Ostatnio akcja toczy się przy Annabeth, ale stwierdziłam, że nie chce by blog mój i Jerr był do siebie za bardzo podobny. Myślę, że to, że akcja będzie dotyczyła w większości córki Ateny, nie zrazi Was do czytania.
Liczę na komentarze. Licznik odwiedzin bloga z każdym dniem mnie zaskakuję, ale te komentarze. Mam 16 obserwatorów, a pięć komentarzy. No nie! Ludzie!
A wiecie, że 14 marca będę miała niespodziankę na tym blogu dla pewnej osoby? Dlatego właśnie zapraszam tego dnia na bloga.
Jeszcze tak dodam, że ankietę wygrał Posejdon, więc w najbliższym czasie pojawi się rozdziałek napisany z punktu widzenia Boga Wodorostów.
Jeszcze takie krótkie pozdrowienia dla Merr (ty masz często na skeypa wchodzić) Rasmuski (jakby moja mama zobaczyła naszą rozmowę to już chyba bym umarła) Asi oraz Wieki i Marcela (Ta nasza konferencja <3 ), Maćka, który bardzo mi pomógł i pozdrawiam wszystkich anonimów.
To przechodzimy do rozdziału.
_______________________________________
Każdy heros pobiegł w stronę wzgórza. Annabeth patrzyła na mnie pytająco.
- Co teraz robimy? - zapytała z niepokojem.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałem.
- Musze się skontaktować ze swoją matką. - powiedziała Annabeth.
- Dobra. Ja pójdę poinformować Chejrona o ataku.
- W takim razie spotkajmy się tutaj za około dziesięć minut -powiedziała, na co odpowiedziałem kiwnięciem głowy.
Ann ruszyła w stronę domku Ateny, a ja pobiegłem do instruktorów.
- Chejronie! Atakują obóz! - krzyknąłem wbiegając do pomieszczenia.
- Szykujcie się! Prawdopodobnie dojdzie do bitwy. Rozkaż wszystkim, by szykowali się do odparcia ataku.
- Się robi - odpowiedziałem.
Szybko pobiegłem do stajni, wspiąłem się na Mrocznego i poleciałem w stronę sosny Thali.
- Mamy szykować się do odparcia ataku - krzyknąłem do obozowiczów. - Domek Aresa ma być gotowy za pięć minut. Gdy wrócą, po broń biegnie domek Ateny i tak na zmianę. Prawdopodobnie dojdzie do bitwy. Dowodzi tutaj....- Rozejrzałem się, by wybrać w miarę ogarniętą osobę, który mogłaby wydawać rozkazy, gdy nagle zobaczyłem córkę Aresa - Clarisse? - zapytałem zdziwiony jej obecnością.
- Tak ciołku! Potrzebna wam pomoc! - Krzyknęła nawet na mnie nie patrząc.
- Masz rację! Herosi! W bitwie dowodzi Clarisse La Rue, córka Aresa. Macie wykonywać jej rozkazy! - Herosi na znak zrozumienia kiwnęli głowami. Clarr pobiegła się przygotować, a ja z powrotem poleciałem na miejsce ogniskowe.
Annabeth biegła w moją stronę.
- I co? - zapytałem zdenerwowany całą sytuacja.
- Atena nie widzi innego wyjścia. Musimy walczyć. Trzeba wynegocjować umowę.
- Jaką? - zapytałem z ciekawością
- Jeśli Nakamura polegnie w walce ze mną, to armia Gai zostawi nasz obóz w spokoju.
- Jesteś pewna?
- Prędzej czy później i tak by doszło do tej walki.
- Boję się o Ciebie. - powiedziałem łapiąc ją za ręce i głęboko spoglądając w oczy.
- Percy, ja polegnę w bitwie, a nie w pojedynku.
- Nigdy nie polegniesz! - powiedziałem za bardzo się unosząc.
- Nie mam ochoty na kłótnie - powiedziała Annabeth spoglądając mi w oczy.
- Polecimy na zwiady. Trzeba sprawdzić, jak duża jest armia Gai. - powiedziałem, a Annabeth tylko potaknęła.
Przelecieliśmy granicę obozu. Ku mojemu zdziwieniu nie było ich tak wielu, jak mogło nam się wydawać. Owszem, było kilka minotaurów oraz cyklopów, ale takie cyklopy to Annabeth zabija sama. Ba! Jakby tego było mało...ona zabiła dwa.
- Podstęp? - zapytałem
- Możliwe. Z nimi nic nie wiadomo. Może reszta gdzieś się czai?
- Nie wiem. Póki co, przynajmniej wiemy, z iloma wojownikami mamy do czynienia.- powiedziałem.
Wlecieliśmy z powrotem na teren obozu. Domek Aresa był już gotowy do ataku, ale czekał na nasze rozkazy. Po chwili dołączył do nich domek Ateny, Hermesa oraz Demeter.
- Możemy walczyć? - pytali się
- W bitwie dowodzi Clarisse. To ona tutaj wydaje rozkazy. Annabeth i ja musimy się zająć czymś innym. Wbrew pozorom, armia Gai nie jest aż tak liczebna, jak nam się wydaje... Clarisse! Jakie jest twoje postanowienie?- Córka Aresa z niepokojem spojrzała to na mnie, to na Annabeth.
- Będziemy walczyć! - wykrzyknęła jednocześnie wydając rozkaz.
- W takim razie, szykujcie się do walki - powiedziała Annabeth
Razem z Ann polecieliśmy pod wielki dom. Musieliśmy wszystkim oznajmić, że do walki z Nakamurą dojdzie dzisiaj. Widziałem po minie swojej dziewczyny, że się boi, ale przecież mi o tym nie powie.
Chejron, Dionizos oraz instruktorzy stali na ganku, rozmawiając.
- Chejronie… - Zaczęła Annabeth
- Słucham?
- Rozmawiałam z matką. Trzeba podjąć negocjacje. - oznajmiła
- Na podstawie? - zapytał
- Jeśli pokonam Ethana w pojedynku, opuszczą nasz obóz.
- Powiem tak. Annabeth Chase! Los całego obozu oraz Olimpu leży w rękach twoich oraz Percy'ego. Ja się do tego mieszać nie będę. To, co postanowicie, będzie tylko i wyłącznie waszą decyzją.. Róbcie to, co uznacie za słuszne. - Szybko na nas spojrzał, po czym odszedł, a Annabeth przytuliła się do mnie. Bardzo pragnąłem, by się w końcu uśmiechnęła. Obiecałem sobie, że po tej bitwie przygotuję coś, by była szczęśliwa.
- Chodźmy - powiedziała łapiąc mnie za rękę.
Weszliśmy do wielkiego domu. Naprzeciw stały zamknięte drzwi, które prowadziły pod ziemię. Z kieszeni spodni wyjąłem klucz i otworzyłem pomieszczenie. Przed nami widniały schody, które prowadziły w dół.
Na ścianie wisiały świece, pochodnie oraz latarnie, ponieważ pod ziemią nie było prądu... no, chyba że w Hadesie.
Szliśmy przez pięć minut trzymając się za ręce. Z każdym krokiem powietrze stawało się coraz chłodniejsze. W końcu dotarliśmy na miejsce. Po kamiennych ścianach spływały krople zimnej, brudnej wody. Na samym końcu ciemnej ścieżki znajdowała się metalowa klatka, a w niej siedział przykuty kajdankami Nakamura.
- Proszę, proszę. Chyba tylko na to zasłużyłeś. - powiedziała Ann z pogardą w głosie.
- Zrobiłem to, co uważałem za słuszne. - odpowiedział
- Zdradziłeś swój ród. Zdradziłeś Olimp i obóz, w którym wszystkiego Cie nauczono. Powinieneś żałować
- Ale nie żałuje. Nikomu na mnie nie zależało. Nikt się mną nie interesował, a szczególnie mój ojczulek.
- Nie mów tak! - powiedziała Annabeh
- To wskaż mi chociaż jedną osobę, która by mnie poparła.
- Ja! - odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę o azjatyckiej urodzie. Rozpoznałem ją. To była Susan - córka Afrodyty.
- Susan?
- Tak ciołku. Byliśmy przyjaciółmi, a czasem myślałam, że nawet kimś więcej. Pokłóciliśmy się, ale to zdarza się każdemu. Uciekłeś, jednocześnie mnie tym raniąc. Zdradziłeś obóz, a w tym mnie.
- Ja... ja nie wiedziałem, że Ci na mnie zależy. Myślałem, że to miłość bez wzajemności.
- Już nie udawaj. Proszę Cię. Tylko idiota, by nie zauważył mojej miłości do Ciebie.
- Przepraszam
- Ethan... to niczego już nie zmieni. Oboje dobrze wiemy, jak to się potoczy - Susan odwróciła się w moją stronę.
- Atakują nasz obóz. Już walczą, ale my nie możemy pozwolić na niekończąca się bitwę. Ty i Annabeth będziecie walczyć. - powiedziałem
- Negocjacje? – zapytał Nakamura.
- Tak
- No to w takim razie rozkujcie mnie.
ANNABETH
To wcale nie było tak bardzo cudowne. Owszem, mam wspaniałego chłopaka, ale reszta mojego życia nie była idealna.
Wyrwałam się z zamyśleń i znów przybrałam swoja "pokerową maskę".
- Jesteś pewna, że chcesz podejść do tego pojedynku? - zapytał Percy z troską.
- Tak. Przecież wiesz, że muszę. - odpowiedziałam
- Nie boisz się?
- Boję, ale zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest miłość oraz życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los.
- Będzie dobrze - podszedł do mnie, przytulił i obdarzył delikatnym pocałunkiem. Nie wiem czemu się tak bardzo tym wszystkim martwiłam. Według przepowiedni miałam zginąć w bitwie, a nie w pojedynku.
- Gotowa?
- Gotowa – odpowiedziałam.
Chwyciłam swój sztylet, który niegdyś dostałam od Luka. Wspięłam się na pegaza swojego chłopaka i razem polecieliśmy na pole walki. Już z daleka widziałam pomarańczowe koszulki naszego obozu. Każdy domek walczył z armią Gai i Uranosa, którzy pragną odbić swojego przywódcę.
- Koniec walki!!! - krzyknęłam zeskakując z Mrocznego. - Idziemy na ugodę!
- Oddajcie Nakamurę! - krzyknął jeden wojownik.
- Rok temu, podczas bronienia Olimpu przez herosów, jeden wojownik z armii przeciwnej zamachnął się na obozowicza. Uratowałam go przyjmując cios na siebie. - podniosłam rękaw koszulki do góry, by odsłonić ranę, z której sączyła się krew.- Obroniłam cios zadany przez Ethana. Od tamtej pory Fata wybrało kawałek naszej przyszłości. Albo ja zabije jego, albo on mnie. Jeśli on dzisiaj polegnie, to zostawicie nasz obóz w spokoju. Walka będzie równa. Można wybrać dwie bronie.
- Skąd mamy wiedzieć, że to nie oszustwo?
- Przysięgam na bogów.
- W takim razie nie mamy nic do stracenia.
Wybrałam do walki swój sztylet oraz już starą bejsbolówkę od matki. Spojrzałam na Percy'ego. Jego oczy były pełne niepokoju. Szybko do niego podbiegłam.
- Kocham Cię - powiedziałam rzucając się na jego szyję.
- Ja Ciebie też Ann... będzie dobrze.
Pocałowałam go w policzek i wróciłam na pole walki.
- Będę Cię musiał zabić, Annabeth Chase - powiedział mój przeciwnik
- Zobaczymy czyją nić postanowią przeciąć Erynie - odpowiedziałam
Ethan uniósł swój miecz i natarł na mnie. Bez problemu unikałam jego ataków. Niestety, bardzo szybko się męczyłam. Postanowiłam zakończyć tę zabawę. Albo on, albo ja! Podeszłam go od tyłu tak, by mnie nie zauważył. Popchnęłam go, a on upadł na ziemię. Chciałam go zaatakować, ale przeturlał się w lewo i kopnął mnie w twarz. Czułam, jak z wargi leci mi krew. Założyłam swoją czapkę, dzięki której stałam się niewidzialna. Próbował mnie znaleźć i zaatakować, ale nie dawał rady. Skorzystałam z okazji i postanowiłam zakończyć całe widowisko. Chwyciłam go. Próbował się wyrwać z mojego uścisku, ale nie umiał. Przyłożyłam sztylet do jego krtani. Muszę to zrobić. Muszę go zabić, ale nie umiem! Do oczu zaczęły napływać mi łzy, a bejsbolówka spadła z mojej głowy. Każdy patrzył na mnie ze zdziwieniem.
Spojrzałam na Percy'ego. Te jego oczy. Kochałam go. Muszę to zrobić dla niego.
- Jesteś zbyt słaba, żeby mnie zabić - Powiedział syn Hermesa z pogardą.
- Dam radę. Cały obóz na mnie liczy. - zamknęłam oczy, by nie widzieć tego, co robię. Zabójstwo, to rzecz nienormalna, ale jestem w innym świecie, a tu wszystko jest pokręcone. Przyłożyłam sztylet mocniej do krtani Nakamury, co sprawiło, że zaczęła płynąć krew. "Teraz albo nigdy" pomyślałam. Przecięłam jego krtań, a on osunął się na ziemię. Zrobiłam to. Zabiłam człowieka. Usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać. Nie mogłam się uspokoić. Chciałam, by ten dzień okazał się tylko zwykłym koszmarem. Wstałam i otarłam kropelki łez, które spływały po moich policzkach. Zostawiłam swój sztylet na ziemi i ruszyłam do domku. Chciałam chociaż przez tą minutę pobyć sama. Widziałam, jak Percy idzie za mną, ale nie próbuję mnie dogonić i szczerze byłam mu za to wdzięczna.
PERCY
A może by tak miejsce, w którym Alex oświadczył się Clarisse? Czemu nie! Przygotuję coś bardzo romantycznego. Świece, gwiazdy. Może Nyx i Artemida będą tak łaskawe i pomogą przygotować piękną scenerię?
Otworzyłem oczy i ujrzałem moją piękność. Stałą nade mną w białych szortach i granatowej bluzce.
Obdarowałem ja delikatnym uśmiechem , a ona położyła się tuz obok mnie. Mocno ją przytuliłem i czekałem aż zaśnie, by móc się wymknąć i przygotować niespodziankę.
Przepraszam za tak krótki rozdział, i że tak długo trwało dodanie rozdziału.
Nie obiecuję, że to się poprawi, ponieważ mam bardzo dużo zajęć.
Przypominam o konkursie - SĄ NAGRODY!
Liczę na szczere komentarze.
Dżerrka
Dziękuję za wymienienie mnie w podziękowaniach :)
OdpowiedzUsuńNie ma o czym mówić :D Po znajomości mogę zrobić wszystko... No dobra, prawie wszystko :D
Co tu dużo mówić, rozdział świetny, czekamy na następne :D
No więc tak.. rozdział krótki, no niestety,ale idzie to przeżyć. Bardzo fajnie mi się go czytało (nie licząc tego,że co chwilę obracałam się na krześle obrotowym xd). Okej, trochę mnie zdziwiła postawa Chejrona, tak po prostu oddał im władzę nad walką? Trochę dziwnie,ale spoko. Chciałam Ci zwrócić uwagę na to,że to Mojry są odpowiedzialne za przecinanie nici życia,a nie Erynie. Zauważ proszę,że nawet Riordan w swych książkach pisał "MOJRY", nie "ERYNIE", ale to tylko mała pomyłka (chociaż ja jestem zbzikowana na punkcie mitologi i właśnie takie pomyłki ujmują w wartości tekstu)Hej, spokojnie.. ja tam się nie obrażam o kopiowanie, było minęło,nie Nati? :) Tak reasumując rozdział bardzo dobry... cóż, czas przyznać,że w mojej "herosowej części umysłu" zaświtał pomysł na H&H,ale zobaczymy na razie goni mnie rozdział 21 na blogu o Harry'm, tak więc.. pisz kochana następny,niech będzie dłuższy o już nie mogę się doczekać. ;)
OdpowiedzUsuń- Pozdrowionka
Jerr.
Nati? Nie no błagam.
UsuńJam Elizabeth Dżerr Jackson - córka Annabet i Percy'ego Jacksonów
"A wiecie, że 14 marca będę miała niespodziankę na tym blogu dla pewnej osoby? Dlatego właśnie zapraszam tego dnia na bloga" -> hmm, ciekawe dla kogo XD Jestem ciekawska, więc nie mogę się doczekać :*
OdpowiedzUsuńI oczywiście dziękuję za pozdrowienia :* Nie martw się, Skype dobrze działa, więc jeszcze nieraz pogadamy :D
A teraz co do rozdziału...
Pierwsze co się rzuca, to jego długość. Oczywiście, jak dla mnie, za krótki, ale ostatnio coraz bardziej zaczynam rozumieć, czemu niektóre osoby takie wstawiają. Przez moją chorobę i kompletny brak czasu sama nie wiem, kiedy wstawię coś u siebie :C
Ale w końcu liczy się JAKOŚĆ, a nie ILOŚĆ. A pot tym względem jestem nawet, nawet usatysfakcjonowana ^^
Serio Jerr? Mojry, nie Erynie? Albo jestem głupia, albo po prostu łeb mi pęka (normalnie wiwat!), bo w pgóle nie zwróciłam uwagi XD Chociaż mam dzisiaj czepliwy nastrój :P
Więc teraz błędziki, które znalazłam:
1) - W takim razie spotkajmy się tutaj za około dziesięć minut -powiedziała, na co odpowiedziałem kiwnięciem głowy.
Powiedziała, odpowiedziałem... Masełko maślane...
2) Ku mojemu zdziwieniu nie było ich tak wielu (niestety, z kontekstu poprzedniego zdania brakuje informacji, o kogo chodzi. Mogłaś napisać: wrogów), jak mogło nam się wydawać. Owszem, było (powtórzenie) kilka minotaurów oraz cyklopów, ale takie cyklopy (i znowu powtórzenie: potwory) to Annabeth zabija (zmiana czasu: zabijała) sama. Ba! Jakby tego było mało...ona zabiła (czas, powtórka) dwa.
3) - Koniec walki!!! (ja bym zostawiła tylko jeden wykrzyknik, skoro zaakcentowałaś słowem: krzyknęłam) - krzyknęłam (tu powinien być przecinek) zeskakując z Mrocznego. [..] Oddajcie Nakamurę! - krzyknął (powtórzenie) jeden wojownik.
Tak ogólnie o chyba tyle. Wiem, czepiam się, ale już o tym Cię uprzedziłam ^^ Taka rada: zwracaj większą uwagę na powtórzenia, to Twój największy problem!
Trochę mnie dziwi, że Chejron tak łatwo dał Annabeth przystąpić do pojedynku. Po pierwsze, to on ją wychowywał i powinien się o nią bardziej troszczyć, a po drugie dużo ryzykował - przecież od wyniku walki zależał los obozu! W każdym razie ja bym trochę przedłużyła tą scenę, ukazując uczucia i wahania, ewentualnie nawet kłótnię pomiędzy Percabeth a Chejronem.
"ponieważ pod ziemią nie było prądu... no, chyba że w Hadesie" - haha, to było świetne :D
Wow, jaka stanowcza Ann! Najpierw nieźle potraktowała Nakamurę w jego więzieniu, a potem go zabiła.. Cóż Annie, punkt dla Ciebie! Świetnie opisałaś jej wszystkie emocje, to była zajebista scena! Od razu wiedziałam, że Ethan polegnie, bo nie miał szans z Ann w swojej czapce. Ale fajnie, że ją kopnął (ja i moje drastyczne zapędy), bo inaczej byłoby za cukierkowo :D
Bardzo fajnie, że wprowadziłaś nową postać - Susan, która była zakochana w Nakamurze, zresztą, co mnie zdziwiło, z wzajemnością. Kochający kogoś ten wredny zdrajca, który chciał zniszczyć moją kochaną Annabeth i zrujnować Obóz Herosów? To dziwna, niemożliwa, ale bardzo pociągająca wizja! ^^
I oczywiście piękne pożegnanie Percabeth przed pojedynkiem Ann <3
Ciekawe, co się teraz stanie, skoro już nie ma Nakamury...
Ogólnie odniosłam bardzo pozytywne wrażenie i czekam z niecierpliwością na następny rozdział mój pożeraczu Snickersów :D
Do Skypa! :P
Merr
Po pierwsze mam focha, że ni wbiłaśna GG : (
OdpowiedzUsuńPo drugie rozdział genialny, ale zbyt krótki. Ale ważne, że jest : D
Po trzecie Co do cholery za niespodzianka i dla kogo??!! Wiesz, że jestem ciekawska i nie da mi to teraz spokoju, to będzie twoja wina jak jutro mi się coś stanie, bo myślałam o twojej niespodziance, więc wiesz xD
A mówiłam, że rozdiał boski?Jak nawet to się powtórze.
I ciągle mam focha!
Wieka : )
Witaj! :D
OdpowiedzUsuńPierwszy raz odwiedzam tego bloga, ale już go uwielbiam *-*
Na sam początek muszę ci powiedzieć, że bardzo podoba mi się twój styl pisania :D
Wręcz urzekający :D
Historia sama w sobie jest bardzo ciekawa biorąc pod uwagę, że kocham i Percy'ego i Annabeth :D
Baaaaaardzo uroczy fragment przed bitwą *.*
Ten dialog był cudowny <3
Aż mnie coś za serce chwyciło ^^
A to zakończenie - awwww <33
Muszę tu zaglądać częściej bo już się bardzo wkręciłam :*
A teraz chciałabym zaprosić cię do mnie i zachęcić do komentowania :D
Dopiero zaczynam, więc bardzo mi na tym zależy. http://story-from-mount-olympus.blogspot.com/
Życzę ci weny, weny i jeszcze raz weny <3
Pozdrawiam!
Kath ;D
Ethan Nakamura to syn Nemezis! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMi tez sie wydaje, ze Nakamura to syn Nemezis, a Minotaur by jeden, a nie kilka. Poza tym rozdzial swietny, pisz dalej! Wybacz, ze sie czepiam, ale tak juz mam. Tobie zawdzieczam powrot weny. Dzieki wielkie!
OdpowiedzUsuń~ Mionka ( www.potajemnicachdoserca.blog.pl)