wtorek, 8 lipca 2014

Elizabeth Story: Rozdział 3 - "W Obozie Herosów mamy zdrajcę. Mojego przyjaciela..."

Witam Was drodzy herosi.
Ten post, jak sam tytuł mówi jest rozdziałem.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Chciałam Wam oznajmić, że znów poczułam tą kochana pasje do pisania herosów. Gdy chodzę wieczorem z psem na spacery - w uszach słuchawki i muzyka, a w głowie wydarzenia, które poznacie w rozdziałach. Czuję się jak Elizabeth. 
Także mam nadzieję, że będzie się Wam miło czytało.
Rozdział dedykuję osobie, która znów zachęciła mnie do pisania. - Julaa kocham mocno i dziękuję. A już nie długo wspólny wyjazd nad zaporę. Dedykuję też Pati
A więc zapraszam na rozdział :D
Dżerr
___________________________________________

               Pojawiłam się w Pawilonie Jadalnym, akurat w porę kolacji. Nie było mnie cały dzień. Nie sądziłam, że ten czas tak szybko mija.
Oczy wszystkich herosów były skierowane prosto na mnie. Każdy zastanawiał się, co robię.
Jednak ja po prostu wstałam i starałam się nie zwracać na nich uwagi.
- Grupowi! - Krzyknęłam. W moim głosie można było wyczuć władczą nutę, ale jednocześnie zszokowanie i smutek. - Za dwadzieścia minut spotykamy się w Wielkim Domu, w sali wojennej. Nie spóźnijcie się! W Obozie mamy zdrajcę. - Na słowie "zdrajca", głos mi się załamał. Jednak nie chciałam by, ktoś to zauważył, dlatego szybko wzięłam swój plecak na plecy i ruszyłam w stronę miejsca spotkania.
Usiadłam na krześle i czekałam w ciszy. Po kilkudziesięciu minutach pojawili się wszyscy grupowi oraz Chejron z Panem D.
- Co się stało? - Zapytał centaur.
- Atena została porwana. Planowałam ją uwolnić, dlatego w nocy się wymknęłam razem z Drake'm. Gdy jechaliśmy taksówką na lotnisko, słyszałam jego rozmowę z kierowcą. Usłyszałam jaki ma plan. Drake miał zaprowadzić mnie prosto w pułapkę, a Atena jest przynętą, do ściągnięcia mnie. Drake jest zdrajcą. Gaja powraca, by zniszczyć wszystkich herosów.
- Drake? - Zapytała Eveline. - Nasz Drake. Nie, to nie do wiary.
- Niestety, taka jest prawda. - Wtrącił Chejron. - Od dawna przeczuwałem, że ten chłopak coś knuje. Nie pozostało nam nic innego, jak stworzenie nowej bariery, by Drake nie mógł wejść na teren obozu.
- Ale jak, mamy to zrobić? - Zapytałam.
- Istnieje tylko jeden sposób. Trzeba poprosić Zeusa. Jutro, kilkoro z Was wybierze się na wycieczkę na Olimp. Postarajcie się go ubłagać.
- A jeśli się nam nie uda?
- Nie przyjmujcie tego do wiadomości. Jesteście herosami. Musi się wam udać.
Rozkaz Chejrona był jasny. Musimy go posłuchać. Tylko Zeus może sprawić, że bariera chroniąca obóz nie będzie wpuszczała zdrajcy.
Wszyscy Grupowi rozeszli się do swoich domków. Już miałam wracać do siebie, gdy centaur zagrodził mi drogę.
- Elizabeth? - Wypowiedział moje imię ze współczuciem.
- Tak? - Odpowiedziałam
- Podaj godzinę zbiórki i zbierz sobie ekipę. Wszyscy razem musicie przekonać Bogów. Oni mogą wam pomóc. Jednak musisz pamiętać, że jesteś dowódczynią i to ty masz ostatnie zdanie, lecz słuchaj innych, bo jeśli będziesz za bardzo podlegała sobie, to może cię to zgubić. Nie mów złego słowa na swojego starego przyjaciela. Nie zapominaj, że jest on i nadal będzie wnukiem tego najważniejszego Boga.
- Zapamiętam twoje rady Chejronie. Dziękuję.
- Z twego zachowania można wywnioskować, że jesteś bardzo podobna do swojej matki. Uważajcie na siebie.
- Tak jest! - Po tych słowach opuściłam Wielki Dom i pobiegłam w stronę domku Hermesa, by porozmawiać z Davidem. Chłopak ma siedemnaście lat i jest grupowym. Z tego, co mi wiadomo w obozie mieszka od szóstego roku życia. Przybył tutaj sam, gdy ścigała go jedna z gorgon - Meduza. David zawsze chętnie mi pomaga i wiem, że mimo tego, że nie za bardzo się lubimy, zawsze stanie po mojej stronie ze względu szacunku do mnie i do mojej rodziny, który, jak mów Chejron jest dumą obozu.
Zapukałam do drzwi i czekałam, aż ktoś zechce mi je otworzyć.
- Hasło, proszę. - Powiedziała dziewczyna, która lekko uchyliła drzwi. Nazywała się Jessica.
- Brak hasła. - Odpowiedziałam. Dziewczyna uśmiechnęła się i ręką zachęciła mnie do wejścia. - Gdzie David? - Zapytałam.
- Tutaj jestem. - Odwróciłam się. - Za mną stał chłopak o krótkich, blond włosach i brązowych oczach. - W czymś ci pomóc? - Zapytał mrużąc oczy. - Chodzi o Drake'a?
- Nie. Jest zdrajcą i nie zamierzam o nim rozmawiać. Chciałabym, żebyś był w mojej ekipie, podczas jutrzejszej wyprawy na Olimp. Zbiórka o godzinę ósmej pod sosną Thalli. Mógłbyś przekazać innym grupowym?
- Pewnie. To wszystko?
- Tak. Pamiętajcie, aby wstać wcześnie i coś zjeść. Nie wiadomo ile będziemy w siedzibie Bogów.
- Zrozumiałem.
- W takim razie już będę szła. Dzięki za pomoc. - David odprowadził mnie wzrokiem do drzwi i zniknął.
               Stałam pod prysznicem już od piętnastu minut. Pozwoliłam, by ciepła woda obmyła mnie ze wszelkich, niebezpiecznych myśli. Chciałam zapomnieć o całej tej sytuacji, ale po prostu nie potrafiłam. Z Drake'm przyjaźniłam się od urodzenia, no może nie dosłownie. Otóż, gdy się urodziłam, bardzo szybko dorastałam. Zatrzymałam się z rozwojem, na pięć lat. Siedem miesięcy po wojnie urodził się Drake. Można powiedzieć, że widziałam, jak dorasta. Gdy powinny wybić moje szóste urodziny, znów zaczęłam rosnąć. Dlatego mam osiemnaście, a nie dwadzieścia lat. Jestem w tym samym wieku, co Drake. Wszystko przez magię Hekate, w której mój dziadek mieszał palce.
Wyszłam z pod prysznica ubrana w piżamę. Kierowałam się w stronę łóżka, lecz nie było ono wolne. Leżał na nim mój stary przyjaciel.
- Co ty tu robisz? - Zapytałam, chwytając do ręki sztylet.
- Chce z tobą porozmawiać.
- Nie mamy o czym. - Powiedziałam ze złością w głosie. - Wynoś się, albo pójdę po Chejrona.
- Elizabeth...- Powiedział próbując do mnie podejść.
- Powiedziałam wynoś się. Nie chce cię znać. Przysięgłam na Styks, że cię zabije. Chcesz, by ta przysięga spełniła się teraz?
- Lizzy - Gdy usłyszałam swoje przezwisko z dzieciństwa, wypływające z jego ust, do oczu podeszły mi łzy. Dlaczego on trzyma z Gają? Czy ja czymś mu zawiniłam?
- Nie mów tak na mnie. Nie jesteśmy przyjaciółmi, lecz wrogami. Wynoś się. - Chłopak nie posłuchał. Szybko do mnie podszedł, obezwładnił ręce i pocałował, a dopiero później zniknął.
Położyłam się do łóżka z nadzieją, że dzisiejszy dzień okaże się tylko koszmarem, które nawiedzają każdego herosa. Nie mogłam się bardziej mylić.
Znajdowałam się w obozie, w tłumie herosów. Na środku było puste miejsce, a po drugiej stronie polany stała Gaja wraz z jej armią i Drake'm. Obok mnie stały dwie dziewczyny, których nigdy nie widziałam oraz wysoki chłopak o dłuższych, blond włosach. Przyglądał się wrogom.
- Bez przywódcy wasz obóz pójdzie do odstrzału. - Powiedział stary przyjaciel. - Gdzie jest Elizabeth. - Odpowiedziała mu cisza. Chciałam wybiegnąć na środek, ale nie mogłam. Nie mogłam się nawet odezwać. Co się dzieje?
Nagle tysiące strzał poleciało prosto na nas, powodując masowy mord wojenny.

_______________________
Proszę o komentarze :D
Dżerr