czwartek, 29 stycznia 2015

Elizabeth Story: Rozdział 9 - "A myślałem, że to ja będę twoim pierwszym"

- Elizabeth! Możesz nam w końcu wytłumaczyć, co tak właściwie się tutaj się dzieję?! - Veronica krzyczała na mnie już od dwudziestu minut. Za każdym razem nie udzielałam odpowiedzi. Teraz zastanawiałam się, gdzie może znajdować się ich przyjaciel. Do obozu nie mogłam wrócić. Na głowie miałam wojnę, brak pomocy oraz grupkę herosów, którzy nawet nie wiedzieli o swoim pochodzeniu. Trudno było nawet rozpoznać, od jakiego pochodzili rodzica.
- Elizabeth! Nie karz mi się powtarzać! - Ponownie krzyknęła Veronica.
- Veronica! Zamknij się, błagam! Nie pomagasz mi. - Odpowiedziałam. Od tego ciągłego jazgotu głowa mi pękała. - Wytłumaczę wam to wszystko na miejscu.
- A gdzie idziemy? - Zapytał Simon. Jego postać mocno mnie intrygowała, ale jednocześnie odpychała. Chłopak rzadko się odzywał. Czasem wydawało mi się, że całą tę sytuację odbierał w żart.
- Do mnie - Odpowiedziałam, skręcając w piętnastą aleję. Niestety za rogiem czekała na nas nie miłą niespodzianka.
- Lizzy...kochana. - Naprzeciw mnie stał Drake wraz z minotaurem, który w swoich ohydnych dłoniach trzymał nieprzytomnego Martina.
- Drake. - Wypowiedziałam to imię z lekką pogardą. - Czemu twoja obecność tutaj wcale mnie nie dziwi? Wypuść chłopaka! - Rozkazałam.
- Dlaczego miałbym go wypuścić? Masz ochotę wskoczyć mu do łóżka? Myślałem, że to ja będę twoim pierwszym. Być może się myliłem. - Chłopak stał zaledwie dziesięć centymetrów ode mnie. Na karku czułam jego ciepły, miętowy oddech. Nadal byłam w nim zakochana, nie potrafiłam zapomnieć o kimś takim jak on.
- Daj spokój Drake. - Odepchnęłam chłopaka na bok i rzuciłam się na minotaura. Mój nowy plan to brak planu. Drake uderzył głową o kamienną ścianę kamienicy i wywrócił się na ziemię. Veronica od razu zareagowała. Rzuciła się na ledwo przytomnego chłopaka i zaczęła walić w niego pięściami. Patricia trzymała mojego starego przyjaciela, natomiast Simon postanowił mi pomóc.
- Ja spróbuję go zabić, ty zajmij się Martinem! - Krzyknęłam. Ta walka nie należała do trudnych, ale potrafiła nieźle zmęczyć. Udało mi się wspiąć na kark olbrzyma, lecz ten zaczął się wić, co sprawiło, że o mały włos nie spadłam. Z kieszeni wyjęłam swój sztylet i mocno dźgnęłam potwora w ramię. Jednak to nic nie dało.
Wpadłam na pomysł, żeby zabić go jego własnym rogiem, czyli najlepszą bronią na minotaury. Żeby jednak to zrobić, musiałam go oślepić.
Simon radził sobie doskonale. Powoli znosił swojego przyjaciela na ziemię. Drake leżał na kamiennej posadzce nie przytomny, a dziewczyny związywały go sznurówkami z trampek. Ciekawy pomysł, ale pragnącego zemsty herosa nawet różowe sznurówki nie powstrzymają.
Potwór nadal miotał się na wszystkie strony,lecz teraz nie przeszkadzało mi to za bardzo. Stałam na jego nosie, próbując wbić sztylet w jego oko. Zauważyłam, że minotaur nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi. Zupełnie jakby mnie tutaj nie było. Traktował mnie, jak zwykłego śmiertelnika. Byłam pewna, że to wszystko przez ten naszyjnik.
Wspięłam się jeszcze wyżej i z całej siły wbiłam broń w jego spojówki. Minotaur zawył z bólu, a jego ryk wywołał na moim ciele dreszcz przerażenia.
Po kilku minutach w końcu udało mi się wspiąć na czubek jego głowy. Zauważyłam, że Martin był już na ziemi, a jego znajomi próbowali go ocucić. Sztyletem przecięłam róg potwora, a ten ponownie zawył.
- Jak mam wbić ten róg w jego serce? - Pomyślałam. - A może by tak. Zwariowałaś...dobra na trzy. Raz, dwa, trzy! - Zeskoczyłam z jego głowy. Spadałam, obijając się o ciało olbrzyma, aż w końcu wbiłam róg w jego serce. Miotaurus ponownie ryknął, a ja wisiałam sobie dwa metry nad ziemią, rękami trzymając się rogu, który tkwił w jego sercu. Lepszej walki nie mogłam sobie wyobrazić. Nagle jednak potwór zmienił się w złoty pył i zaczęłam spadać na ziemię. Simon podbiegł i w ostatniej chwili złapał mnie, ratując przed mocnym upadkiem.
- Dziękuję. - Powiedziałam, ciężko dysząc. Cała ta walka mocno mnie zmęczyła. - Co z Martinem i Drake'em? - Zapytałam podbiegając do związanego, dawnego przyjaciela.
- Drake nadal jest nieprzytomny, a Martin już czuje się lepiej. Jesteś nam winna dokładne wytłumaczenia.- Powiedziała Patricia, puszczając mi oczko.
- Obawiam się, że nie uwierzycie w to, co wam powiem. - Odparłam pod nosem, ale z uśmiechem na twarzy.
- Właśnie widziałam twoją walkę z czterometrowym, włochatym, rogatym olbrzymem. Nic już nie jest dla mnie nieprawdopodobne.
- Opowiem wam wszystko, ale najpierw musimy zabrać tego pana w pewne miejsce. - Te słowa wypowiedziałam wskazując na Drake'a.
- Ok, ale byś mogła się pośpieszyć? Będziemy mieć zaraz towarzystwo. - Dodała Veronica, z lekką paniką w głosie.
Wyjrzałam za kamienną ścianę i nie zobaczyłam nic niepokojącego. W naszą stronę zmierzała grupka herosów z obozu, a na ich czele biegła Eveline. Tak bardzo chciałam się z nią zobaczyć, ale nie mogłam. Obiecałam Atenie, że będę śmiertelniczką, zwykłym człowiekiem.
- Bez obaw. My zmykajmy, a oni zajmą się Drake'm. - Po tych słowach nowi herosi ruszyli prosto za mną do domu, w którym obecnie mieszkałam.

***

               Siedzieliśmy w pokoju, w zupełnej ciszy, gdzie nikt nie odzywał się nawet słowem. Martin siedział na moim łóżku ze spuszczoną głową, natomiast Simon wraz z dziewczynami spoglądali na moją tablicę korkową ze zdjęciami. 
- Słuchajcie. Bogowie greccy istnieją do dziś i nie są tylko antyczną historią. Tak jak dawniej bywało, zdarza się, że mają ze śmiertelnikami dzieci. Mój tata jest synem Posejdona, a mama córką Ateny. Oboje są herosami, tak samo jak ja. Niestety herosi ścigani są przez potwory i nie wszyscy są w stanie przeżyć. Jednak to teraz nie jest istotne. Otóż osiemnaście lat temu, Gaja i Uranos powstali, by zemścić się za śmierć swojego syna - Kronosa. Uranos został pokonany przez młodą heroskę, natomiast Gaja uciekła, zapadając w głęboki sen. Jednak teraz ma w planach się przebudzić i zemścić się na nas wszystkich. Nadchodzi kolejna wojna. Jedynym bezpiecznym miejscem dla półbogów jest obóz herosów. To właśnie tam się udacie. - Popijając melisę czyli herbatę uspokajającą. 
- Co za heroska pokonała Uranosa? - Zapytał Martin. Obawiałam się tego pytania. Nie chciałam powiedzieć, że to ja. Musiałabym tłumaczyć, że tak szybko dorosłam z tego i z tego powodu, że mam takie potężne moce, ponieważ to i to...Nie miałam zamiaru mówić im prawdy. Dowiedzą się w swoim czasie. 
- Nie wiem. Miała potężne moce, choć była zaledwie dzieckiem. - Odpowiedziałam. 
- Zaprowadzisz nas do obozu? - Simon zadał pytanie z lekką irytacją. 
- Nie. Ja tego zrobić nie mogę, ale znajdę kogoś, kto was zaprowadzi. - Na myśli miałam Eveline. 
- I ja niby mam w to wszystko uwierzyć?! Krzyknął Simon. Jego wybuch agresji mocno mnie zaskoczył i zdenerwował, ale starałam się opanować. - Mam uwierzyć w to, że jakiś stary dziad, który zostawił moją mamę, gdy była w ciąży jest greckim bogiem?! Że oni nadal istnieją?! Ty jesteś nienormalna! Wariatka! A wy?! - Wskazał na swoich przyjaciół. - Wy jej w to wierzycie? Co się stało z moimi przyjaciółmi?! - Zapytał chłopak, nadal się unosząc.
- Simon, uspokój się. - Powiedział Martin, podchodząc do swojego kolegi. - Tak. My jej w to wierzymy. Dziewczyna uratowała nam życie, a zwłaszcza mnie. Zabiła potwora. Usiądź i przemyśl sobie to wszystko jeszcze raz. - Chłopak zrobił to, o co poprosił jego przyjaciel. Usiadł na łóżku i spuścił głowę. 
- Kim był ten chłopak, który stał razem z potworem? - Kolejne pytanie, którego nie chciałam usłyszeć. Nadal ciężko mi było o tym mówić. 
- To był mój przyjaciel. Znamy się tak naprawdę od dziecka. Jest wnukiem Zeusa i Hadesa, a od wakacji także zdrajcą. Teraz jest przywódcą armii Gai. - Wypowiedziałam te słowa z nadzieją, że jest to kłamstwo. 
- Dosyć tego! Nie będę tutaj tak siedział. Wychodzę. - Powiedział Simon i zniknął za drzwiami. 
- Nie rozumiem go. Stał się taki od momentu, kiedy ty się pojawiłaś. Teraz dowiedział się, że jego ojciec tak naprawdę żyje, ma się dobrze i jest bogiem. - Odruchowo wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Simona, siedzącego na ławce przed kamienicą. W jego stronę szła grupka chłopaków, nowi przyjaciele Drake'a. Simon był w niebezpieczeństwie. 
Z szuflady biurka wyjęłam dwie ostatnie perły od dziadka. Teraz była pora je wykorzystać. 
- Na dół. Szybko. - Wszyscy zbiegliśmy do Simona. W ostatniej chwili przed atakiem rzuciłam perłę na ziemię, złapałam wszystkich za rękę i zniknęliśmy. 
               Obóz herosów. Znów poczułam ten zapach lasu i przyjazną dla wszystkich atmosferę. Nie mogłam tutaj zostać. 
- Witajcie w moim świecie. - Powiedziałam i ponownie zniknęłam. Tym razem sama. Po raz kolejny. 

___________________________________

Tak, tak...dodałam rozdział juhuuuu....w końcu ^^ 
I od jutra zaczynam ferie (pomjamy fakt, że ferie mam od poniedziałku, bo leże w łóżku chora i z tajemniczymi krwotokami z nosa xd). Z ocen nie jestem dumna. 6 zagrożeń wtf? To pewnie przez te ciągłe wagary itp. Tata grozi mi zawodówką, a ja mu się nie dziwię i nadal się buntuje. Dżerr taka buntowniczka ohohohoho. 
Mam dla was mini niespodzianką, ale nie dla wszystkich. A co dokładnie? Zwiastun :D A raczej spojler bloga. Krótki schemat co i jak, w postaci filmiku, zwiastunu, jak kto woli. 
Oglądacie na własną odpowiedzialność. 
Zwiastun wykonała Julie Jackson tak samo jak wygląd bloga ^^  Dziękuję kochana. 
PS 26 grudnia znów byłam w Starachowicach u Julie i Tajemniczej jej ^^ 
Rozdział nawet długi w następnym tygodniu pojawi się 10 itp. 
Co tam u was? Jak oceny? Ferie może? Jakie plany? 
KOMENTUJCIE!!!
#KISSKI #LOVKI #PERCY#JA#POZDERKI
Dżerr <3