niedziela, 31 marca 2013

Wesołych Świąt

Z okazji świąt Wielkiej Nocy chciałabym Wam wszystkim życzyć dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, dużo radości, smacznego jajka, mokrego dyngusa i dużo żartów na prima aprilis.
Chciałabym Wam również podziękować za to, że odwiedzacie moje blogi, czytacie i komentujecie. To naprawdę bardzo motywuje
Dziękuję :*
Co do rozdziału...teraz mam chwilkowy zawrót głowy spowodowany organizacją harcerską. Nasz szczep wymyślił sobie, że zrobimy konstytucję, więc jako "przedstawicielka" drużyny musze się tym zając - nie chce mi się.
A więc rozdział jest w trakcie przepisywania, więc mam nadzieję, że pojawi się niebawem :)
Ściskam i życzę wesołych świąt
Dżerrka

niedziela, 24 marca 2013

Percabeth Story: Rozdział 16 - "Clara and Tony"

Hejcia kochani. Właśnie przed wami rozdział, który nie zalicza się do moich ulubionych. Nie jestem z niego zadowolona. Jednak mam cichą nadzieję, że Wam się on spodoba. Również zależy mi na komentarzach. Daje 11 komentarzy. Jeśli się tyle nie pojawi, to obiecuję, że zrobię sobie kilku tygodniowa przerwę, więc bardzo proszę o komentarze. Zapraszam Was również na moje blogi :)
Pozdrawiam wszystkich anonimków i wszystkie osoby, z którymi prowadę ciekawą internetową konwersację :)
Miłego czytania
_________________________________________


ANNABETH

Poczułam, jak czyjś pocałunek wyrywa mnie z objęć Morfeusza. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Percy'ego, który siedzi obok mnie uśmiechnięty i zadowolony z siebie.
- Chodź! Muszę Ci coś pokazać. - Powiedział podając mi rękę.
Z wieszaka wzięłam swój czarny sweterek, a z szafki na buty wyciągnęłam pierwsze lepsze trampki. Byłam przekonana, że znów jest jakaś bitwa, lecz Percy był zbyt szczęśliwy, bym mogła być całkiem przekonana.
- Percy! Powiesz mi, co robisz? Jest środek nocy! – Oburzyłam się.
- Zobaczysz - objął mnie i zaprowadził w las.
Dopiero po kilku minutach ujrzałam strumień i małe, skaczące płomienie - świeczki.
Na końcu zobaczyłam mnóstwo owoców, które wprost uwielbiałam np. winogrona, mango, truskawki, kiwi i liczi. Stanęłam, przyciągnęłam Percy'ego do siebie i obdarzyłam mocnym i namiętnym pocałunkiem. Już dawno przekonałam się, że jest cudowny, ale teraz na sto procent wiedziałam, że takiego chłopaka jak on, to ze świecą w biały dzień się nie znajdzie.
- Dziękuję - powiedziałam szepcząc mu do ucha. - Jesteś kochany.
- Skromnie powiem, że wiem
- Rzeczywiście skromnie.
- No, co? - Zapytał nadal się uśmiechając.
- Nic - odpowiedziałam
Usiedliśmy na kocu obok siebie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu. Panowała cisza, ale nie przeszkadzało nam to. Wystarczało, że jesteśmy razem.
- Jak myślisz? Co jeszcze nas spotka w te wakacje? - Zapytałam
- Nie wiem. Chyba wszystko jest możliwe - odpowiedział.
- Jakie to wszystko dziwne.
- A co dokładnie? - Zapytał zaciekawiony
- Mamy dopiero 17 lat, a już jesteśmy zaręczeni.
- No widzisz.
- W tym roku matury.
- A potem dalsza nauka i praca.
- Nie ważne, jak będzie. Ważne, że z tobą.
- Tylko z tobą. – Odpowiedział.
Zamknęłam oczy i wtedy do głowy przyszła mi pewna myśl. Co, jeśli dziecko z przepowiedni będzie moje i Percy'ego? Przecież jesteśmy tacy młodzi... Za młodzi.
- Percy - powiedziałam tak cicho, że prawie nie było mnie słychać.
- Tak? - Odpowiedział
- Co byś zrobił, gdyby okazało się, że jestem w ciąży?
- A jesteś? - Zapytał nie okazując żadnych emocji.
- Nie, ale zastanawiam się, co byś zrobił, gdyby okazało się, że jestem
- Cieszyłbym się. Wiele razy śniło mi się, jak jesteśmy rodziną i patrzymy, jak nasze dzieci biegają po podwórku. Jak mówią do ciebie "Mamo", a do mnie "Tato". To byłoby naprawdę cudowne.
- A jeśli to dziecko z przepowiedni będzie nasze? Ono będzie zagrożone.
- Będzie dobrze. Jeszcze niczego nie wiemy. Cieszę się, że mam ciebie, Annabeth. Cieszę się, że jesteśmy razem - Nachylił się i obdarzył mnie delikatnym pocałunkiem.
- Widzę, że Nyx i Artemida nieco Ci pomogły.
- Może troszkę.
- Dziękuję ci za tę niespodziankę. To naprawdę poprawiło mi humor.
- Taki był mój zamiar. - Odpowiedział uśmiechając się.
- Zmęczona jestem.
- W takim razie chodźmy. - Złapał mnie za rękę i wróciliśmy do domku.

**********

Tej nocy śniła mi się czerń. Po prostu puste pole, sama czerń. Nic więcej. Nie przeszkadzało mi to. Miło jest się czasem obudzić i nie zastanawiać się nad znaczeniem własnych snów.
Było jeszcze wcześnie, ale i tak każdy już był na nogach. Miałam nadzieję, że ten dzień będzie normalny. Bez zapowiedzi misji, czy bez atakowania obozu. Po prostu zwyczajny, obozowy dzień. Śniadanie, trening, zajęcia z historii Grecji, bitwa o sztandar, obiad, dwie godziny wolnego, trening, kolacja i ognisko. Chyba właśnie takiego dnia mi potrzeba - zwyczajnego.
Percy też już nie spał. Siedział na łóżku obok mnie, szczerząc się. On zawsze wiedział, jak mnie rozweselić. Nie wiem, czemu, ale zaczęłam się śmiać.
- Czemu się tak śmiejesz? - Zapytał rozbawiony widokiem.
- Ja...Nie wiem! - Odpowiedziałam próbując się uspokoić.
- Zaraz dam ci powód do śmiechu. - Powiedział nadal się uśmiechając.
- Co... Co? - Zapytałam
- Łaskotki! - Krzyknął rzucając się na mnie. Nie mogłam wytrzymać. Zaczęłam się trząść.
- Już... Już... Percy... Starczy... Proszę! - Wydyszałam z trudem.
- Wolę, gdy jesteś uśmiechnięta niż smutna - powiedział Percy nachylając się do pocałunku
- Przecież taka jestem. - Przybliżyłam się, by nasze wargi mogły się dotknąć. - Chyba czas już wstawać.
- Może jeszcze chwilka? - Zapytał z nadzieją
- Przykro mi kochanie!
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam swoje szorty - galaxy, biały top i fioletowe trampki. Posłałam Percy'emu słodki uśmiech i ruszyłam do łazienki.
Starałam się nie myśleć o tym, że zabiłam człowieka. W sumie, wychodziło mi to całkiem nieźle. Założyłam ubrania, zrobiłam delikatny makijaż, a włosy związałam w wysokiego kucyka.
Zadzwoniła koncha wołająca na śniadanie. Ostatnio coraz częściej robiłam się głodna. Przerażało mnie to troszkę, ale w końcu to tylko jedzenie.
Chwyciłam Percy'ego za rękę i ruszyliśmy do pawilonu jadalnego.
Usiadłam przy swoim stoliku i nałożyłam sobie kanapkę z serem i twarożek wiejski. Odwróciłam się w lewo i zobaczyłam Grovera, który prowadził dwójkę nowych herosów. Dziewczyna nie była podekscytowana nowym miejscem. Wyglądała zupełnie, jak ta dziewczyna z moich koszmarów. Poprawka. To jest dziewczyna z moich koszmarów. Blondynka o szaro-niebieskich oczach.
Spojrzałam na chłopaka. Ten był widocznie zszokowany. Rozglądał się na boki i podziwiał wszystko, co wpadło mu w oczy. Przyjrzałam się mu dokładniej. O bogowie! Ja go znam! Przecież to Tony. Chodziłam z nim do klasy, a co gorsza - zarywał do mnie. Co on tutaj robi? O nie! Zauważył mnie! Szybko się odwróciłam. No to już po mnie. Teraz będę miała na głowie cały obóz, gościa, który do mnie zarywa oraz zazdrosnego chłopaka. Jak to mówi Silena: pokaż chłopakowi, że nie ma szans.
Skończyłam śniadanie i podeszłam do stolika Posejdona. W pawilonie zostało już bardzo mało osób, więc nie musiałam się przejmować tym, że każdy będzie na nas patrzył.
- Hej piękna - powiedział mój chłopak z uśmiechem. - Czy coś się stało?
- Nie. Po prostu przyszłam do mojego kochanego narzeczonego.
- Coś musiało się stać. - Powiedział podejrzliwie.
Usiadłam mu na kolanach i mocno przytuliłam.
- Widzisz tego nowego? - Zapytałam
- Tak
- Ja go znam. To Tony. Chodził ze mną do szkoły.
- I co?
- On do mnie zarywał. Chcę mu pokazać, że nie jestem zainteresowana.
- Rozumiem. Posługujesz się mną. – Powiedział, śmiesznie unosząc brwi. - Mogę Ci pomóc.
- Jak? - Zapytałam
Nachylił się i zaczął mnie całować. Z każdą sekundą nasz pocałunek przeradzał się w bardziej namiętny. Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, dysząc.
- Czas na trening -  powiedziałam z uśmiechem.
- Idziesz na szermierkę, czy łucznictwo? - Zapytał Percy
- Yyymmm… szermierka. Po tej walce z Nakamurą przyda mi się trening.
- Czyli ćwiczymy razem?
- Na to wygląda - odpowiedziałam

**********

Na arenie nie było wielu herosów. Kilka par toczyło między sobą sparingi. Wyjęłam swój sztylet i znienacka zaatakowałam Percy'ego.
- Ej! - Krzyknął
- Walczymy kochanie – powiedziałam.
- Sama tego chciałaś.
- Przegrasz!
- Nie przegram.
- Już raz ze mną przegrałeś!
- Ale oszukiwałaś!
- Ja tylko użyłam swojego umysłu, a nie od razu oszukiwałam.
- I tak przegrasz. - Powiedział puszczając mi oczko.
- Jeszcze się przekonamy!
Rozpoczęła się walka. Bez problemu atakowałam Percy'ego. Traktowałam to jak miłą zabawę. Niestety. Zamyśliłam sie i poczułam, jak Percy chce przyłożyć mi mój sztylet do mojego gardła. Nie przyłożył. Bał się, że coś może pójść nie tak. Nachylił się i pocałował mnie w policzek.
- Mówiłem, że wygram - szepnął mi do ucha. - Miałem rację.
Skorzystałam z okazji i zabrałam Percy'emu broń, jednocześnie obracając sie i przykładając mu ją do krtani.
- Jesteś pewny? - Zapytałam
- Jak ty to robisz?
- Niby co?
- Już nie udawaj. Wiesz, że Cię kocham i kiedy jestem w ciebie za bardzo zapatrzony, to ty korzystasz z okazji.
- Taka już jestem – odpowiedziałam.
- Taką Cię kocham.
- Ja ciebie też - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Ja mam zaraz chemię. Po co mi to? Znów badanie właściwości gorgoniej krwi.
- To naprawdę może się przydać.
- No, ale do czego?
- Gdy ktoś cię zatruje jadem gorgony, to trzeba przyrządzić antidotum, by przeżyć. Nie uda Ci się to, gdy nie będziesz znał wszystkich właściwości.
- Dla Ciebie taka chemia jest łatwa.
- Masz rację. Cóż poradzić. Przecież jestem córką bogini mądrości.
- Co teraz masz? - Zapytał Percy
- Historię Grecji. Dzisiaj omawiamy starożytny Milet.
- Ciebie też zastanawia ta nowa.
- Co? Spodobała Ci się? - Spytałam wystraszona.
- Nie... Nie o to mi chodziło. Jesteście do siebie bardzo podobne. To mnie tak bardzo zastanawia.
- No co sie dziwisz? Przecież to córka Ateny
- Pewnie to właśnie dlatego, ale ty jesteś śliczniejsza. - Jak zwykle moje policzki nabrały koloru różowego. Zawsze tak było, ilekroć Percy zasypywał mnie komplementami. Niestety. On miał rację. Ta dziewczyna była do mnie niepokojąco podobna.
Percy złapał mnie za rękę i zaproponował, że odprowadzi mnie na zajęcia. Stwierdziłam, że nie będę się temu sprzeciwiać. Najchętniej to zrobiłabym sobie wagary, ale nie mogę, ponieważ matka by mnie chyba ukatrupiła. No cóż. To jest jeden z minusów bycia dzieckiem Ateny.

**********

Nadeszła pora obiadu. Siedziałam przy stoliczku, czekając, aż reszta rodzeństwa raczy przyjść.
Właśnie wtedy przyszła blondynka. Usiadła obok mnie. Jej wzrok był skierowany na Percy'ego, który sie uśmiechał się. Widocznie blondynka myślała, że to do niej, ponieważ zaczęła machać. Percy i ja wybuchnęliśmy śmiechem.
- Czy coś Cię bawi? - Zapytała urażona.
- Nie - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Kto to jest? – Zapytała, wskazując na Percy'ego.
- Percy Jackson. Syn Posejdona.
- Ciasteczko. Zaklepuję go - powiedziała
- Wydaję mi się, że jest już za późno. – Odparłam.
- Dlaczego?
- Na początku wakacji oświadczył się swojej dziewczynie.
- Może uda mi się to zepsuć. Kim jest ta dziewczyna?
- Jest herosem. To córka Ateny. - Odpowiedziałam.
- O, a która to? - Zapytała wyraźnie zaciekawiona.
- Noooo... Właśnie z nią rozmawiasz.
Wstałam i pobiegłam w stronę swojego narzeczonego.
- Hej piękna. Czy coś się stało?
- Uważaj na nią, proszę.
- Co się stało? - Zapytał
-  Powiedziała, że jesteś ciasteczkiem i... Powiedziała, że będzie się o Ciebie starać.
- Boisz się? - Zapytał.
- Tak. No wiesz… Mam czego.
- Nie masz - Wstał i kładąc ręce na moją talię, przysunął mnie do siebie - Pamiętaj o tym. Dla mnie to ty jesteś najcudowniejsza i najpiękniejsza. Spójrz mi w oczy - niemrawo podniosłam głowę do góry i spojrzałam w głąb jego zielonych oczu. - To ciebie kocham. Tylko ciebie. - Po tych słowach delikatnie się nachylił i musnął moje wargi swoimi. - Teraz jesteś uspokojona?
- Tak!
- Cieszę się.
Posłałam mu uśmiech i wróciłam na swoje miejsce.
- Przepraszam. Nie wiedziałam, że jesteście razem - powiedziała dziewczyna
- Spoko.
- Tak w ogóle, to jestem Clara.
- Annabeth.
Naszą rozmowę przerwał Chejron
- Drodzy herosi! Jak zauważyliście, do naszego obozu przybyła dwójka nowych herosów. Córka Ateny, która wychowała się w rzymskim obozie, oraz heros, który jest jeszcze nieokreślony. Powitajcie Clarę oraz Tony'ego...Ponieważ jesteście nowi, to musicie poznać kilka zasad, które przedstawią Wam nasi dowódcy.
Percy i ja wyszliśmy na środek.
- Harpie mogą zjadać obozowiczów. Walczymy ze sobą tylko podczas treningów oraz bitew o sztandar. Dbamy o czystość naszych domków. Nie bierzemy tez odpowiedzialności za kawały wycięte przez braci Hood. Najważniejsza zasada... - Nie dokończyłam, ponieważ Percy mnie uprzedził.
- Annabeth jest moją dziewczyną i nikt nie ma prawa jej całować, dotykać, ani przytulać, ponieważ wtedy zrobię się niemiły. Tak na marginesie dodam, że walczyłem z hydrą, minotaurem, cyklopami i zabiłem Kronosa, a moim ojcem jest Posejdon, więc naprawdę będę mógł być niebezpieczny. Jak tylko ktoś zacznie się przystawiać do mojej narzeczonej, to obiecuję, że utopię go w oceanie. Dziękuję za uwagę. - Cały obóz zaczął się śmiać, a ja poczułam, jak na moich policzkach malują sie rumieńce.
Spojrzałam na Percy'ego, a on puścił do mnie oczko. To, co zrobił, było bardzo słodkie.
- Wracając do tematu - kontynuowałam - Nie można opuszczać terenu obozu bez zgody obozowej rady, w której skład wchodzą Percy, ja, nauczyciele oraz rada kopytnych. Zdrajcy obozu będą karani śmiercią, chyba, że dowiodą swojego bohaterstwa... To wszystko. Po ciszy obiadowej, nastąpi bitwa o sztandar. Przegrani pomagają driadom podczas sprzątania. - Po tych słowach złapałam Percy'ego za rękę i oboje pobiegliśmy do naszego wspólnego domku.




_____________________________
No więc jak rozdział?
Bardzo tragiczny?
Ma być co najmniej 11 komentarzy.
Dziękuję 
Dżerrka







wtorek, 19 marca 2013

Weekend :D

Kochani!
Przepraszam, że tak długo zwlekam z dodaniem rozdziału na tego, ale i inne blogi.
Widzicie....mam mały problem. Nie, nie chodzi o wene. Ona przy mnie jest i na szczęście mnie nie opuszcza. Ostatnio pojawiły się u mnie oznaki...czy ja wiem...czegoś, bo do końca nie mogę określić co to jest.
W piątek w szkole zemdlałam, a w poniedziałek zasłabłam. Na początku lekarz mówił..."Ona się przemęcza". Moje drugie zasłabnięcie zaczęło niepokoić rodziców, nauczycieli jak i mnie. Zaczęły się badania, morfologia, EKG, OB, pomiar ciśnienia i jeszcze inne duperele. Boję się! Boję się, bo nie wiem, co mi jest. Za każdym razem, gdy siadam przed komputerem/laptopem/tabletem, to kwestia 15 minut i muszę się położyć, bo krótko mówiąc robi mi się słabo.
Mam nadzieję, że zrozumiecie, że rozdział pojawi się dopiero w weekend, ponieważ długo będę przepisywać. 
Kocham wszystkich i mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.

~Elizabeth Dżerr Jackson - Dżerrka





czwartek, 14 marca 2013

Urodzinki Merr !!!

DROGA MERR!!!
W dniu twoich urodzin życzę Ci dużo radości, szczęścia i uśmiechu na twarzy każdego dnia.
Pamiętaj, że masz przy sobie wielu przyjaciół, którym na Tobie zależy.
Miej ambicje i cele, do których będziesz dążyć.
Pamiętaj, że świat bez marzeń jest nudny i szary, więc nie bój się marzyć.
Życzę Ci, byś bez problemu pokonywała cele, które będziesz sobie stawiać.
Pamiętaj, że nigdy nie warto przejmować się opinią na swój temat, ponieważ jesteś, jaka jesteś i nikt Cię nie zmieni. Nie rozmawiamy ze sobą zbyt długo, ale już na samym początku przekonała się, że jesteś cudowną i bardzo sympatyczną osobą. 

"STARZEJESZ SIĘ BEJBS!!!"
Właśnie dziś napłynęło Ci czternaście lat.
Bądź zawsze uśmiechnięta!!!

Życzę duuuuużo komentarzy, duuuuuuużo weny i oczywiście duuuuuużo odwiedzin bloga.

~ Dżerr               

14          14          14         14          14          14          14          14          14          14          14          14
        14         14          14         14         14          14           14         14          14          14           14

wtorek, 12 marca 2013

Percabeth Story: Rozdział 15 - "pojedynek"

To przybywam z kolejnym rozdziałkiem.
Ostatnio akcja toczy się przy Annabeth, ale stwierdziłam, że nie chce by blog mój i Jerr był do siebie za bardzo podobny. Myślę, że to, że akcja będzie dotyczyła w większości córki Ateny, nie zrazi Was do czytania.
Liczę na komentarze. Licznik odwiedzin bloga z każdym dniem mnie zaskakuję, ale te komentarze. Mam 16 obserwatorów, a pięć komentarzy. No nie! Ludzie!
A wiecie, że 14 marca będę miała niespodziankę na tym blogu dla pewnej osoby? Dlatego właśnie zapraszam tego dnia na bloga.
Jeszcze tak dodam, że ankietę wygrał Posejdon, więc w najbliższym czasie pojawi się rozdziałek napisany z punktu widzenia Boga Wodorostów.
Jeszcze takie krótkie pozdrowienia dla Merr (ty masz często na skeypa wchodzić) Rasmuski (jakby moja mama zobaczyła naszą rozmowę to już chyba bym umarła) Asi oraz Wieki i Marcela (Ta nasza konferencja <3 ), Maćka, który bardzo mi pomógł  i pozdrawiam wszystkich anonimów.
To przechodzimy do rozdziału.

_______________________________________


 Każdy heros pobiegł w stronę wzgórza. Annabeth patrzyła na mnie pytająco.
- Co teraz robimy? - zapytała z niepokojem.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałem.
- Musze się skontaktować ze swoją matką. - powiedziała Annabeth.
- Dobra. Ja pójdę poinformować Chejrona o ataku.
- W takim razie spotkajmy się tutaj za około dziesięć minut -powiedziała, na co odpowiedziałem  kiwnięciem głowy.
Ann ruszyła w stronę domku Ateny, a ja pobiegłem do instruktorów.
- Chejronie! Atakują obóz! - krzyknąłem wbiegając do pomieszczenia.
- Szykujcie się! Prawdopodobnie dojdzie do bitwy. Rozkaż wszystkim, by szykowali się do odparcia ataku.
- Się robi - odpowiedziałem.
Szybko pobiegłem do stajni, wspiąłem się na Mrocznego i poleciałem w stronę sosny Thali.
- Mamy szykować się do odparcia ataku - krzyknąłem do obozowiczów. - Domek Aresa ma być gotowy za  pięć minut. Gdy wrócą, po broń biegnie domek Ateny i tak na zmianę. Prawdopodobnie dojdzie do bitwy. Dowodzi tutaj....- Rozejrzałem się,  by wybrać w miarę ogarniętą osobę, który mogłaby wydawać rozkazy, gdy nagle zobaczyłem córkę Aresa - Clarisse? - zapytałem zdziwiony jej obecnością.
- Tak ciołku! Potrzebna wam pomoc! - Krzyknęła nawet na mnie nie patrząc.
- Masz rację! Herosi! W bitwie dowodzi Clarisse La Rue, córka Aresa. Macie wykonywać jej rozkazy! - Herosi na znak zrozumienia kiwnęli głowami. Clarr pobiegła się przygotować, a ja z powrotem poleciałem na miejsce ogniskowe.
Annabeth biegła w moją stronę.
- I co? - zapytałem zdenerwowany całą sytuacja.
- Atena nie widzi innego wyjścia. Musimy walczyć. Trzeba wynegocjować umowę.
- Jaką? - zapytałem z ciekawością
- Jeśli Nakamura polegnie w walce ze mną, to armia Gai zostawi nasz obóz w spokoju.
- Jesteś pewna?
- Prędzej czy później i tak by doszło do tej walki.
- Boję się o Ciebie. - powiedziałem łapiąc ją za ręce i głęboko spoglądając w oczy.
- Percy, ja polegnę w bitwie, a nie w pojedynku. 
- Nigdy nie polegniesz! - powiedziałem za bardzo się unosząc.
- Nie mam ochoty na kłótnie - powiedziała Annabeth spoglądając mi w oczy. 
- Polecimy na zwiady. Trzeba sprawdzić, jak duża jest armia Gai. - powiedziałem, a Annabeth tylko potaknęła.
Przelecieliśmy granicę obozu. Ku mojemu zdziwieniu nie było ich tak wielu, jak mogło nam się wydawać. Owszem, było kilka minotaurów oraz cyklopów, ale takie cyklopy to Annabeth zabija sama. Ba! Jakby tego było mało...ona zabiła dwa.
- Podstęp? - zapytałem
- Możliwe. Z nimi nic nie wiadomo. Może reszta gdzieś się czai?
- Nie wiem. Póki co, przynajmniej wiemy, z iloma wojownikami mamy do czynienia.- powiedziałem.

Wlecieliśmy z powrotem na teren obozu. Domek Aresa był już gotowy do ataku, ale czekał na nasze rozkazy. Po chwili dołączył do nich domek Ateny, Hermesa oraz Demeter.
- Możemy walczyć? - pytali się
- W bitwie dowodzi Clarisse. To ona tutaj wydaje rozkazy. Annabeth i ja musimy się zająć czymś innym. Wbrew pozorom, armia Gai nie jest aż tak liczebna, jak nam się wydaje... Clarisse! Jakie jest twoje postanowienie?- Córka Aresa z niepokojem spojrzała to na mnie, to na Annabeth.
- Będziemy walczyć! - wykrzyknęła jednocześnie wydając rozkaz.
- W takim razie, szykujcie się do walki - powiedziała Annabeth

Razem z Ann polecieliśmy pod wielki dom. Musieliśmy wszystkim oznajmić, że do walki z Nakamurą dojdzie dzisiaj. Widziałem po minie swojej dziewczyny, że się boi, ale przecież mi o tym nie powie.
Chejron, Dionizos oraz instruktorzy stali na ganku, rozmawiając.
- Chejronie… - Zaczęła Annabeth
- Słucham?
- Rozmawiałam z matką. Trzeba podjąć negocjacje. - oznajmiła
- Na podstawie? - zapytał
- Jeśli pokonam Ethana w pojedynku, opuszczą nasz obóz.
- Powiem tak. Annabeth Chase! Los całego obozu oraz Olimpu leży w rękach twoich oraz Percy'ego. Ja się do tego mieszać nie będę. To, co postanowicie, będzie tylko i wyłącznie waszą decyzją.. Róbcie to, co uznacie za słuszne. - Szybko na nas spojrzał, po czym odszedł, a Annabeth przytuliła się do mnie. Bardzo pragnąłem, by się w końcu uśmiechnęła. Obiecałem sobie, że po tej bitwie przygotuję coś, by była szczęśliwa.
- Chodźmy - powiedziała łapiąc mnie za rękę.
Weszliśmy do wielkiego domu. Naprzeciw stały zamknięte drzwi, które prowadziły pod ziemię. Z kieszeni spodni wyjąłem klucz i otworzyłem pomieszczenie. Przed nami widniały schody, które prowadziły w dół.
Na ścianie wisiały świece, pochodnie oraz latarnie, ponieważ pod ziemią nie było prądu... no, chyba że w Hadesie.
Szliśmy przez pięć minut trzymając się za ręce. Z każdym krokiem powietrze stawało się coraz chłodniejsze. W końcu dotarliśmy na miejsce. Po kamiennych ścianach spływały krople zimnej, brudnej wody. Na samym końcu ciemnej ścieżki znajdowała się metalowa klatka, a w niej siedział przykuty kajdankami Nakamura.
- Proszę, proszę. Chyba tylko na to zasłużyłeś. - powiedziała Ann z pogardą w głosie.
- Zrobiłem to, co uważałem za słuszne. - odpowiedział
- Zdradziłeś swój ród. Zdradziłeś Olimp i obóz, w którym wszystkiego Cie nauczono. Powinieneś żałować
- Ale nie żałuje. Nikomu na mnie nie zależało. Nikt się mną nie interesował, a szczególnie mój ojczulek.
- Nie mów tak! - powiedziała Annabeh
- To wskaż mi chociaż jedną osobę, która by mnie poparła.
- Ja! - odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę o azjatyckiej urodzie. Rozpoznałem ją. To była Susan - córka Afrodyty.
- Susan?
- Tak ciołku. Byliśmy przyjaciółmi, a czasem myślałam, że nawet kimś więcej. Pokłóciliśmy się, ale to zdarza się każdemu. Uciekłeś, jednocześnie mnie tym raniąc. Zdradziłeś obóz, a w tym mnie.
- Ja... ja nie wiedziałem, że Ci na mnie zależy. Myślałem, że to miłość bez wzajemności.
- Już nie udawaj. Proszę Cię. Tylko idiota, by nie zauważył mojej miłości do Ciebie.
- Przepraszam
- Ethan... to niczego już nie zmieni. Oboje dobrze wiemy, jak to się potoczy - Susan odwróciła się w moją stronę.
- Atakują nasz obóz. Już walczą, ale my nie możemy pozwolić na niekończąca się bitwę. Ty i Annabeth będziecie walczyć. - powiedziałem
- Negocjacje? – zapytał Nakamura.
- Tak
- No to w takim razie rozkujcie mnie.

ANNABETH

Bałam się tej całej walki. A co jeśli nie wyjdzie nic po mojej myśli? Miałam ochotę stanąć w jednym miejscu, rozpłakać się, a następnie zapaść się w nicość. Każdy mi tylko zazdrościł. " O Annabeth, masz cudownego chłopaka, jesteś jednym z najlepszych herosów, dowodzisz, jesteś córką Ateny…"!
To wcale nie było tak bardzo cudowne. Owszem, mam wspaniałego chłopaka, ale reszta mojego życia nie była idealna.
Wyrwałam się z zamyśleń i znów przybrałam swoja "pokerową maskę".
- Jesteś pewna, że chcesz podejść do tego pojedynku? - zapytał Percy z troską.
- Tak. Przecież wiesz, że muszę. - odpowiedziałam
- Nie boisz się?
- Boję, ale zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest miłość oraz życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los.
- Będzie dobrze - podszedł do mnie, przytulił i obdarzył delikatnym pocałunkiem.  Nie wiem czemu się tak bardzo tym wszystkim martwiłam. Według przepowiedni miałam zginąć w bitwie, a nie w pojedynku.
- Gotowa?
- Gotowa – odpowiedziałam.
Chwyciłam swój sztylet, który niegdyś dostałam od Luka. Wspięłam się na pegaza swojego chłopaka i razem polecieliśmy na pole walki. Już z daleka widziałam pomarańczowe koszulki naszego obozu. Każdy domek walczył z armią Gai i Uranosa, którzy pragną odbić swojego przywódcę.
- Koniec walki!!! - krzyknęłam zeskakując z Mrocznego. - Idziemy na ugodę!
- Oddajcie Nakamurę! - krzyknął jeden wojownik.
- Rok temu, podczas bronienia Olimpu przez herosów, jeden wojownik z armii przeciwnej zamachnął się na obozowicza. Uratowałam go przyjmując cios na siebie. - podniosłam rękaw koszulki do góry, by odsłonić ranę, z której sączyła się krew.- Obroniłam cios zadany przez Ethana. Od tamtej pory Fata wybrało kawałek naszej przyszłości. Albo ja zabije jego, albo on mnie. Jeśli on dzisiaj polegnie, to zostawicie nasz obóz w spokoju. Walka będzie równa. Można wybrać dwie bronie.
- Skąd mamy wiedzieć, że to nie oszustwo?
- Przysięgam na bogów.
- W takim razie nie mamy nic do stracenia.

Wybrałam do walki swój sztylet oraz już starą bejsbolówkę od matki. Spojrzałam na Percy'ego. Jego oczy były pełne niepokoju. Szybko do niego podbiegłam.
- Kocham Cię - powiedziałam rzucając się na jego szyję.
- Ja Ciebie też Ann... będzie dobrze.
Pocałowałam go w policzek i wróciłam na pole walki.
- Będę Cię musiał zabić, Annabeth Chase - powiedział mój przeciwnik
- Zobaczymy czyją nić postanowią przeciąć Erynie - odpowiedziałam
Ethan uniósł swój miecz i natarł na mnie. Bez problemu unikałam jego ataków. Niestety, bardzo szybko się męczyłam. Postanowiłam zakończyć tę zabawę. Albo on, albo ja! Podeszłam go od tyłu tak, by mnie nie zauważył. Popchnęłam go, a on upadł na ziemię. Chciałam go zaatakować, ale przeturlał się w lewo i kopnął mnie w twarz. Czułam, jak z wargi leci mi krew. Założyłam swoją czapkę, dzięki której stałam się niewidzialna. Próbował mnie znaleźć i zaatakować, ale nie dawał rady. Skorzystałam z okazji i postanowiłam zakończyć całe widowisko. Chwyciłam go. Próbował się wyrwać z mojego uścisku, ale nie umiał. Przyłożyłam sztylet do jego krtani. Muszę to zrobić. Muszę go zabić, ale nie umiem! Do oczu zaczęły napływać mi łzy, a bejsbolówka spadła z mojej głowy. Każdy patrzył na mnie ze zdziwieniem.
Spojrzałam na Percy'ego. Te jego oczy. Kochałam go. Muszę to zrobić dla niego.
- Jesteś zbyt słaba, żeby mnie zabić - Powiedział syn Hermesa z pogardą.
- Dam radę. Cały obóz na mnie liczy. - zamknęłam oczy, by nie widzieć tego, co robię. Zabójstwo, to rzecz nienormalna, ale jestem w innym świecie, a tu wszystko jest pokręcone. Przyłożyłam sztylet mocniej do krtani Nakamury, co sprawiło, że zaczęła płynąć krew. "Teraz albo nigdy" pomyślałam. Przecięłam jego krtań, a on osunął się na ziemię. Zrobiłam to. Zabiłam człowieka. Usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać. Nie mogłam się uspokoić. Chciałam, by ten dzień okazał się tylko zwykłym koszmarem. Wstałam i otarłam kropelki łez, które spływały po moich policzkach. Zostawiłam swój sztylet na ziemi i ruszyłam do domku.  Chciałam chociaż przez tą minutę pobyć sama. Widziałam, jak Percy idzie za mną, ale nie próbuję mnie dogonić i szczerze byłam mu za to wdzięczna.

PERCY

Znałem ją dość dobrze i wiedziałem, że potrzebuję chwili samotności. Położyłem się na łóżku i w myślach błagałem Afrodytę o pomoc. W głowię miałem totalną pustkę, a musiałem coś wymyśleć na poprawę humoru Annabeth.
A może by tak miejsce, w którym Alex oświadczył się Clarisse? Czemu nie! Przygotuję coś bardzo romantycznego. Świece, gwiazdy. Może Nyx i Artemida będą tak łaskawe i pomogą przygotować piękną scenerię?
Otworzyłem oczy i ujrzałem moją piękność. Stałą nade mną w białych szortach i granatowej bluzce.
Obdarowałem ja delikatnym uśmiechem , a ona położyła się tuz obok mnie. Mocno ją przytuliłem i czekałem aż zaśnie, by móc się wymknąć i przygotować niespodziankę.


________________________________________________________
Przepraszam za tak krótki rozdział, i że tak długo trwało dodanie rozdziału.
Nie obiecuję, że to się poprawi, ponieważ mam bardzo dużo zajęć. 
Przypominam o konkursie - SĄ NAGRODY!
Liczę na szczere komentarze.
Dżerrka