sobota, 25 kwietnia 2015

Elizabeth Story: Rozdział 12 - "To już takie oklepane"

Rozdział ze specjalną dedykacją:
Dla mojej kochanej Julie i Tajemniczej, dla Endżi, Dla Ad, dla Huberta i oczywiście dla Juliana.


Elizabeth

- Mama, mama, mama. - Mała Clarisse raczkowała w ogrodzie w stronę swojej mamy - Annabeth. Dziewczynka była zaledwie malutkim dzieckiem i nie potrafiła zrozumieć tego kim jest lub tego co właśnie się dzieję w świecie herosów. Może nie miała takich mocy, jak jej starsza siostra, ale na pewno była wielkim herosem.
Jej rodzina była bardzo szczęśliwa. Żyli w dostatku i w miłości. Percy i Annabeth najbardziej na świecie kochali właśnie swoje córki - Elizabeth i Clarisse.
- Annabeth!  Córka Ateny odwróciła się i ujrzała swojego męża. Biegł w jej stronę z Orkanem w ręku. Za nim podążała grupka herosów z armii wroga. - Annabeth. Weź Clarisse i uciekajcie stąd. - Annabeth była rozsądną kobietą. Jako córka Ateny potrafiła znaleźć rozwiązanie nawet do najgorszego problemu. 
Kobieta wzięła swoją małą córkę na ręce i zaczęła biec w stronę lasu, aby tamtędy dostać się do Obozu Herosów. Niestety drogę ucieczki zablokował jej młody chłopak, którego doskonale znała. Był to syn Nico i Thali, przyjaciół Annabeth, a jednocześnie przyjaciel Elizabeth, od niedawna zdrajca.
- Drake, przepuść mnie! - Krzyknęła kobieta. Miała zaprowadzić córkę do obozu i wrócić, by pomóc mężowi w walce.
-Przepraszam Annabeth, ale nie mogę. - Annabeth nie spodziewała się takiego zachowania. Drake zamachnął się na córkę Ateny, powodując, że się wywróciła, głową uderzając o pień drzewa. Nie obchodziło ją własne bezpieczeństwo, lecz bezpieczeństwo Clarisse.
Niestety było już za późno. Drake wziął dziewczynkę na ręce i zniknął za pomocą Metody Cienia.
              
Kolejny sen, a raczej koszmar. Sny herosa nigdy nie oznaczały nic dobrego, lecz teraz miałam taką malutką nutkę nadziei, że nie był to sen proroczy. Bo przecież, niby po co Clarisse miałaby zostać porwana?
Tak naprawdę do głowy przychodziły mi najgorsze scenariusze. Jednak z każdą minutą wszystko zaczęło mi się ze sobą łączyć. Atena została porwana, by dorwać mnie. Nie udało się, więc porwali moją siostrę. Naprawdę? To już jest takie oklepane. Nie mogliby wymyślić czegoś oryginalnego?
Spojrzałam na kalendarz. Oh Bogowie! Jutro nadejdzie czas bitwy! Clarisse ma po prostu odwrócić moją uwagę od tego całego zamieszania. Teraz nie wiedziałam co mam robić. Byłam w tak zwanej kropce czyli na rozdrożu dróg.
Miałam dwa wyjścia. Albo dołączę do walki, a potem uratuję Clarisse, albo uratuje siostrę i świat zniknie, no chyba, że jakimś cudem zdążę jeszcze na walkę, ale szanse są naprawdę nikłe. Zdecydowanie wybieram tę drugą opcję. Bezpieczeństwo rodziny stawiam ponad życie.
Mimo wszystko, nie wiedziałam, gdzie rozpocząć poszukiwania. Moje skupienie przerwał głos dochodzący z lusterka w moim pokoju.
- Lizzy! Musisz nam pomóc! - W tle widziałam ogień i słyszałam głośne huki. - Obóz został zaatakowany. Ewakuujemy się jak najszybciej się da, ale mimo wszystko potrzebne nam twoje wsparcie. Nie mogę dłużej rozmawiać. Kocham cię siostra. - I połączenie zostało przerwane. Kolejne problemy na głowie. Czy to się kiedyś uspokoi. Chyba zaczynam pragnąć być normalnym śmiertelnikiem.
Poszukiwania siostry postanowiłam rozpocząć od miejsca jej porwania. Tylko, jak ja się dostanę tak daleko?
- Elizabeth, jednak masz coś po ojcu. Glony zamiast mózgu! - Powiedziałam sama do siebie.- Paul! Paul! Potrzebuje pomocy! - Krzyknęłam biegnąć do kuchni. - Masz samochód, prawda? Pożycz mi go! Muszę uratować świat!
- Skoro to takie konieczne, to proszę bardzo, tylko niech wróci do mnie bez wgniecenia i śladów kopyt na dachu, dobrze? - Zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Dobrze. - Odpowiedziałam. - Dziękuję! - Wzięłam kluczyki do ręki i pobiegłam do samochodu.
Czarny mercedes z najnowszą generacją, najnowszy rocznik. Oczko w głowie Paula. Musiałam na niego uważać.
               Usiadłam za kierownicą i włożyłam kluczyki do stacyjki. Lusterka ustawione. Zdałam prawo jazdy za pierwszym razem, ale jazda samochodem, a raczej prowadzenie go była dla mnie koniecznością. Włączyłam w radiu stację herosów i pojechałam w stronę obozu. Nie czułam się jak heros. Czułam się jak jakiś prywatny detektyw.
Korki na ulicach Nowego Jorku w niczym mi nie pomagały. Było bardzo wcześnie, bo zaledwie ósma. Ludzie spieszyli się do pracy, do szkoły bądź na uczelnię. To miasto zawsze żyło. O każdej porze dnia i nocy.
Na Long dojechałam około godziny dziewiątej trzydzieści. Skręciłam w zadbaną uliczkę po lewej stronie i dalej jechałam prosto. Wbiłam kod do bramy i zaparkowałam przed garażem.
Spojrzałam na Obóz. Unosiła się nad nim szara kopuła z dymu. W oczach pojawiły mi się łzy. Co się stało? Kto tak zniszczył obóz?
Nawet nie potrafiłam myśleć o tym, co dokładnie się tam stało?
W domu nie było nikogo. Wiedziałam, że rodzice pojechali do Obozu Jupiter, albo szukają mojej siostry.
Na lodówce zobaczyłam kartkę z moim imieniem. Zdjęłam ją z lodówki i zaczęłam czytać.
Kochana córeczko! 
Wojna się zaczęła. W obozie, na strychu, w czerwonej skrzyni znajdują się fiolki z ogniem greckim. 
Zabierz je i dostarcz do Obozu Jupiter.
Tata i ja dołączymy, gdy tylko odnajdziemy Clarisse.
Nie szukaj jej pod żadnym pozorem! 
Kochamy
Rodzice.

_______________________________________________
Rozdział krótki, ale tak mam napisany. W sobotę pojawi się kolejny. To znaczy w sumie nie wiem xd. Bo najprawdopodobniej na majówkę przyjeżdża Julcia i Tajemnicza, więc chyba raczej nie będziemy siedzieć przed komputerem, gdy znów możemy spędzić czas ze sobą! <3 
Rozdział jest opóźniony, ponieważ w tym tygodniu miałam dużo sprawdzianów i kartkówek :( A w weekend mnie nie było w mieście, na spontanie wyjechałam z moim chłopakiem do Kleszczowa, wybaczycie mi? 
Proszę o komentarze!
Ściskam
Dżerr

sobota, 11 kwietnia 2015

Elizabeth Story: Rozdział 11 - "Hej ho, hej ho...na wojnę by się szło..."

Simon
- Nie jesteś wyjątkowy. Tak właściwie to chodzi mi o to, że każdy domek w obozie, nawet domek Hadesa ma swoją historię. Otóż pozwól, że opowiem ci wszystko po kolei.. Gdy miałem czternaście lat, znalazłem pewnych herosów. Rodzeństwo: Nico di Angelo oraz Bianca di Angelo. Bianca była starsza od swojego brata, lecz niestety zginęła w walce, natomiast Nico po prostu zniknął. Jak się później okazało, jest to syn Hadesa. Nico tak samo jak ja, założył rodzinę z heroską - Thalią Grace, córką Zeusa. Z tego związku urodził im się syn, który dorastał razem z naszą córką. - Z uwagą słuchałem opowieści Percy'ego. - Trzy lata później, siostrze Annabeth - Clarze urodziła się córka - Eveline. Jednak w te wakacje Drake, syn Nico przeszedł "na złą stronę mocy". Został zdrajcą. Chce cię po prostu uświadomić, że ty także w obozie możesz być spostrzegany jako zdrajca. Tak naprawdę, gdy tylko cię zobaczyłem miałem wrażenie, że jesteś potomkiem Hadesa, dlatego właśnie skontaktowałem się z Nico. Obiecał, że jutro rano przybędzie do obozu, by móc się z tobą zobaczyć. Mam nadzieję, że się jakoś dogadacie. Poza tym mam przeczucie, że jesteś dość ważnym pionkiem w całej tej grze Gai. 
- Mi też się tak zdaje, Percy. - Wtrąciła Annabeth. 
- W sumie to wszystko, o czym chciałem z tobą rozmawiać. Nie będę cię już zatrzymywał. Wracaj do obozu, pewnie jesteś zmęczony. - Po tych słowach podziękowałem i odszedłem w stronę drzwi. - A czekaj jeszcze chwile! Ostatnia i w sumie najważniejsza sprawa. Nigdy nie wolno ci zapomnieć o tym, co właśnie ci powiem. - W jego oczach widziałem pewność siebie.
- Tak? - Zapytałem. Rzeczywiście byłem bardzo zmęczony i jak najszybciej chciałem wrócić do obozu.
- Łapy precz od mojej córki. To moja księżniczka. - Nie sądziłem, że właśnie to usłyszę. Uśmiechnąłem się pod nosem i odszedłem.
Elizabeth


               Jedynymi herosami, z którymi mogłam utrzymywać kontakt byli moi rodzice. Tak jak co wieczór, do umywalki w łazience wrzucałam złotą drahmę i prosiłam boginię Irys o rozmowę z rodzicami. W umywalce pojawił się obraz moich najbliższych. Siedzieli razem w salonie, lecz naprzeciw nich stał chłopak, którego wcześniej uratowałam i przyprowadziłam do obozu - Simon.
- Łapy precz od mojej córki. To moja księżniczka. - Po tych słowach taty, myślałam, że wybuchnę śmiechem. Tata zawsze był bardzo opiekuńczy, ale nigdy nie powiedział czegoś takiego do jakiegokolwiek chłopaka. Gdy tylko Simon wyszedł, odezwałam się. 
- Halo, halo. Księżniczka się kłania. - Powiedziałam, jednocześnie się śmiejąc. 
- Elizabeth! Ty to wszystko słyszałaś? - Zapytała mama. Ona także się śmiała.
- Tak mamo. Tata chyba chciał być poważny, ale mu trochę nie wyszło. Wyglądał jak psychopata. - Nie mogłam się przestać uśmiechać. To było naprawdę zabawne.
- Też tak uważam. - Mama uśmiechnęła się i mocno wtuliła się w ramię taty.
Tęskniłam za domem, za rodzicami, za małą Clarisse. Nie darowałabym sobie, gdyby coś jej się stało.
- Opowiedzcie co nowego. Jakieś nowe plany, informacje? - Poprosiłam. Rodzice wiedzieli, że w końcu przestanę się dostosowywać do rozkazów Ateny. Wiedzieli, że wezmę udział w ostatecznym starciu, a co więcej, popierali mnie w tym. Dla mnie, jak i dla rodziców trzy kwestie były najważniejsze: czcij bogów, walcz za bliskich, nie poddawaj się.
- Tak. Dowiedziałem się, że Gaja przebudzi się dokładnie za dwa tygodnie. W tym czasie herosi z Obozu Herosów ewakuują się do Obozu Jupiter. Tam będą przygotowywać się do ataku armii Gai. Z tego co wiem, rzymianie będą walczyć razem z nami i to właśnie tam musisz się udać, by przejąć dowództwo od Eveline i poprowadzić greków do walki. Pamiętaj o naszyjniku. Nie zdejmuj go, aż do momentu pojawienia się w Obozie Jupiter. - Tata zrelacjonował mi wszystko, co mógł. Teraz musiałam działać sama, obmyślić odpowiedni plan. Jednak bez niczyjej pomocy byłoby naprawdę ciężko.
- Dzięki tato. Muszę już kończyć. Kocham was. Uściskajcie ode mnie Clarisse. Pa. - Po tych słowach zakręciłam kran, jednocześnie się rozłączając. - I co ja mam teraz zrobić? - Zapytałam sama siebie. Musiałam się odprężyć.
Położyłam się w pustej wannie, zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać. - La, la, la, la, la...Hej ho, hej ho, na wojnę by się szło, hej ho, hej ho, hej ho, hej ho, hej hoooooo.
- Elizabeth? - Głos babci bardzo mnie wystraszył. Nie spodziewałam się, że ktoś wejdzie do łazienki, w momencie mojej "medytacji". Babcia tak mnie zaskoczyła, że aż uderzyłam głową o wannę.
- Babciu, nigdy więcej tak nie rób. Strasznie się wystraszyłam. - Powiedziałam ciężko dysząc. Moje serce biło zdecydowanie szybciej. - Przepraszam babciu. Wiem, trochę się zasiedziałam w tej łazience. Ja, ja....ja już wychodzę. - Powiedziałam lekko speszona.
- Jeśli jest ci wygodnie w tej wannie, to możesz sobie leżeć. Mi to nie przeszkadza. Przyszła do ciebie poczta z Obozu Herosów, pomyślałam, że pewnie będziesz chciała ją odczytać. - Babcia Sally podała mi kopertę i opuściła pomieszczenie.
Postanowiłam jeszcze trochę tutaj zostać. W końcu łazienka to takie małe, domowe królestwo wody, a jako wnuczka Posejdona miałam prawo dobrze się tutaj czuć.
Otworzyłam kopertę, a moje serce po raz kolejny zaczęło szybciej bić. Jeszcze chwila i zejdę na zawał. Hmmm...czasem myślałam, że jestem bardzo podobna do taty, że mam glony zamiast mózgu.
              Na papierze zobaczyłam pismo Eveline. Mimo wszelkich zakazów, skontaktowała się ze mną. Na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Byłam szczęśliwa.

Kochana siostrzyczko!
                Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęsknie i jak bardzo nam ciebie tutaj brakuje.
Nie wiem, jak przez tyle lat wytrzymywałaś na stanowisku przywódcy? Ja sobie nie radzę.
Chciałabym, abyś wiedziała, że udało nam się schwytać Drake'a, ale niestety uciekł.
Nie potrafię nawet stwierdzić w jaki sposób to zrobił. Gdy go schwytaliśmy, kompletnie nie kontaktował, lecz gdy zaczął odzyskiwać przytomność, mamrotał pod nosem takie zdania: "Po co jej była ta przysięga? Elizabeth, no po co? Kocham cię. Rozumiesz? Kocham cię, a ty przysięgłaś na Styks, że mnie zabijesz. Przykro mi, ale to ty zginiesz z mojej ręki". Czyś ty już do reszty zwariowała? Przysięgłaś na Styks, że zabijesz NASZEGO przyjaciela? Czy ty aby dobrze się czujesz? To nie było z twojej strony rozsądnym wyczynem. Zaczynasz się zachowywać jak wujek Percy. Czy ci się zrobiły glony zamiast mózgu? No dobra. Nie będę marnować ci czasu i przejdę do najistotniejszych rzeczy. Potrzebujemy twojej pomocy. Mamy dziś 19 września. Równo 3 października Gaja (ta lafirynda od siedmiu boleści) się przebudzi, a nocą z 2 na 3 października cały obóz zostanie ewakuowany do Obozu Jupiter. Gaja zaraz po swoim przebudzeniu najprawdopodobniej zaatakuje obóz herosów, ale nie zastanie nas tam. Dzień później zaatakuje rzymian. Drake, zanim zniknął, powiedział mi (jako starej przyjaciółce), że odbędzie się walka przywódców. To nie jest moja walka Lizzy. Ja nie jestem przywódcą, lecz jego zastępcą. Ja nie mam szans z Drake'm w walce, ale ty tak. Wróć na wojnę, przejmij dowództwo i skoro musisz, to zabij go. Mam dopiero 15 lat, a ty masz 18, on tak samo. On ma  moce wnuka Hadesa i Zeusa, ty masz mądrość Ateny (której czasem ci brakuje, ale pomińmy to) i posiadasz władzę nad wodą. Dlatego może to trochę egoistyczne z mojej strony, ale ja z nim walczyć nie będę. Proszę, Elizabeth poprowadź obóz do walki.
Nie odpisuj, będę po prostu czekała.
Kocham cię siostro.
Do zobaczenie. 
Eveline.

PS  Zapomniałam dodać. Simon okazał się synem Hadesa, a jak znaleźliśmy Drake'a, to był on związany różowymi sznurówkami. Niezły patęt.
Jeszcze raz się żegnam. 
Tęsknie. 

Przeczytałam wiadomość od siostry ze łzami w oczach. Oczywiście, że wezmę udział w walce, przejmę dowództwo, poprowadzę herosów do bitwy, to ja stoczę walkę z Drake'm. To moja walka i dotrzymam przysięgi. Zabiję go. A bynajmniej się postaram.

__________________________________________________________
Drodzy czytelnicy! Jak zawsze czas na krótkie ogłoszenie pod rozdziałem.
Jak już wiecie będzie kolejna seria, zaraz jak tylko zakończę tę. Będzie z postaciami z OH oraz pisana z punktu widzenia Percy'ego Jacksona.
A TERAZ NAJWAŻNIEJSZA SPRAWA
Prowadzę tego bloga 2 lata i pół roku i powiem wam, że tak naprawdę wcale was nie znam. Lubię mieć dobry kontakt ze swoimi czytelnikami np. Julian. To bardzo spoko gość, albo moja Julie - przecież się przyjaźnimy, albo Wieka - kiedyś byłyśmy jak siostry. Tak naprawdę wielu z was spostrzega mnie, jako hmmm....damę siedzącą przed laptopem, która daje rozdziały jak żywnie jej się podoba. Jesteście w błędzie! Jestem taka sama jak wy! Jestem zwykłą  siedemnastoletnią dziewczyną, która wygłupia się na każdym kroku, która krzyczy do laptopa "włącz się chuju" i która słucha rocka i rapu. Nie jestem bogowie wiedzą kim, nie potrzebuje od waszej strony respektu do mojej osoby, wystarczy, że mam to w harcerstwie xd.
Dlatego wpadłam na pewien pomysł! Zapoznajmy się poprzez ZBIOROWY SKYPE. Obdarzę was swoimi sucharami i chętnie pogadam z wami na temat Perciaka ^^ Chętni niech piszą w komentarzu swojego meila, a ja się skontaktuje. Może być?
i zapraszam na tego bloga - blog Juliana - KLIK
To tyle.
CO NAJMNIEJ 15 KOMENTARZY!!!!!
Dżerr
PS Mój snap to: dzerrka - wiem, nikt się nie spodziewał xd

piątek, 3 kwietnia 2015

Elizabeth Story: Rozdział 10 - "Nie jesteś ani trochę wyjątkowy"

               Wielokrotnie mijałam potwory na ulicy, lecz one wcale nie zwracały na mnie uwagi. Chodziły ulicami miasta, jak gdyby nigdy nic, szukając herosów. Odnosiłam wrażenie, jakby Gaja się bała, dlatego porywała dzieci półkrwi. To było dla mnie jedyne racjonalne wytłumaczenie.
Szkoła, szkołą. Nadrobiłam zaległości i jeśli chodzi o naukę, to byłam najlepsza w klasie. Uwielbiałam naukę. W końcu wnuczce Ateny nie wypadało, by miała złe stopnie. Zresztą, swoją przyszłość wiązałam z mitologią i nauką greki. Może kiedyś założę własną szkołę średnią?
Nauka odstresowała mnie w pewien sposób  dzięki niej zapominałam o problemie wojny i o całej sytuacji w obozie. Miałam nadzieję, że moi przyjaciele dają sobie radę i jest u nich wszystko w jak najlepszym porządku.

Eveilne

- Uciekł? Jak to uciekł? - Zapytałam zaskoczona, podnosząc głos. Nie dawałam już sobie rady. Nie byłam dobrym przywódcą, nie byłam Lizz. Wszyscy oczekiwali, że będę taka, jak ona, że będę dawała sobie rade, ale na Bogów, ja nie jestem Elizabeth! 
- Poszliśmy do podziemia, aby zabrać go do Wielkiego Domu, byś mogła z nim na spokojnie porozmawiać, ale gdy tylko po niego zeszliśmy, po prostu go nie było. Nikt nie widział, jak wychodził. Po prostu rozpłynął się w powietrzu. - Powiedział do mnie heros od Apolla. Był to siedemnastolatek o krótkich blond włosach z brązowymi pasemkami. Był jednym z herosów, najlepiej strzelających z łuku. 
- Coś się stało? - Usłyszałam za sobą potężny głos. Odwróciłam się i ujrzałam Chejrona. Jego oczy przepełnione były bólem, żalem i zmęczeniem. Chejron mógł zginąć tylko w walce, inaczej był nieśmiertelny. Od zawsze był w obozie i opiekował się herosami.
- Drake zniknął, drogi Chejronie. Bez Elizabeth nie daje sobie rady. Wszystko się wali. Nie mogę być przywódcą. - W moich oczach pojawiły się łzy. Elizabeth nie była tylko moją przyjaciółką, ale także siostrą. Po zdradzie Drake'a tylko ją miałam,a teraz? Teraz nie mam nawet jej. Musiała nas zostawić. Wiem, że to nie był jej wybór, ale mogłaby się po prost odezwać. Chciałabym od niej usłyszeć te głupie słowa "będzie dobrze", ale widocznie prosiłam o zbyt wiele. Byłam od niej młodsza i nikt nie mógł ode mnie oczekiwać, że będę taka jak ona. 
- Eveline, moja droga To nie jest czas, by się tym przejmować. Już wkrótce Gaja się przebudzi i zaatakuje nasz obóz. Rozmawiałem już o tym z przywódcami rzymskiego obozu, to właśnie tam się przeniesiemy i tam będziemy oczekiwać ataku. W liczniejszej grupie, mamy większe szanse na zwycięstwo. - Pomysł Chejrona był naprawdę dobry i mocno podniósł mnie na duchu. Jednak nie wiedzieliśmy najbardziej istotnej rzeczy. 
- Kiedy ona się przebudzi? - Zapytałam. 
- W poniedziałek o świcie. Wieczorem wraz z armią zaatakują nasz obóz, lecz nas nie zastaną. - Słowa te wypowiedział ktoś inny. Percy - tata Elizabeth. Mimo, że był głową własnej rodziny, zawsze znajdował czas na obóz, choć wcale nie musiał. 
- Eveline. Opracuj plan działania i przekaż go grupowym domków. Zrób to ja najszybciej i pod żadnym pozorem nie kontaktuj się z Elizabeth. Ona ma o niczym nie wiedzieć. - Powiedział Chejron i razem z Percym odeszli w stronę Wielkiego Domu. 
Głośno westchnęłam. Znów to samo. Zrób to, zrób tamto, nie kontaktuj się z Lizz. Ble, ble, ble. Eh. Dlaczego właściwie ja jestem nowym przywódcą? 
- Stop! - Pomyślałam. - Koniec użalania się nad sobą. Czas działać. Nie będę się poddawać. Jestem przecież wnuczką Ateny i Hefajstosa. 

Simon

               Obóz Herosów był naprawdę niesamowitym miejscem. Znajdowało się tutaj kilkanaście sporawych domków, każdy domek innego boga. Na środku obozu znajdowało się pole ogniskowe. Na polanie było także miejsce treningowe, arena do walk i pola truskawek. Wszystkie domki były otwarte. Wszystkie z wyjątkiem dwóch. Domki Hadesa i Posejdona stały zamknięte na klucz. Przez okna zobaczyłem, że w środku nie ma nikogo, lecz pościel na łóżku nie była nawet posłana, co mocno mnie zaskoczyło. 
Gdy znaleźliśmy się w obozie nic nie pamiętaliśmy. Nic, oprócz twarzy dziewczyny, która nas tutaj przyprowadziła. Jej imienia nie pamiętało żadne z nas.
Po obozie oprowadziła nas dziewczyna. Na oko mogła mieć z siedemnaście lat, lecz tak naprawdę była piętnastolatką. Na imię miała Elizabeth i była obecną przywódczynią obozu. Opowiadała nam o wielu rzeczach, ale powiedziała, że historii dowiemy się w innym czasie.
               Godzinę później odbyło się ognisko. Czułem się, jak na wakacjach, koloniach z najlepszymi przyjaciółmi. 
Wszyscy herosi siedzieli na drewnianych ławkach, przy buchających ciepłem płomieniach. Dzieci Apolla grały na lirach, fletach i gitarach przeróżne, wpadające w ucho melodie. Gdy przyszła Eveline wraz z Panem D, Chejronem i dwójką dorosłych ludzi, zapadła całkowita cisza.
- Witajcie herosi! Rozpoczął się rok szkolny i wielu herosów powinno wracać d domu, ale z powodów wojny, wszyscy zostajemy tutaj. Przybyło bardzo dużo nowych półbogów, a to oznacza, że trzeba przedstawić historię naszego obozu. Możecie być pewni, że osoby tutaj, będą gotowi zawsze wam pomóc, dlatego czujcie się jak w domu. - Mówił nie znany mi mężczyzna. - Historia, którą opowie wam Eveline, wydaje się nie mieć końca, ale to dzięki niej, dowiecie się wielu istotnych dla herosów rzeczy. Eveline jest nową przywódczynią obozu. Odnoście się do niej z szacunkiem. Ja nazywam się Percy Jackson i jestem synem Posejdona. Często w obozie pełnie też funkcje nauczyciela szermierki. Z mojej strony to tyle. Eveline, masz wolną rękę. - Mężczyzna skończył swoją wypowiedź i wraz z kobietą usiedli na ławce, gdzie siedzieli inni instruktorzy. 
- Dziękuję wujku. - Powiedziała Eveline. - Przywódczynią nie jestem i nigdy nie byłam. Obecnie zastępuję w obowiązkach Eveline - córkę Percy'ego i Annabeth. - Dziewczyna ręką wskazała na parę siedzącą na ławce instruktorów. - Nie będę już przedłużała, przejdę od razu do rzeczy. - Blondynka wyjęła z kieszenie spodni brązową sakiewkę, w której znajdował się niebieski proszek, który wysypała sobie na rękę i wyrzuciła go do ogniska. Płomienie rozstąpiły się, a na ich miejscu pojawił się jakby ekran, który przedstawiał różne sytuacje. - Ponad dwadzieścia lat temu, wyrocznia Delficka wypowiedziała przepowiednie. Mówiła ona o dziecku jednego z najważniejszych bogów. Miał on zadecydować o losie świata podczas walki z Kronosem - okrutnym tytanem. Kilka lat później do obozu przybył dwunastoletni chłopak, syn Posejdona. Gdy skończył on szesnaście lat, przepowiednia się spełniła i zabił Kronosa. Rok później na świat przyszła jego córka - Elizabeth Jackson - moja kuzynka. Dziewczynka bardzo szybko dojrzewała. Miesiąc po swoich urodzinach wyglądała jak pięciolatka. Nikt się nie spodziewał, że Lizzy może być tak bardzo potężna. W tym czasie herosi i bogowie szykowali się do kolejnej wojny. Tym razem z Uranosem i Gają. Bitwa była okropna, wielu herosów poniosło śmierć, w tym Clarisse - córka boga, który okazał się zdrajcą. Elizabeth zobaczyła, jak ginie jej ciocia i wtedy wpadła w szał. Stworzyła tsunami, zapanowała nad wodą, unosiła się w powietrzu. Pokonała armię wroga, utopiła wszystkich przeciwników. Dziewczynka zabiła Uranosa, a Gaja? Gaja stchórzyła. Uciekła i zapadła w sen. Jednak teraz, gdy Elizabeth osiągnęła pełnoletność, Gaja postanowiła się przebudzić i wziąć odwet na nas wszystkich. Teraz rozpoczyna się trzecia wojna. Miejmy nadzieje, że ta będzie ostatnia.
- To ona! - Krzyknąłem. Musiałem to powiedzieć. Nagle po porostu wszystko sobie przypomniałem. - To na nas uratowała. To Elizabeth przyprowadziła nas tutaj - do obozu. Musicie ją ratować. Na mieście aż roi się od potworów! - Krzyczałem dalej. 
- Uspokój się Simon. - Przerwał mi Percy. - Moja córka jest bezpieczniejsza od nas wszystkich. Elizabeth nic nie grozi. - Percy był bardzo spokojny. Podziwiałem go. Wyglądał na przemęczonego, ale szczęśliwego. Udawał, że się wcale nie martwi, ale jego oczy zdradzały wszystkie uczucia. 
Do Percy'ego podeszła kobieta o długich brązowych włosach i niebieskich oczach. Na rękach trzymała malutkie dziecko. Percy objął ją mocno i przytulił do siebie, po czym gestem ręki, zawołał mnie do siebie.
- Chodź. Porozmawiamy. - Podszedłem do niego, gdy nagle zacząłem się świecić na czarno, a nad moją głową pojawiła się czaszka.
- Właśnie zostałeś uznany. Jesteś synem Hadesa. - Po tych słowach, trzymając Annabeth za rękę odszedł w stronę motorówki, która była przymocowana do molo na jeziorze. Powolnym krokiem szedłem za nimi.

***

               Staliśmy pod ogromną willą, która znajdowała się po drugiej stronie jeziora herosów. Domyśliłem się, że to jest ich dom. 
- Zapraszamy do środka. - Percy zaprowadził mnie do salonu i razem ze swoją żoną rozpoczęli rozmowę. 
- Chce, abyś dowiedział się absolutnie wszystkiego. Elizabeth jest naszą córką. Urodziłam ją, gdy miałam siedemnaście lat. Jestem Annabeth, córka Ateny. Wiesz, dlaczego nasza rodzina jest tak mocno szanowana w obozie? Ponieważ Percy i ja prawie poświęciliśmy życie, by obóz nadal istniał. Poznałeś naszą córkę. Musisz wiedzieć, że bardzo dużo przeżyła. 
- Tom prawda, że Elizabeth posiada te potężne moce? - Zapytałem. To pytanie nurtowało mnie najbardziej. 
- Tak. Z wiekiem się nasiliły. Teraz są cztery razy mocniejsze. Jeśli użyje ich teraz, zmiecie wszystko z powierzchni ziemi w otoczeniu dziesięciu kilometrów. Nie chcieliśmy z tobą rozmawiać o naszej córce, ale o twoim pochodzeniu. Syn Hadesa. Pewnie czujesz się wyjątkowy, jako dziecko boga z wielkiej trójki?
- Tak. To prawda. Można powiedzieć, że poczułem się nieco wyjątkowo. - Odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy. 
- W takim razie muszę cię rozczarować. Nie jesteś ani trochę wyjątkowy. - Percy usiadł na kanapie i uśmiechnął się do mnie.

_______________________________________________
A więc dodałam rozdział. I mam do Was parę małych spraw.
Dawno temu wspominałam, że moje opowiadanie jest moją kontynuacją serii "Percy Jackson i Bogowie Olimpijsy", a nie serii "Olimpijscy Herosi". Dlatego czemu mnie pytacie, dlaczego w opowiadaniu nie ma Leo? Cóż...w opowiadaniu nie ma Leo zapewne dlatego, że w pierwszej serii jeszcze go nie było.
Nie piszcie mi też, że mam przeczytać drugą serię, bo znam ją już na pamięć -.- Ja bym nie przeczytała? Ja? No proszę was pfff xd
Następna sprawa....usunęłam aska z powodów, że bardzo wiele ludzi z mojego miasta (Bełchatów) interesowało się moim prywatnym życiem, więc tam się już ze mną nie skontaktujecie.
Postanowiłam dla ułatwienia sprawy i aby uniknąć pod rozdziałami komentarzy typu: "Kiedy kolejny rozdział?" podać wam link, do mojego prywatnego facebooka. Mój face.
Poza tym pamiętajcie, że stronka Dżerr na fb cały czas istnieje i cały czas mam swojego meila, którego sprawdzam co dwa dni.Dzerr98@gmail.com
I teraz inna sprawa!
Podawajcie mi swoje snapy. Miałam nie zakładać tego gówna, ale jednak -.- fuck logic.
LICZĘ NA KOMENTARZE MA BYĆ ICH CONAJMNIEJ 15!
Pozdrawiam, ściskam, całuski i kisski. A teraz przejdźmy do życzeń świątecznych.

Życzę byscie w lany poniedziałek do domów wrócili cali mokrzy. Byście się nażarli jak nigdy dotąd, a jedzenie jest super, a szczególnie ta świadomość, że to jest pyszne i, że to jedzenie należy do was i, że zaraz je zjecie. (tak, kocham jeść) , byście byli w te dni szczęśliwi i wgl WSZYSTKIEGO DOBREGO/
Dżerr