, jak jest. W sumie to mam przy sobie Annabeth i przyjaciół, więc na samotność nie narzekam.
Na talerz nałożyłem sobie dwa tosty z serem, a do picia nalałem sobie soku pomarańczowego.
Po posileniu się poszedłem wraz z Ann mnie, by ta mogła się rozpakować.
Po chwili przyszedł po nas jeden z obozowiczów i powiedział, że Bóg wina oraz Chejron chcą z nami rozmawiać, więc ruszyliśmy do wielkiego domu.
- Coś się stało, prawda? - spytała Annabeth z niepokojem.
- Tak w sumie, to nie do końca. - powiedział Bóg wina. - Byłem na naradzie rodzinnej. Jak zwykle, każdy się Wami zachwycał i gadał, że wasza dwójka znów uratuję nasz świat. Wtedy przyszedł Apollo i powiedział, że Nakamura został aresztowany. Zaczął coś tam gadać o ranie dziewczyny - ręka wskazał na Ann. - Powiedział, że to właśnie ona ma zabić syna Hermesa.
- Wiedziała, że to kiedyś nastąpi.
- Jest pewien problem. Jeśli zdecydujesz się darować mu życie, to on będzie musiał zabić ciebie.- Annabeth była bardzo zaskoczona.
- Kiedy ba dojść do naszego starcia? - spytała z powagą, za co ją podziwiałem.
- Jutro w nocy. O pełni.
- Nie mogę odmówić. Fata tak chciało, więc będzie tak mieć.
- W takim razie to już wszystko. Widzę Was na ognisku. Myślę, że powinniście jechać na Olimp, ponieważ sądzę, że rodzice chcą z wami porozmawiać. Niestety nie wiem na jaki temat.
- A my tak. - powiedziałem pod nosem
- Słucham?
- Nie...nic. To już wszystko, tak?
- Tak....zapomniałbym. Jutro będziemy mieć nowych herosów. Dziewczyna jest córka Ateny, ale pochodzi z rzymskiego obozu dla dzieci półkrwi, a chłopka pochodzi z San Francisco i jest jeszcze nie określony. - to dlatego nie widzę nigdzie Grovera?- zapytałem, co było raczej głupie.
- Tak. Kiedy wy wyruszyliście do Japonii, to wasz przyjaciel dostał od Bogów zadanie. Jak pewnie już zauważyliście, Clarisse także dostała misję.
- Jej zadanie polega na...?
- Jej zadanie polega na sledzeniu herosów, którzy w tym roku nie zjawili się w obozie.
- Czyżby szpieg?
- Obawiam się, że tak.
- W takim razie spróbujemy się wszystkim nieco lepiej przyjżeć.
- Tego od Was oczekuję. Wracajcie do swoich zajęć.
Skinąłem głową na znak zrozumienia.



**********


Wszyscy siedzieli już na swoim miejscu ogniskowym, czekając na nauczycieli oraz instruktorów, by oficjalnie rozpocząć ognisko. Każdy heros był ubrany w obozowy podkoszulek. Ta tradycja była nieco zbliżona do skautingu.
Zawsze, gdy ktoś wyruszał na misję i wracał bez najmniejszych szkód, to było organizowane oficjalne ognisko, gdzie  mówiliśmy stare mity i  śpiewaliśmy różne piosenki.
W końcu przybył Chejron, Dionizos i Danny.
Bóg wina wyszedł na środek i wtedy zapadła cisza.
- O rozpalenie dzisiejszego ogniska poproszę córkę Ateny i syna Posejdona - Annabeth Chase oraz Percy Jackson. 
Obije wystąpiliśmy. Ja wziąłem pochodnie, a Ann gałązkę oliwną. Oboje ją podpaliliśmy i wrzuciliśmy w stożek, który natychmiastowo zaczął się palić.
Chejron galopował dookoła paleniska, mówiąc coś o odwadze. Jedno z Nas musiało wyjść na środek i powiedzieć gawędę, która miała zawierać relacje z naszej misji. Oboje zdecydowaliśmy, że będzie najlepiej, gdy zrobi to Ann.
- Annabeth Chase - wystąp
Posłałem jej ciepły, zachęcający uśmiech, ąż w końcu wyszła przed siebie.
- Gdy pierwszy raz stanęłam w tym miejscu miałam 15 lat i nie należałam do osób szczęśliwych, z resztą, tak samo jak wy wszyscy. Cały obóz był pogrążony w smutku i żalu, ponieważ wydawało nam się, że straciliśmy jednego, wspaniałego herosa. Miałam powiedzieć, jak przebiegła nasza misja, ale z bólu nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Teraz stoję tutaj jako ktoś nowy. Stoję przed wami jako osoba szczęśliwa i zadowolona, dlatego, że misja, na którą udałam się wraz z córką Aresa, synem Hadesa, córką Afrodyty, synem Hefajstosa, córką Zeusa, synem Hermesa i oczywiście z synem Posejdona zakończyła się wynikiem pozytywnym. Znaleźliśmy broń Pana Czasu. ....... Do naszych szeregów powróciła także Luke. Jeśli się wam to nie podoba, to jest to tylko i Wasz problem. Nie ja i nie Percy zdecydowaliśmy o jego powrocie, ale Fata. Zobaczymy, jak potoczy się los naszego obozu. Mojry mogą przecinać nić życia, ale tylko my możemy zdecydować jaki będzie wynik tej wojny. Naszym zadanie jest trening. Nadal nie wiemy, kim są herosi z wybranej siódemki. Mam nadzieję, że wkrótce się tego dowiemy. - Annabeth wróciła na swoje miejsce, które na ogniskach uroczystych znajdowało się obok mnie.
- Byłaś cudowna. Nikt nie mógł oderwać od ciebie oczu.
- A zwłaszcza mój chłopak?
- Zwłaszcza twój chłopak.
- To się cieszę. - powiedziała dając mi kuksańca w bok.
Nagle rozległ się dźwięk konchy informującej o zagrożeniu. Annabeth miała rację. Chcą odbić Nakamurę.
_______________________________________________________
To tyle :D
Wiem, że rozdział troszkę krótki i przepraszam Was za to. 
Proszę o szczere komentarze.
Tak, jak obiecałam mam dla Was krótką i malutką niespodziankę. Może część osób to  już widziała, ale prosze bardzo.
Fan arty ze znakiem ateny, synem neptuna i zaginionym herosem. Linki według moej skali oceniania :D
Pozdrawiam
Dżerr





środa, 20 lutego 2013

Percabeth Story: Rozdział 13 - "koncert"

Na początku pozdrawiam wszystkich fanów tych cudownych zespołów, o których mowa w rozdziale.
Mam nadzieję, że się podoba.
Następny rozdział pojawi się, gdy będzie co najmniej 8 komentarzy.
Pozdrawiam i ściskam
Dżerr

- Rozmawiałem z Chejronem. Mamy wracać jutro przed kolacją.
- Czyli teraz siedzimy.
- Może koncert? - zaproponowała Thalia.
- Co? Czyj? - zapytała Annabeth z wielkim zdziwieniem w głosie.
- W centrum jest  dzisiaj koncert Nightwish i Hollywood Undead. To są dwa najpopularniejsze zespoły w całej Japonii.
- Hollywood Undead? Nie no, na serio? Aaaaaaaaa....nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Kocham ten zespół.
- Teraz to na sto pro będziemy szli.
- O której? Gdzie? Kiedy? - pytała zawzięcie Annabeth.
- O szóstej na placu Momohiro Takushi.
- Mamy dwie godziny. W co ja się ubiorę. Musimy zacząć się szykować. Nie zdążymy.
- Hahaha...córka Ateny zawsze opanowana. Śmiesznie by było, gdyby okazało się, że Danny jest herosem, a na dodatek w armii wroga. - powiedział Nico, a Annabeth spojrzała na niego ze złością, tak jakby chciała go zabić.
- Wypluj to!! - krzyknęła
- Hahaha. Dobra.....To widzimy się o wpół do szóstej.
- Pa
- Pa
Odwróciłem się w stronę Annabeth, która stała nie ruszając się, cała uśmiechnięta.
- Już mi lepiej. Oddychaj Ann....musisz być opanowana, przecież jesteś córką Ateny...Ok Percy. Już mi jakoś lepiej.
- Ostatni raz odwalało ci tak po czekoladzie.
- Wiem.
- Zaczynamy zachowywać się jak śmiertelnicy.
- Różnimy się od nich tylko tym, że walczymy z potworami, bierzemy udział w wojnach i na wakacje jeździmy na obozy, gdzie uczymy się sztuki walki oraz właściwości gorgoniej krwi.
- Taaaaaa - Annabeth usiadła mi na kolanach i mocno przytuliła.
- Co jest? Czym sobie zasłużyłem?
- Niczym. Po prostu mam przeczucie, że zdarzy się coś złego.
- Nic się nie zdarzy.
- Percy...nie ma po co się oszukiwać. W przepowiedni powiedziane jest jasno, że dziecko Ateny, które dowodzi, a jestem to ja - zginie. Poznałam swoje przeznaczenie. Kocham Cię i chciałabym spędzić z tobą resztę swojego życia, ale obawiam się, że nie będzie mi to dane. Przyjdzie czas, że poznasz kogoś innego, zakochasz się, założysz rodzinę i będziesz szczęśliwy.
- Owszem będę szczęśliwy, ale z tobą i z naszym dzieckiem...
- Na które mamy jeszcze czas.
- Dokładnie. To nie jest przepowiednia o tobie i proszę, skończmy już ten temat.
- Dobrze...Idę się  umyć i przebrać....chociaż..może ty idź pierwszy. Będę pewniejsza, że nie ma żadnych pająków.
- Okej.
Wszedłem pod prysznic zastanawiając się nad słowami Annabeth. Czy ona się ze mną żegna? Nie! Na pewno nie. Nie pozwolę, by umarła. Mamy wspólne plany, nie mogę jej stracić. Nie stracę!~Ona nie zginie!
Pozwoliłem, by ciepła woda zmyła ze mnie wszystkie troski i zmartwienia.



**********


Siedzieliśmy w pokoju czekając na resztę herosów. Ubrałem się w czarne dżinsy, biały T-shirt z napisem "Undead" i swoją kurtkę. Annabeth założyła czarne rurki, converse, biały top i czarną, skórzaną ramoneskę. 
- Już jest za dwadzieścia szósta. Gdzie oni są? Powinni być dziesięć minut temu.
- Może czekają na dole? 
- Może. Lepiej chodźmy sprawdzić.
Tak, jak nam się wydawało, nasi przyjaciele siedzieli na dole przy recepcji.
- Mieliśmy się spotkać u nas w pokoju - powiedziała Annabeth z wyraźnym wyrzutem w głosie.
- Ups.
- Dobra. Chodźmy.

Ku placu Tekeshi zmierzały tysiące nastolatków. Koncert był otwarty, a to oznaczało, że mógł na niego przyjść każdy, kto miał skończone 16 lat. Według mnie było to trochę nie fajne, ponieważ znałem kilkoro piętnastolatków, którzy byli wielkimi fanami Nightwish oraz HU, a nie mogli przychodzić na ich koncerty.

Staliśmy w tłumie przed wielką sceną. Wszyscy tańczyli w rytm muzyki, która była puszczana w czasie, gdy zespoły przygotowywały się do występu.
- Siemasz Tokyo! Jak się bawicie? Dostałem informacje, że autokar Hollywood Undead wpadł w przepaść, a potem utonął w pobliskiej rzece, ale nie martwcie się...wasz kochany zespól wystąpi, ale z lekkim opóźnieniem. W tym czasie powitajmy inny równie wspaniały zespół - NIGHTWISH
Rozległy się głośne krzyki. Annabeth wspięła się na palce i delikatnie pocałowała mnie w policzek.
Gdy artyści (dla mnie osoba, która tak wspaniale gra i tak wspaniale śpiewa, to artysta) weszli na scenę, to rozległy się krzyki, a w stronę występujących leciały koszulki i pluszowe misie.
Dźwięk pierwszej - Eva. Ann oparła głowę o moja pierś i przymknęła oczy. Znam ja już tyle lat. Cały czas pamiętam pierwsze słowa, jakie do mnie powiedziała. Właśnie zabiłem minotaura, więc spodziewałem się, że powie "Jesteś niesamowity" lub coś w podobie, ale nie...ona powiedziała tylko.."Ślinisz się przez sen". Cały utwór minął na wspominaniu pierwszego spotkania. I kolejna - "Lagoon". Oczywiście były też szybkie kawałki, ale przy tych wolnych Annabeth tak słodko się do mnie tuliła.
- Dziękujemy Tokyo. Jesteście super.
- Teraz powitajmy kolejny cudowny zespół. Tak, tak. Kochamy ich. HOLLYWOOD UNDEAD!!!
- Siemasz Japonia! Jak się bawicie!? Teraz taka sprawa. Nie dawno mój kuzyn puszczał naszą muzę na lodowisku przy pobliskim hotelu i przyszedł do niego jakiś koleś i poprosił o piosenkę dla swojej laski. Z tego miejsca chciałbym pozdrowić tę dwójkę. Percy oraz Annabeth - życzę Wam dużo miłości.

Annabeth spojrzała na mnie pytająco. Uniosłem ręce do góry w geście niewinności.
- Nie mam z tym nic wspólnego. - Nachyliłem się i delikatnie ją pocałowałem.
Zastanawiało mnie, skąd Daniel zna nasze imiona? Na sto pro nie od tego gościa, ponieważ on nie wie. Nie ważne.
Ann złapała mnie za rękę i wyrwała do tańca. Zaczęliśmy poruszać się w rytm piosenek "Street dreams", "Kill everyone", "Outside", "Lion", "Levitate", "Undead" "Young" i wiele, wiele innych.
To był naprawdę fajny wieczór. Dawno się tak dobrze nie bawiliśmy.


**********


W hotelu byliśmy około drugiej w nocy, wypompowani ze wszystkich sił. Przez całą drogę słuchaliśmy, jak Thalia kłoci się z Lukiem, bo tego pocałowała jakaś dziewczyna. Widziałem tę sytuację. Luke od razu ją od siebie odepchnął. Z resztą, ja nie będę się mieszał do ich związku, tak jak oni nie mieszają się do mojego.

Razem z Ann weszliśmy do naszego pokoju. Jedyne co robiłem, to zdjąłem buty i rzuciłem się na łóżko, a Annabeth poszła w moje ślady.
- Padam. Jestem wykończona. To jest gorsze niż treningi i bitwy o sztandar.
- Zgadzam się z tobą.
- Naprawdę nie miałeś z tym nic wspólnego? No wiesz...z HU.
- Oczywiście, że nie. To było dość dziwne. Ciekawe skąd Danny zna nasze imiona.
- Nie wiem, ale nie mam siły o tym myśleć.

Moja kochana dziewczyna przytuliła się do mnie. Leżeliśmy w ciszy. Nawet nie pamiętam, kiedy powieki zaczęły nam ciążyć i zasnęliśmy. 

Znów sen.
Z Ann siedziałem w obozie herosów, przy oceanie, koło molo. Normalnie rozmawialiśmy, gdy podeszła do nas blondynka o szaro niebieskich oczach. Pewnie była córką Ateny, ponieważ była bardzo podobna do Annabeth. W oczach jej i mojej narzeczonej pojawiły się łzy. Wtedy czas jakby przyśpieszył i nagle zastopował. Widziałem tę dziewczynę leżącą na ziemi. Obok niej klękała Annabeth i mocno płakała. I znów to dziwne przyśpieszenie, od którego zaczęło mi się kręcić w głowie. Tym razem zobaczyłem Annabeth, która leżała w kałuży krwi.
Obudziłem się cały blady. Było gdzieś około ósmej. Podniosłem się i ruszyłem w stronę łazienki.


ANNABETH


Przebudziłam się zdyszana. Rozejrzałam się po łóżku, ale nigdzie nie zobaczyłam Percy'ego. Z łazienki dobiegł mnie dźwięk wody, więc Percy pewnie się kąpie. Spojrzałam na swoją skaleczoną (przez te pająki) rękę. Krew się już z niej nie sączyła, ale nadal odczuwałam piekielny ból.
Podeszłam do szafy i wyjęłam jasne dżinsy i biały top. Przypomniałam sobie moją pierwszą rozmowę z Herą (nie znoszę jej). "To nie czas na jej wybór". Kiedy będzie? Czy ja już go miałam? Co oznaczają te wszystkie moje sny? 
Musze porozmawiać z matką, chociaż po tym, co odwaliła z Posejdonem, to jakoś nie mam ochoty.
- Hej! Już wstałaś?
- No jak widać - powiedziałam witając go wymuszonym uśmiechem.
- Jesteś jakaś smutna.
- Złe sny. Nie ważne.
- A co ci się takiego śniło?
- Yyyy....pająki. - Okłamałam go, ale nie chciałam mu dawać kolejnego zmartwienia. Już i tak myślał za wiele. Nie długo jego mózg zmieni się w wodorosty.
- Nie przejmuj się niczym.
- Wiem.
Podszedł do mnie i mocno przytulił. Kochałam go. Czułam się z nim bezpiecznie. Obawiam się, że przyszłość z nim nie będzie mi dana. Przeklęte fata!!!!
- Idziemy na śniadanie?
- Daj mi pięć minut.
Weszłam do łazienki, umyłam się i ubrałam.
- Możemy iść.

W jadani przy długim stole siedzieli nasi przyjaciele. Jak widać Thalia i Luke nadal się do siebie nie odzywali, ale ja wiedziałam, że moja przyjaciółka już mu wybaczyła. Ona po prostu chciała, by Luke się lepiej postarał. W sumie, to ja też tak czasem robiłam, ale bardzo rzadko, ponieważ ja i Percy prawie się nie kłócimy.
Usiadłam na krześle między Sindy, a Soleną. Na talerz nałożyłam sobie kanapke z serem i jedno jabłko.
- To o której jedziemy do obozu? - zapytał Charles z widocznym zaciekawieniem w głosie.
- Po śniadaniu. Mamy być na kolacje. Chejron powiedział, że jest nowy nauczyciel i chce go nam przedstawić. 
- Trzeba będzie się śpieszyć. Jestem prawie pewna, że debile będą chcieli odbić Nakamurę. Nie można dopuścić do tego, by przeżył. Niestety, to ja muszę go zabić.- Percy znów do mnie podszedł i objął.
- Nie martw się. Będzie dobrze. Jestem przy tobie - szeptał mi do ucha.
- Wiem. Dziękuję. - Wstałam i odeszłam od stołu. 
Wbiegłam do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Natychmiastowo zalałam się potokiem łez. Przyłożyłem dłonie do twarzy, bu uciszyć szloch i wtedy poczułam dotyk ust na swojej szyi. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że siedzę na kolanach swojego chłopaka wtulając głowę w jego ramię.
- Już nie płacz. Znajdę rozwiązanie.
- W tym problem, Percy. To, że chcesz mi pomóc jest cudowne, ale to moje problemy i to ja muszę sobie z nimi poradzić. Oboje wiemy, że umrę. Kocham Cię i zawsze będę, ale taka jest przepowiednia. Jej nie da się już zmienić. Chciałabym spędzić z tobą resztę życia, ale do tego nie dojdzie.
- Nawet tak nie mów. Już nie wolno płakać. Spokojnie.

Otarłam łzy spływające mi po policzkach.
- Czas się spakować.
- Masz rację.
Wyjęłam swoją zaczarowaną torebkę i na siłę zaczęłam upychać w niej swoje ubrania. Po kilku minutach byłam gotowa. Postanowiłam jeszcze opukać swoją twarz wodą, by nie było widać, że płakałam.
- Gotowa?
- Gotowa

Zeszliśmy na dół, do miejsca, w którym znajdowała się stajnia dla pegazów.
Jak się okazało założycielem tego hotelu był heros, który kochał konie, więc miejsce, w którym znajdowały się pegazy, było wprost cudowne. Obrazy przedstawiające niebo i rzeźby w kształcie chmur.

Wspięłam się na Mrocznego, a za mną usiadł Percy. Objął mnie w pasie i ruszyliśmy w stronę obozu. Starałam się nie myśleć o tych wszystkich snach oraz przepowiedniach. Czas robic dobrą minę, do złej gry i cieszyć się życiem. Przynajmniej póki mogę.


PERCY

Widziałem, jak się wszystkim przejmowała. Nie wiem czemu, ale miałem dziwne przeczucie, że ta przepowiednia nie jest wcale o niej.
Podróż minęła nam bardzo szybko. Wylądowaliśmy na dachu domku Hery. Bogini pewnie nieźle się wściekła, bo usłyszałem muczenie krów, a z nieba spadały pawie piórka.
Wystarczyło, że postawiliśmy nogę na trawniku, a obozowicze już znaleźli się przy nas. Nie było nas zaledwie tydzień, a ja już widziałem nowe twarze.
- Idźcie się rozpakować i róbcie co chcecie. Ja i Annabeth pójdziemy do Chejrona - powiedziałem przywódczym tonem.
- Okej
- Pa
- Pa.

Weszliśmy na ganek domu, w którym mieszkali instruktorzy. 
- Chejronie
- O już jesteście. Jak misja?
- Mamy sierp - powiedziała Ann z uśmiechem
- Dobrze. Teraz chodźcie. Musze Was komuś przedstawić 
Weszliśmy na arenę i to co zobaczyłem, sprawiło, że miałem ochotę skakać i śpiewać "Levitate"

________________________________________
To tyle. 
No to 8 komentarzy.
Dacie rade.





niedziela, 10 lutego 2013

Percabeth Story: Rozdział 12 - "pająki"

 Na początek kilka słów ode mnie. Więc, jak już zauważyliście dodałam kilka zakładek. Zachęcam do odwiedzania ich. W zakładce "Moje blogi" będziecie mieć linki do wszystkich moich blogów. Zapraszam też do zakładki polecane, gdzie napisałam linki do polecanych Wam blogów i do zakładki SPAM, gdzie koniecznie zostawcie link do siebie. Proszę o zostawianie go właśnie tam.
Teraz druga sprawa. Bohaterowie tutaj nie są tacy, jak w książce, ponieważ jest to zrobione celowo. Pewnego dnia, gdy wracałam ze Skierniewic, to wymyśliłam sobie Percy'ego, który jest troszkę inny. Annabeth, która często łamie zasady mamusi itp. Chce Wam tutaj pokazać bohaterów z różnych stron osobowości.
Dziękuję Wam za wszystkie miłe komentarze (szczególnie tobie Merr ), ale dziękuję także Anonimowemu, który dał komentarz dotyczący bohaterów.
Komentarze są dla mnie bardzo ważne, ponieważ bardzo mnie motywują i dają niezłego kopa do pisania, a to jest mi bardzo potrzebne, a szczególnie teraz, gdy znów nadchodzą zmartwienia spowodowane powrotem drużynowej i potrzebuję oderwać się od rzeczywistości w świat magii, potworów i szaleńczej miłości, która stara się przetrwać wszystko, a także udaję się w świat marzeń i tragedii ( czyt. mój drugi blog ).
Dziękuję Wam, za to, że czytacie i proszę o komentarze.
Pozdrowienia dla mojej kochanej Asii :* i Wieczusi.
Dziękuję mojej kochanej becie - Wieka <3 :*
Miłego czytania
Dżerr



Siedziałem na ganku domu, w którym miałem zamieszkać razem z Annabeth.
- Percy. Chodź tu na chwilę.
- Idę
Wszedłem na górę do pokoju o różowych ścianach. Przy małym łóżeczku dziecięcym siedziała Annabeth. Ubrana była w prostą sukienkę z różową górą i czarnym dołem. Na jej twarzy malował się uśmiech.
- Tak?
- Kocham Cię - podszedłem do niej bliżej i pocałowałem w policzek. - Mamy cudowną córkę.
W małym łóżeczku spała dziewczynka o brązowych włoskach. Miała może z dwa latka góra. Nachyliłem się i delikatnie pocałowałem ją w czółko. Po chwili maleńka obudziła się, a ja ujrzałem zielono - szkarłatne oczy. Zupełnie takie jak moje.

Obudziłem się i zobaczyłem Annabeth przytulającą się do mojej piersi. Uśmiechnąłem się na widok jej uśmiechniętej twarzy.
- Dzień dobry - powiedziałem całując ja w poluczek
- Hej..yh..Japonia. Jak mi się nie chce iść do tej walniętej szkoły.
- Nie wierzę. Córce Atetny nie chce się uczyć. Ja też wolałbym zostać tutaj i zając się czymś innym.
- Czym?
- Tak w sumie to...- nie dokończyłem. Pocałowałem Ann i włożyłem rękę pod jej bluzkę.
- Percy. Proszę Cię przestań.
- Jesteś zła.
- Wcale nie
- Miałem dziś bardzo ładny sen.
- Hmmm?
- Siedziałem sobie na ganku nasze wspólnego domu i wtedy ty mnie zawołałaś. Poszedłem na górę do różowego pokoju i ty tam siedziałaś, przy małym, dziecięcym łóżeczku.  W środku leżała śliczna, mała dziewczynka. Ann...to była nasza córka. Ja chcę takiej przyszłości. Chcę jej tylko z tobą.
- Ja też chcę takiej przyszłości i też tylko z tobą.
- Musisz tak siadać na mnie częściej.
Do pokoju ktoś zapukał i drzwi się otworzyły. Weszli Thalia oraz Luke. Widząc Nas w takiej pozie zamarli. Ja i Annabeth spojrzeliśmy się na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
- To nie tak, jak myślicie
- Oczywiście, że nie. Przecież macie ubrania - powiedział Luke ze śmiechem.
- Chcieliśmy Wam tylko przypomnieć o śniadaniu i zajęciach.
- Juz się szykujemy
- Widzimy
- Nie no, na serio
- Widzimy się za dwadzieścia minut.
Annabeth ze mnie zeszła i poszła w stronę łazienki. Wieczorem zdążyliśmy rozpakować wszystkie swoje rzeczy, więc z szafy wyciągnąłem ciemne dżinsy i biały T shirt ze śmiesznym nadrukiem. Usiadłem na łóżku i czekałem na wolną łazienkę. Siedziałem tak około pięciu minut, gdy nagle usłyszałem głos Annabeth dochodzący z łazienki. Szybko się zerwałem na nogi i ruszyłem w stronę pomieszczenia. Moja dziewczyna stała przy ścianie w samym ręczniku, a z ręki sączyła jej się krew.  Rozejrzałem się i zobaczyłem setki pająków. Wyciągnąłem swój orkan, który znajdował się zawsze w mojej kieszeni. Gdy robactwo zobaczyło mój miecz to syknęło i uciekło przez kanalizacje.
Annabeth zaczęła robić się cala blada i osunęła się na ziemię. Krew z jej ręki leciała potokiem.
Do naszego pokoju wbiegła Thalia, Silena oraz Sindy.
- Co tu się stało - krzyknęły przerażone.
- Nie wiem. Usłyszałem krzyk. Wbiegłem tutaj i zobaczyłem mnóstwo pająków. Uciekły, ale Annabeth straciła przytomność.
- Musicie dzisiaj tutaj zostać. Annabeth nie może dzisiaj nigdzie iść. Musi odpoczywać, a ty powinieneś się nią zaopiekować.  My sobie poradzimy. Zejdziemy w tunele.
- Dobrze. Weźcie przynajmniej bejsbolówkę Ann. Może wam się przydać.
- Dzięki. Opiekuj się nią. Jeśli pająki ją pokąsały to...Percy, ja nie będę cie okłamywać. Nie bez powodu Annabeth boi się pająków. Atena miała na pieńku z jedną laską i zamieniła ją w wielkiego pająka. Teraz wszystkie dzieci bogini boją się tego robactwa. Jeśli jad dostanie się do jej serca, to ona się już nie obudzi.
- Co?
- Bądź dobrej myśli. Ona nadal krwawi czarnym jadem. Jeśli jej krew zrobi się czysta to znaczy, że nie ma zagrożenia i trzeba zatamować ranę.
- Dzięki za pomoc
- Nie ma sprawy. To ja powinnam ci dziękować za  to, że zaufałeś Lukowi.
- Spoko.
- Ja lece.
- Uważajcie na siebie
- Pa
- Pa

Z szafki wyjąłem niebieski szlafrok w białe serduszka należący do Ann. Będzie na mnie zła, że ją przebrałem, ale nie mogłem pozwolić, by leżała w przemoczonym ręczniku. Pewnie by się jeszcze rozchorowała.
Krew Annabeth zaczęła robić się czysta. Szybko wyjąłem bandaż nasączony ambrozją i opatrzyłem jej ranę. Gdy tak na nią spoglądałem to moje powieki zaczęły robić się ciężkie. Położyłem się obok swojej dziewczyny i zapadłem w gorgoni sen.
Wszystkie moje myśli złożyły się w jeden sen. Raz widziałem dziewczynę leżącą we własnej krwi,  raz swoją przyszłą córkę i życie razem z Annabeth.
Obudziłem się czując czyjś dotyk na swoim policzku. Otworzyłem oczy i ujrzałem  śliczne, szare oczy mojej narzeczonej. Gdy tylko ją zobaczyłem, to moje usta rozszerzały się w łobuzerskim uśmiechu. Tak po prostu miałem.
- Jak się czujesz? - zapytałem
- Dobrze, ale nie pamiętam tego co sie stało w łazience
- Byłaś pod prysznicem i zaatakowały cie pająki. Straciłaś przytomność.
- Przebrałeś mnie? - ocho. Bedę miał przerąbane.
- Byłaś w samym przemoczonym ręczniku. Jeszcze byś się rozchorowała.
- Ogólnie byłabym na ciebie wściekła, ale teraz dziękuję.
- Jesteś głodna? Thalia przyniosła nam śniadanie.
-  W sumie, to mogłabym coś zjeść. A gdzie reszta?
- Postanowili zejść do tuneli.
- Sami?
- Thalia i dziewczyny powiedziały, że masz odpoczywać. Nic im nie będzie. Czuję to.
- Obyś miał rację.
- Na pewno czujesz się dobrze.
- Tak.
- Martwię się o ciebie.
- Ty zawsze się o mnie martwisz i jesteś strasznie zazdrosny. Wystarczy, że jakiś chłopak na mnie spojrzy i już zabijasz go wzrokiem.
- Ale i tak mnie kochasz :)
- Racja. Szaleńczo
- Chodź tu. - Przytuliłem ja i zacząłem mocno całować.

- Nie mogę siedzieć bezczynnie, gdy nasi przyjaciele są narażeni na niebezpieczeństwo.
- Jest dobrze.
- Chodźmy do tego muzeum. Trzeba zobaczyć co tam jest. Ciekawośc nie daje mi spokoju.
- Dobrze, ale naprawdę musisz coś zjeść.
- Dobra


**********

Znów staliśmy przed muzeum sztuki japońskiej. W oczach Annabeth dostrzegłem niepokój. Złapałem ją za rękę i ruszyliśmy w stronę wejścia.
Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że miejsce, w którym powinno być tłum zwiedzających, dzieciaków pałętających się po zakątkach i dotykających zabytków było puste. Ani jednej żywej duszy, no może oprócz mnie i Ann.
- Wyczuwam ich - powiedziała - Wyczuwam mnóstwo potworów
- Skąd wiesz, że tutaj są? - zapytałem
- Wiedzą, że tu jesteśmy
- Skąd?
- Odwróć się!
- O Bogowie!
I kogo moje Posejdonowe, zielone oczy ujrzały? Szpetną, koreańską mordę Nakamury. 
- Proszę, proszę. Kogo my tutaj mamy? Percy i Annabeth. Najlepsi z obozu herosów. Najwspanialsza para od czasów Parysa i Heleny. Widzę, że moje pajączki nie sprawiły, że umarłaś. A wielka szkoda. Jesteś godną przeciwniczką, córko Ateny.
- Czego ode mnie chcesz?
- Nie ja, lecz Gaja i Uranos. Chcą, by Jackson cierpiał, a nic go tak nie zrani, jak twoja śmierć. Poza tym boją się, że ten bachor z przepowiedni może być wasz.
- Czemu to niby takie straszne?
- Nie rozumiesz prawda? Uranos i Gaja boją się waszego dziecka. Ledwo Was mogą pokonać. Jeśli dziecko się urodzi to siłę będzie miało po ojcu, a mądrość po matce. Dziecko niepokonane. Dlatego właśnie jedno z Was musi zginąć, a Gaja wybrała dziewczynę.
- Nie tkniesz jej! - wykrzyknąłem
- Jesteś pewien? Już raz ja zraniłem. Albo ona zabije mnie, albo ja ją. Ann nie ma w sobie takiej siły. Cierpi, gdy zabija.
- Gdzie jest broń pana czasu? - spytała Ann zmieniając temat.
- Nie powinno cie to interesować. Już zaraz zginiesz.
- Nie zginę!!!
- Dosyć tego!!! - pobiegłem do niego i rozpoczęła się walka. Muszę przyznać, że wiele się nauczył, ale ja byłem lepszy. Szybko go podszedłem i dźgnąłem w miejscu, gdzie znajduję się serce. Ku mojemu zdziwieniu Nakamura tylko zaczął się wstać.
- Na marne się wysilasz. Nie słyszałeś? Tylko ona może mnie zabić. - Zanim zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować, zobaczyłem, że Clarisse stoi za synem Hermesa i zakuwa jego ręce w kajdany.
- Skąd się tu wzięłaś?
- Chejron mnie przysłał. Nie zadawajcie tyle pytań. Ethan będzie czekał na Was w areszcie obozowym pod okiem najlepszych herosów.
Nagle rozległ się hałas, a z ziemi wyskoczyli nasi przyjaciele.
- Tunel nas tutaj przyprowadził.
- To znaczy, że ta broń jest gdzieś w tym muzeum.
Obejrzałem się za siebie, ale Clarisse już zniknęła.
- Musimy zacząć poszukiwania. Nie mam ochoty sterczeć tutaj przez cały dzień, więc ruszamy dupy.

Przeszukaliśmy siedem pomieszczeń i zabiliśmy mnóstwo potworów, ale nigdzie nie zauważyliśmy kilkunastometrowego sierpa.
- Strych! - krzyknął Nico
Wbiegliśmy po schodach na ostatnie piętro. Drzwi były pilnie strzeżone przez dwa cyklopy, ludożerców.
- Czujesz?
- Krew, ciepła krew.
- Głodny jestem.
- Ty zawsze jesteś głodny
- Wiem. Forever hungry
- Naprawdę czuję krew.
- To heros
- Ośmiu herosów

Jeden cyklop upadł na ziemię i po chwili zmienił się w kupkę pyłu. Spojrzałem się w bok, ale nigdzie nie dostrzegłem Annabeth. Moja dziewczyna walczyła sama z cyklopami, które miały wielką ochotę ją pożreć na kolację. Podziwiałem ją za odwagę.
Po chwili drugi ludożerca znalazł sie na ziemi w postaci złotego pyłu.
- Wow...Jak ty to?...Z chorą ręką?!! Dobrze się czujesz?!!!
- Tak!
- Jakby ci się coś stało? Nie wybaczył bym sobie tego. Jesteś bardzo nie rozważna.
- Wiem, bo spotykam się z tobą.
- Ohoho Percy, ale cię zgasiła.
- To skoro te potwory już zniknęły to może wejdziemy do środka?
- Jestem za.

Sala była cała w złotych rzeźbach i obrazach. Na samym środku pokoju znajdowała się szklana kopuła, a w niej czterometrowy, dobrze mi znany sierp.
- No! To było zbyt łatwe. Tylko dwóch strażników? Podejrzane. - powiedziałem.
- Tak. Przecież wyczuwałam całą armię potworów ale teraz nie wyczuwam ich w ogóle. - wtrąciła Annabeth.
- Nie ważne. Musimy rozbić tą szybę i zabrać sierp do obozu.
- Ciekawe, co ludzie sobie pomyślą? Grupka nastolatków niosąca latarnie z ulicy.
- Coś się wymyśli

Podszedłem bliżej swojej dziewczyny, odetkałem długopis, który z mrugnięciem powieki zmienił się w orkan i z całej siły ciąłem w szybę, która z wielkim hukiem opadła na podłogę i roztrzaskała się na tysiące małych kawałeczków.Annabeth wyciągnęła rękę w stronę broni i ku mojemu zdziwieniu sierp mienił się w pierścień z wielkim, czerwonym szmaragdem.
- To wydaję mi się, że nie będzie problemu z przeniesieniem go. - założyła ozdobe na palec obok pierścionka zaręczynowego, podeszła do mnie i mocno przytuliła.
- To co teraz robimy? Jesteśmy tutaj dopiero 4 dni.
- Na razie wracajmy do hotelu. Zobaczymy co będzie dalej.






wtorek, 5 lutego 2013

Percabeth Story: Rozdział 11 - "tajemnicze muzeum"

 Hej kochani herosi!
Ciężki tydzień przede mną. Ten rozdział dedykuję: Rasmusce - Nie umrzemy! Nie możemy! Najpierw trzeba nauczyć się grać w pokera i porwać Logana i Daniela <3 ( polecam ten blog! czytajcie! ) Yunie - więcej wypadów do Tesco "Peron dziewięć i trzy czwarte!!" ( blog polecam! Czytać! ), Merr, która komentuje moje notki szczerze i za to ją wprost kocham. ( polecam jej blog! Dziewczyna, tak jak inne ma wielki talent ), Piłatowi, którego polubiłam i która kocha jeść - Tak jak ja!!! Ciastka planuję zrobić w weekend i wyślę priorytetem. Pamiętaj, że jak pokłócę się z rodzicami to zamiast do Skierniewic ucieknę do Elbląga :) (blog także polecam ), SchizllyBizlly, która bardzo fajnie pisze i dziękuję jej za to, że po prostu na tym blogspocie jest :) ( bardzo polecam jej bloga ), Natalii, za to, że komentuję bardzo dużo wpisów na stronce, której jestem adminką. Dziękuję ci za to w imieniu Alice, Arianny, Piper, Annabeth i oczywiście moim. ( polecam jej bloga. Bardzo mnie wciągnął ) dedykuję ten rozdział również Jerr, dzięki której zaczęłam publikować wszystkie swoje prace. Przez to, że dawniej zawiesiła swego bloga, poczułam potrzebę publikowania własnej kontynuacji jej bloga. Dziekuję, że mi wybaczyłaś. Niech twoja wena co do bloga z herosami rozwija się tak samo jak na blogu o One Direction. Dedykacja również dla Tysiaaa, która dopiero co zaczęła swoją przygodę na blogspocie. Odwiedzajmy jej blog. Polecam. Sama czytam i bardzo mi się spodobał. Dziękuję Wieczusii, za to, że czyta i bardzo dobrze mi się z tobą gada. Dedykacja również dla Asii, którą po prostu kocham. Pomarańczowa lodówka. Kocham to.
Polecam Wam jeszcze jeden blog: Blog Satana. Brdzo mnie zaciekawiło. Zapraszam :)
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale wrócił ksiądz, więc moja wena co do rozdziału 12 i 13 się już ukazała. Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, ale Uwaga: Rozdział pijawi się dopiero wtedy ( chodzi o 12, który spodobał sie moim koleżankom ), gdy będzie co najmniej 10 komentarzy pod tym postem. Stać Was na to! Wierzę w Was. Dacie radę!!
Dodałam ankietę dotyczącą pewnego rozdziału. Planuje napisać go z punktu widzenia Boga, ale nwm którego. Głosujcie w ankiecie. Pamiętajcie, że w mojej wyobraźni nie tylko Posejdon jest porypany :)
Miłego czytania!
Wasza Dżerr
PS   Zapraszam by luknąć stylizacje Annabeth. Przypominam o konkursie. Przewiduję nagrody. Jeśli się rozdziały w najbliższym czasie nie pojawią to znaczy, że mam karę lub umarłam :)





No super. Znalazł Nas. Wiedziałem, że coś musi się stać. Już miałem atakować, ale Annabeth mnie powstrzymała. Nakamura wyglądał bardzo dziwnie. Stał w miejscu i w ogóle się nie ruszał.
To było podejrzane.
- Mógłbym przysiąść, że ich słyszałem. Może to nie ten pokój i hotel. Przeklęte solarium. Musiało mnie oślepić? - stał tak jeszcze przez chwilę i wyszedł.
-Wydałeś Nas - krzyknąłem odwracając się do Luke'a. - Wiedziałem. Zaufaliśmy Ci, ale ty nas zdradziłeś!!!
- Percy! - powiedziała Annabeth - Chodź - złapała mnie za rękę i pośpiesznie ruszyliśmy w stronę wyjścia. Przy drzwiach posłałem Lukowi złowrogie spojrzenie. Miałem wielką ochotę go zabić.  - On Nas nie zdradził
- Skąd ta pewność? Ufasz bardziej jemu niż mnie.
- Wcale nie.
- Tak. Właśnie tak jest.
- Wiem, że to nie on, bo widziałam jak Ethan za nami leciał.
- I nic nie powiedziałaś?
- Myślałam, że się przewidziałam. Gdy odwróciłam się jeszcze raz, to jego nie było. Spróbuj zaufać Lukowi. Thalia, to nasza przyjaciółka, zasługuję na szczęście. Zrób to dla niej :)
- Robię to, bo cię kocham.
- Dziękuję...Za hotelem jest lodowisko pod gwiazdami. Może miał byś ochotę ze mną pójść?
- Ale ja nie umiem jeździć na łyżwach.
- Naucze Cię
- Muszę?
- Proszę
- A nie wolałabyś kolacji przy świecach?
- Nie! Jesteśmy w Japonii. Jutro będziemy musieli iść w poszukiwaniu broni kronosa, Wykorzystajmy ten czas.
- Dobrze. Obiecaj mi, że nic sobie nie złame.
- Obiecuję
- Nie wiem, czy umiem zaufać Lukowi. Nie Chodzi tu o zdradę, ale o te zdjęcia.
- Po pierwsze, gdybym Cię nie kochała, to na pewno bym nie zgadzała się za ciebie wyjść, po drugie Luke kocha Thalie, a Thalia kocha Luka, a po trzecie...już wiemy jak było z tymi zdjęciami.  To wszystko było dla przykrywki. Ja też nie umiem zaufać mu w 100%, ale staram się, dla Thalii, bo jest to moja przyjaciółka. Sam ostatnio mówiłeś, że nie warto wracać do przeszłości.
- Powiedziałem już, że będę się starał
- Dziękuję
- Annabeth?
- Tak
Podszedłem bliżej niej, objąłem w tali, by móc przysunąć ją nieco bliżej siebie i bardzo głęboko spojrzałem w jej piękne, szare oczy.
- Kocham Cię! - Wiem, mówiłem jej to już tysiąc razy, ale teraz poczułem jak te słowa płynom prosto do jej serca.
Annabeth przytuliła mnie, jak najmocniej potrafiła. Chciałem, by ta chwila trwała wiecznie. Jej słodki, migdałowy zapach pobudzał wszystkie moje zmysły i doprowadzał do szaleństwa.
- Ja też Cię kocham
Powoli się pochyliłem i delikatnie ja pocałowałem. To był jeden z najbardziej delikatnych pocałunków, jakich kiedykolwiek ją obdarowywałem.
Nasze ciała powoli zaczęły się od siebie odrywać.
- To ja pójdę się uszykować.
- W sumie, to ja też.
- Racja. Najdziwniejsze jest to, że mimo zimy i śniegu , jest tu naprawdę ciepło. Zauważyłeś, że ludzie normalnie chodzą tu na krótki rękawek.
- Tak. Może Zeus postanowił umilić nam pobyt tutaj? - oboje się na siebie spojrzeliśmy i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Percy. Jeśli Zeus w jakikolwiek sposób postanowił być dla  Nas miły to ja jestem łowczynią, która po śmierci pójdzie to Tartaru.
- Hahaha
- Dobra. Chodźmy. Jesteśmy po kilkugodzinnej podróży. Przydałaby mi się gorąca kąpiel. Muszę też zastanowić się, co mam założyć.
- Co powiesz na spacer po lodowisku?
- Jestem za.
- Chodźmy.


**********


Podczas, gdy Annabeth stała nad swoją torbą i zastanawiała się, co ma na siebie włożyć, ja brałem szybki prysznic. Po czterdziestu minutach oboje byliśmy gotowi do wyjścia. Annabeth założyła na siebie kremowe rurki, czarny sweter w gwiazdki, czarne botki i w rękę wzięła swoją czarną torebkę.
- Gotoey?
- Tak! Nigdy się tak nie bałem. Nigdy nawet na łyżwach nie jeździłem.
- Walczyłeś z Aresem, a nawet Kronosem. Pokonałeś tysiące potworów. Już się nawet świnek morskich nie boisz. Uratowałeś mnie z rąk Atlasa, a nawet przyzwyczaiłeś się do tego, że moją matką jest Atena, a boisz się jazdy na łyżwach?
- No mniej więcej.
- To nie takie straszne. Bardzo łatwo jest się nauczyć.
- Może
- Na pewno


Po tym wieczorze na pewno będę miał siniaki. Zaliczyłem z dwadzieścia gleb, ale nic sobie nie złamałem! Sukces! Jestem strasznie poobijany. Nie ważne. Liczy się to, że nauczyłem się jeździć. Annabeth jest świetną nauczycielką. Było naprawdę fajnie. Lodowisko nie było tak zatłoczone jak mi się wydawało. Piosenki były bardzo fajne. Przeważnie DJ puszczał kawałki moich ulubionych zespołów np. Nigtwish. Iron Maiden. Green Day, 30 second to mars i oczywiście Hollywood Undead. Do tego ostatniego zespołu miałem wielki sentyment, podobnie jak Annabeth i reszta moich przyjaciół.
- Zaraz przyjdę. Muszę tylko coś załatwić.
- Dobra, tylko obiecaj, że niczego nie rozwalisz.
- Obiecuję. To tylko kilka minut. Zaczekaj chwilkę.
- Dobrze
Zostawiłem ją na chwilę i ruszyłem w stronę budki DJ-a.
- Tutaj nie wolno wchodzić.
- Poczekaj. Mam do ciebie prośbę. Puścisz taką jedną piosenkę? - chłopak spjrzał na mnie nie pewnie i po chwili uśmiechnął się.
- Co to za dziewczyna?
- Która to twoja dziewczyna?
- Ta w długich brązowych włosach.
- Taaa...Wow, gdzie ty ją poznałeś...wygląda..wow.
- Taa..To zagrasz czy nie?
- Jasne. Dla takiej ślicznotki...Oczywiście.
- Dobra, ale nie przesadzaj. Możesz oberwać.
- Hyh. Spoko
Powiedziałem, co ma zagrać i wróciłem do Annabeth.
- Hej
- Hej. Gdzie byłeś?
- Poprosić o piosenkę
- "Ten utwór dedykuję pewnej parze. Chłopie, twoja dziewczyna to niezła laska" - Annabeth zaczęła się śmiać, mocno mnie przytuliła i delikatnie pocałowała.
- Jesteś niesamowity. - Złapała mnie za rękę i ruszyliśmy w rytm piosenki Hollywood Undead - outside. Jak ja kochałem tę piosenkę. Zawsze, gdy jej słuchałem to zastanawiałem się, jak wyglądało by moje życie z Ann jako zwykłych śmiertelników.
- To co? Idziemy na spacer? - zapytała
- Jasne
Zmieniliśmy łyżwy na zwykłe buty i ruszyliśmy w nieznane nam japońskie dzielnice.
- Ale tutaj kolorowa. Nie mieszkają tutaj sami japończycy, ale i obco krajowcy. Widzę Hiszpana.
-  Wiem. Są tutaj światełka, tańce muzyka, ale ja i tak najbradziej kocham..
- Grecję?
- Tak. Jesteśmy na Hachioji. Najpiękniejszej ulicy w całym Tokyo.
- Skąd to wiesz?
- Przeczytałam tabliczkę. Właśnie ją minęliśmy.
-  Czekaj! Widzisz to samo co ja?
- Nakamura! Dokąd on idzie?
-Śledzimy go?
- W myślach mi czytasz. Telepatejszyn xd
- No oczywiście. Musimy być tylko ostrożni.
- Chodżmy.
- Odzyskał już wzrok. Dziwne
Szliśmy za nim w bezpiecznej odległości. Syn Hermesa co chwilę skręcał w alejki. Gdyby nie Annabeth na pewno byśmy się zgubili. Dotarliśmy do wielkiego budynku z czasów renesansu z napisem "Manggha - Muzeum sztuki japońskiej"
- Jak myślisz.? Co tam jest? - zapytałem
- Nie wiem, ale wyczuwam potwory. Dużo potworów. Chodźmy. Musimy powiedzieć o tym reszcie.
- Masz rację. Zmykajmy.

**********


Wparowaliśmy do hotelu jak złodzieje uciekający przed policją. 
Wbiegliśmy do pokoju Charlesa i Silena, ale nie było ich. Sprawdziliśmy resztę apartamentów, ale tez pustka. 
- Cholera, na bogów. Gdzie oni są?
- Trzeba ich znaleźć. Obawiam się, że postanowili się rozdzielić. Ja pójdę poszukać dziewczyn, a ty szukaj chłopaków. Spotkajmy się w naszym pokoju.
- Dobra.
Pobiegłem do sali gier w poszukiwaniu znajomych. Tak, jak przypuszczała Annabeth, byli oni w sali od bilardu.
- Chodźcie! Szybko! Ann i ja musimy Wam coś powiedzieć. To coś bardzo ważnego. Zbierajcie swoje dupy, no dalej, ruszcie się.
Jechaliśmy windą na górę z wielkim pośpiechem. Ku mojemu zdziwieniu, chłopaki nie zadawali tak wiele pytań. 
Otworzyłem drzwi od pokoju mojego i Annabeth. Dziewczyny siedziały z zaniepokojoną minom na łóżku.
- Powiecie, co sie stało?
- Pewnie. Ja i Percy poszliśmy sobie na spacer i widzieliśmy Ethana. Znowu.
- Przecież nie mógł iść sam. Nie widzi
- Widocznie już jest wszystko okej. Wracając do tematu. Zachowywał się tak, jakby nie chciał towarzystwa. Pośledziliśmy go trochę. Zaprowadził Nas do muzeum sztuki japońskiej. W tym muzeum musi coś być. Wyczuwam potwory. Myślę, że nasza misja ma zawiązek z tym miejscem. Coś musi się tam zajmować. Jutro mamy pierwsze zajęcia szkolne. Musimy zejść w tunele, tak jak chcieli tego Bogowie. Trzeba obmysleć plan działania. Nie moga przewidzieć tego, co zamierzamy. Trzeba być ostrożnym.
- Niech każdy z Nas skontaktuję się ze swoim boskim rodzicem - zaproponowała Sindy
- Nie wiem, czy to wypali. Zeus zabronił Bogom wtrącania się w nasze sprawy. Czasy się zmieniają, trzeba iść na własną rękę.
- Mimo wszystko możemy spróbować.
- Zawsze można spróbować - powiedziała Thalia. - Ja zawsze mogę  szantażować swojego ojca. Powiem Herze te wszystkie jego wybryki i zdrady...
- W sumie, to można spróbować. Niech każdy z Nas skontaktuje się ze swoim boskim rodzicem.
- Jak wrócimy do obozu, to trzeba dać herosom rady. NIE ŁĄCZCIE SIĘ W PARY, BO BĘDZIECIE WYSYŁANI NA NIEBEZPIECZNE MISJE
- Hahaha słuszna uwaga.
- Dobra. To my idziemy do siebie. Spróbuję skontaktować się z starym. - powiedział Charles.

Po chwili Ann i ja zostaliśmy sami.
- Więc co robimy? - zapytałem uśmiechając się łobuzersko.
- Dzwonimy do Posejdona i Ateny, idziemy się umyć, na kolację i spać.
- To nie brzmi romatycznie
- Nie będe potworem i pozwolę, byś czasem mnie pocałował. Nie licz na więcej.
- Przynajmniej tyle
- Spróbuj się połączyć z Posejdonem
Z torby wyjąłem złotą drachmę, otworzyłem balkon i wrzuciłem monetę do fontanny.
To co zobaczyłem sprawiło, że miałem ochotę krzyczeć.
- Annabeth! Musisz to zobaczyć.
- Co?...O cholera - Stałem na balkonie wraz z Ann i spoglądaliśmy na Posejdona i Atenę, którzy leżeli na łóżku, pili szampana i Uwaga: migdalili się. O Bogowie. Pomocy. W tym momencie Annabeth zaczęła krzyczeć, a wraz z nią nasi rodzice.
- Mamo! Co ty wyprawiasz?! Co......Jak...Wy nie możecie.....Ja...
- Spokojnie nie jesteśmy razem! Ja tylko korzystam z życia. Kiedyś w końcu trzeba. Spokojnie...Do niczego nie doszło.
- To my zadzwonimy kiedy indziej. Nie przeszkadzajcie sobie - powiedziałem odciągając Annabeth od balkonu.
- O BOGOWIE! Percy..Masz w tej chwili masz mnie pocałować.
Oczywiście zrobiłem to o co mnie poprosiła. Teraz w moich koszmarach będzie Atena i Posejdon

________________________________________
Hej. Kto się spodziewał, że Atena i Posejdon razem?
Haha. Tak jakoś wyszło.
Rozdział 12 pojawi się, gdy będzie co najmniej 10 komentarzy.
Ściskam na odległość
Dżerr