Bardzo wazna notka pod rozdziałem!
Annabeth
Annabeth
Spokój. Cisza. Zero walki. Tak właśnie minął nam tydzień w naszym domku. Rany rannych herosów były prawie zagojone dzięki abrozji i nektarowi. Chejron i Pan D. postanowili zabrać ich do obozu, by w spokoju mogli się przygotować do bitwy. My natomiast powoli zaczęliśmy się pakować. Grecja. O Bogowie! Nie mogę uwierzyć, że lecimy do Grecji. Zawsze o tym marzyłam. Ahh już sobie wyobrażam tę architekturę i morze. Zero treningów, wojny i misji. Po prostu odpoczynek z narzeczonym i przyjaciółmi.
Stałam w garderobie już prawie godzinę, zastanawiając się co mam spakować na wyjazd. No na pewno kostium kąpielowy, ale....który? Przecież mam ich siedem. Jestem dziewczyną i nie potrafię od tak
wybrać. Ehh...beznadzieja. Wiedziałam, że bez pomocy eksperta nie dam sobie rady, tak więc chwyciłam złotą drachmę i zadzwoniłam Iryfonem do Sieleny. Dlaczego nie telefonem komórkowym? Gdy tylko go włączę, potwory od razy zlokalizują moje miejsce pobytu. Przyznam, że utrudniało to życie. Po około minucie oczekiwania na połączenie, pojawił się obraz, a w nim córka Afrodyty.
- Annabeth? Coś się stało? - zapytała zaskoczona moim Iryfonem.
- Tak! Wyruszamy dzisiaj do Grecji i nie mam pojęcia co spakować.
- A tak. Ja już jestem całkowicie gotowa. Rozumiem, że potrzebujesz mojej pomocy?
- To ty też jedziesz?
- Tak. Charlie zaprosił mnie jako swoją partnerkę.
- To super. Naprawdę nie mogę się doczekać.
- Oj uwierz, że ja też. A wiesz, że Clara i Tony są parą. Wszyscy w obozie byli bardzo zaskoczeni, gdy zobaczyli ich razem. Ale w sumie to fajnie, że wśród herosów rozwija się miłość.
- Wiesz Sieleno, musisz mnie odwiedzić. Pomożesz mi się spakować i opowiesz, jak tam w obozie. - Podałam przyjaciółce dokładny adres zamieszkania i rozłączyłam się. Za cztery godziny lot do Grecji.
Stałam w garderobie już prawie godzinę, zastanawiając się co mam spakować na wyjazd. No na pewno kostium kąpielowy, ale....który? Przecież mam ich siedem. Jestem dziewczyną i nie potrafię od tak
wybrać. Ehh...beznadzieja. Wiedziałam, że bez pomocy eksperta nie dam sobie rady, tak więc chwyciłam złotą drachmę i zadzwoniłam Iryfonem do Sieleny. Dlaczego nie telefonem komórkowym? Gdy tylko go włączę, potwory od razy zlokalizują moje miejsce pobytu. Przyznam, że utrudniało to życie. Po około minucie oczekiwania na połączenie, pojawił się obraz, a w nim córka Afrodyty.
- Annabeth? Coś się stało? - zapytała zaskoczona moim Iryfonem.
- Tak! Wyruszamy dzisiaj do Grecji i nie mam pojęcia co spakować.
- A tak. Ja już jestem całkowicie gotowa. Rozumiem, że potrzebujesz mojej pomocy?
- To ty też jedziesz?
- Tak. Charlie zaprosił mnie jako swoją partnerkę.
- To super. Naprawdę nie mogę się doczekać.
- Oj uwierz, że ja też. A wiesz, że Clara i Tony są parą. Wszyscy w obozie byli bardzo zaskoczeni, gdy zobaczyli ich razem. Ale w sumie to fajnie, że wśród herosów rozwija się miłość.
- Wiesz Sieleno, musisz mnie odwiedzić. Pomożesz mi się spakować i opowiesz, jak tam w obozie. - Podałam przyjaciółce dokładny adres zamieszkania i rozłączyłam się. Za cztery godziny lot do Grecji.
Percy
W oczach Annabeth widziałem ekscytację. Już samo lotnisko w Atenach zrobiło na nas ogromne wrażenie. Annabeth miała rację. Architektura w Grecji naprawdę zachwyca. Ja jednak marzyłem tylko o jednym, a mianowicie lądowaniu. Jak najszybciej potrzebowałem zejść na ziemię. Jako syn Posejdona źle
znosiłem podróże lotnicze.
Po kilku minutach w końcu wylądowaliśmy. Przeszliśmy przez bramki, wzięliśmy swoje bagaże i wyszliśmy na parking, gdzie czekał na nas wielki, czarny samochód. Już w samolocie ustaliliśmy, kto z kim
będzie w pokoju. Mieliśmy do dyspozycji cztery pokoje, a w każdym znajdowało się łóżko małżeńskie.
W jednym miałem zatrzymać się ja wraz z Annabeth, w drugim Clara z Tonym, w trzecim Charles i Sielena a w ostatnim Nico wraz z Thalią, co musiało być dla nich naprawdę niekomfortowe, bo przecież nie są razem.
Jechaliśmy około trzydziestu minut do miejsca zakwaterowania. Hotel był równie piękny, co cała reszta w Atenach. Wnętrze było zaprojektowane na starożytność. Obrazy i rzeźby przedstawiały bogów. Kolumny podtrzymujące fundamenty równie urzekały. Muszę przyznać, że robiło to na nas ogromne wrażenie. Hotel, w którym się zatrzymaliśmy posiadał ogromny basen, co naprawdę mnie uszczęśliwiło.
- Chodźmy do recepcji i zakwaterujmy się. Później pójdziemy się rozpakować, coś zjemy i możemy się gdzieś przejść. - Zaproponowała Sielena.
- Dobry pomysł.
znosiłem podróże lotnicze.
Po kilku minutach w końcu wylądowaliśmy. Przeszliśmy przez bramki, wzięliśmy swoje bagaże i wyszliśmy na parking, gdzie czekał na nas wielki, czarny samochód. Już w samolocie ustaliliśmy, kto z kim
będzie w pokoju. Mieliśmy do dyspozycji cztery pokoje, a w każdym znajdowało się łóżko małżeńskie.
W jednym miałem zatrzymać się ja wraz z Annabeth, w drugim Clara z Tonym, w trzecim Charles i Sielena a w ostatnim Nico wraz z Thalią, co musiało być dla nich naprawdę niekomfortowe, bo przecież nie są razem.
Jechaliśmy około trzydziestu minut do miejsca zakwaterowania. Hotel był równie piękny, co cała reszta w Atenach. Wnętrze było zaprojektowane na starożytność. Obrazy i rzeźby przedstawiały bogów. Kolumny podtrzymujące fundamenty równie urzekały. Muszę przyznać, że robiło to na nas ogromne wrażenie. Hotel, w którym się zatrzymaliśmy posiadał ogromny basen, co naprawdę mnie uszczęśliwiło.
- Chodźmy do recepcji i zakwaterujmy się. Później pójdziemy się rozpakować, coś zjemy i możemy się gdzieś przejść. - Zaproponowała Sielena.
- Dobry pomysł.
Thalia
Gdy tylko zobaczyłam duże, małżeńskie łóżko z baldachimem, poczułam dziwne skrępowanie. Przez najbliższe dwanaście dni będę tutaj spała wraz z synem Hadesa.
O naszym pocałunku nie wiedział nikt.
Dziwiłam się, że przy nim zapominam o chłopaku, którego zaledwie zapominałam o chłopaku, którego zaledwie półtora tygodnia temu kochałam. Czyżby to Afrodyta postanowiła namieszać w moim życiu? Jak ludzie wytrzymują tę całą miłość? Gdyby nie Nico, na pewno bym się przez nią zabiła. Razem z synem Hadesa rozpakowywaliśmy się w swoim pokoju. Towarzyszyły nam promienie słońca, które ocieplały wnętrze błękitnego pokoju oraz cisza. Oboje się krępowaliśmy. Oboje nie wiedzieliśmy jak rozpocząć rozmowę. Bałam się, że Afrodyta sprawi, że się w nim zakocham. Chyba tego nie chciałam. No właśnie. Chyba. yhh...moje życie jest do bani.
- Thalia... - Odezwał się. Jego mroczny głos sprawił, że po moim ciele zaczęły przechodzić dreszcze. Odwróciłam się, spoglądając mu prosto w czarne jak otchłań oczy.
- Co? - zapytałam, mając nadzieję, że brzmi to groźnie.
- Czy to twoja koszulka? - W ręku trzymał czarny T - shirt z nadrukiem i napisem Green Day.
- Tak. Dzięki.
- Spoko...i....
- I...?
- Już nic.
- Okej.
- Znaczy. - Powiedział, po czym na chwilę zamilkł i odwrócił się do mnie plecami. Co on próbował powiedzieć? - Ten pocałunek...wiem, że powinniśmy o nim zapomnieć, ale ja tego nie chcę. Wolę o tym myśleć i mieć nadzieję, że się kiedyś powtórzy. - Powiedział szepcząc. Odwrócił się, posłał mi swój łobuzerski uśmiech i wyszedł na balkon. O Bogowie! Co ja mam teraz zrobić? Co?! Afrodyto daj mi jakąś radę.
Nie wiedząc, co dokładnie robię, wstałam z łóżka i poszłam na balkon. Stanęłam w wejściu, wpatrując się w odwróconego do mnie plecami Nica, jak w obrazek.
- Próbujesz mnie zabić, czy może się skradasz? - zapytał odwracając się.
- Nie. Wole cię mieć całego.
- Co masz na myśli? - Zapytał mrużąc oczy. Zrobiłam trzy kroki do przodu, po czym wtuliłam się w chłopaka, ciesząc jego ciepłem. Po chwili odwzajemnił uścisk, wywołując na mej twarzy pełen szczerości uśmiech. Czy to oznacza, że Luke miał rację? Czy to oznacza, że zakochałam się w synu Hadesa? By odpowiedzieć na to pytanie, muszę przypomnieć sobie tę noc, w którą chciałam się zabić. Pocałunek. Co wtedy czułam? Byłam...wydawało mi się, że byłam szczęśliwa, bezpieczna. Afrodyta sprawiła, że go pokochałam.
- Wiesz, Thalia? Odkąd jesteś dla mnie miła, to wydajesz mi się naprawdę słodka. Odkąd Sandy...gdy okazało się, że jest zdrajczynią...poczułem jakieś ukucie w sercu, ale nie kochałem jej. To płytkie z mojej strony. Wiem, że to brzmi tandetnie. Chodziłem z dziewczyną, której tak naprawdę nie kochałem, ale wiesz, dlaczego? Bo ty byłaś z Luckiem. Jeszcze jak Łowczynie miały swoje zasady, podobałaś mi się. Podobał mi się twój styl. Gdy dowiedziałem się, że możecie angażować się w związki i jesteś z synem Hermesa, no zdenerwowałem się i zacząłem spotykać się z Sandy. Wiem, że to brzmi, jakby była dla mnie tylko odskocznią, ale chyba właśnie tak było.
- Do czego zmierzasz? - zapytałam spoglądając w jego ciemne tęczówki.
- Chce ci powiedzieć, że cię kocham. - I nagle poczułam, jakby moje serce stanęło i znów zaczęło bić ze zdwojoną prędkością. Czy byłam szczęśliwa, gdy usłyszałam te słowa? Owszem. Czy go kocham? Tak. I jestem tego całkowicie pewna.
Nie wiedziałam jak mam odpowiedzieć na jego wyznanie. Potrafiłam zrobić tylko jedno. Wspięłam się na palce i złączyłam nasze usta w długim, pełnym namiętności pocałunku. Zaczynałam być szczęśliwa.
O naszym pocałunku nie wiedział nikt.
Dziwiłam się, że przy nim zapominam o chłopaku, którego zaledwie zapominałam o chłopaku, którego zaledwie półtora tygodnia temu kochałam. Czyżby to Afrodyta postanowiła namieszać w moim życiu? Jak ludzie wytrzymują tę całą miłość? Gdyby nie Nico, na pewno bym się przez nią zabiła. Razem z synem Hadesa rozpakowywaliśmy się w swoim pokoju. Towarzyszyły nam promienie słońca, które ocieplały wnętrze błękitnego pokoju oraz cisza. Oboje się krępowaliśmy. Oboje nie wiedzieliśmy jak rozpocząć rozmowę. Bałam się, że Afrodyta sprawi, że się w nim zakocham. Chyba tego nie chciałam. No właśnie. Chyba. yhh...moje życie jest do bani.
- Thalia... - Odezwał się. Jego mroczny głos sprawił, że po moim ciele zaczęły przechodzić dreszcze. Odwróciłam się, spoglądając mu prosto w czarne jak otchłań oczy.
- Co? - zapytałam, mając nadzieję, że brzmi to groźnie.
- Czy to twoja koszulka? - W ręku trzymał czarny T - shirt z nadrukiem i napisem Green Day.
- Tak. Dzięki.
- Spoko...i....
- I...?
- Już nic.
- Okej.
- Znaczy. - Powiedział, po czym na chwilę zamilkł i odwrócił się do mnie plecami. Co on próbował powiedzieć? - Ten pocałunek...wiem, że powinniśmy o nim zapomnieć, ale ja tego nie chcę. Wolę o tym myśleć i mieć nadzieję, że się kiedyś powtórzy. - Powiedział szepcząc. Odwrócił się, posłał mi swój łobuzerski uśmiech i wyszedł na balkon. O Bogowie! Co ja mam teraz zrobić? Co?! Afrodyto daj mi jakąś radę.
Nie wiedząc, co dokładnie robię, wstałam z łóżka i poszłam na balkon. Stanęłam w wejściu, wpatrując się w odwróconego do mnie plecami Nica, jak w obrazek.
- Próbujesz mnie zabić, czy może się skradasz? - zapytał odwracając się.
- Nie. Wole cię mieć całego.
- Co masz na myśli? - Zapytał mrużąc oczy. Zrobiłam trzy kroki do przodu, po czym wtuliłam się w chłopaka, ciesząc jego ciepłem. Po chwili odwzajemnił uścisk, wywołując na mej twarzy pełen szczerości uśmiech. Czy to oznacza, że Luke miał rację? Czy to oznacza, że zakochałam się w synu Hadesa? By odpowiedzieć na to pytanie, muszę przypomnieć sobie tę noc, w którą chciałam się zabić. Pocałunek. Co wtedy czułam? Byłam...wydawało mi się, że byłam szczęśliwa, bezpieczna. Afrodyta sprawiła, że go pokochałam.
- Wiesz, Thalia? Odkąd jesteś dla mnie miła, to wydajesz mi się naprawdę słodka. Odkąd Sandy...gdy okazało się, że jest zdrajczynią...poczułem jakieś ukucie w sercu, ale nie kochałem jej. To płytkie z mojej strony. Wiem, że to brzmi tandetnie. Chodziłem z dziewczyną, której tak naprawdę nie kochałem, ale wiesz, dlaczego? Bo ty byłaś z Luckiem. Jeszcze jak Łowczynie miały swoje zasady, podobałaś mi się. Podobał mi się twój styl. Gdy dowiedziałem się, że możecie angażować się w związki i jesteś z synem Hermesa, no zdenerwowałem się i zacząłem spotykać się z Sandy. Wiem, że to brzmi, jakby była dla mnie tylko odskocznią, ale chyba właśnie tak było.
- Do czego zmierzasz? - zapytałam spoglądając w jego ciemne tęczówki.
- Chce ci powiedzieć, że cię kocham. - I nagle poczułam, jakby moje serce stanęło i znów zaczęło bić ze zdwojoną prędkością. Czy byłam szczęśliwa, gdy usłyszałam te słowa? Owszem. Czy go kocham? Tak. I jestem tego całkowicie pewna.
Nie wiedziałam jak mam odpowiedzieć na jego wyznanie. Potrafiłam zrobić tylko jedno. Wspięłam się na palce i złączyłam nasze usta w długim, pełnym namiętności pocałunku. Zaczynałam być szczęśliwa.
Percy
Widziałem minę Annabeth, gdy tylko weszła na balkon. Była zachwycona widokiem morza i przyznam, że ja również.
Cieszyłem się z tego, co mam. Wspaniałe wakacje z narzeczoną, z którą spodziewam się dziecka.
Cieszyłem się z tego, co mam. Wspaniałe wakacje z narzeczoną, z którą spodziewam się dziecka.
Po rozpakowaniu się, zeszliśmy na dół, do restauracji, gdzie czekali na nas pozostali oprócz Thalii i Nica.
- Gdzie reszta? - zapytała Clara. Znów musiałem ruszyć swoje cztery litery i iść do pokoju nieobecnej dwójki, by ich troszkę pośpieszyć. Zapukałem raz - cisza. Drugi - znów cisza. Pociągnąłem za klamkę. Drzwi były otwarte. Wszedłem do środka. Było pusto. Gdzie oni są? Balkon był szeroko otwarty. Wyszedłem na zewnątrz i wtedy ich zobaczyłem. Siedzieli na plaży, rzucając kamyki do morza. Nagle Thalia wstała krzycząc: "Wygrałam!".
- Hej! - krzyknąłem. Na mój głos nasi poszukiwani odwrócili się. - Może raczycie towarzyszyć nam przy obiedzie?
- Sorry. Zaraz do was dojdziemy. - Kiwnąłem głową na znak porozumienia i wróciłem do reszty przyjaciół.
Po smacznym, greckim obiedzie postanowiliśmy iść nad morze. Słońce powoli zachodziło, więc ludzie zaczęli opuszczać plaże, co wywołało na naszych twarzach uśmiech. Od razu zdjąłem koszulkę oraz spodnie i wbiegłem do ciepłej wody. Annabeth stała na brzegu rozkładając koc. Skorzystałem z okazji. Chwyciłem ją za rękę i wciągnąłem do morza.
- Percy! - Krzyknęła Annabeth. Nie pozwoliłem jej dokończyć. Nachyliłem się i złożyłem na jej ustach słodki pocałunek.
- Kocham cię, Annabeth.
- Ja ciebie też Glonomóżdżku.
Na niebie pojawił się księżyc, a my nadal siedzieliśmy na plaży, lecz tym razem przy ognisku. Nagle zaczęła pojawiać się gęsta mgła śmierdząca potworami.
- Nie podoba mi się to. - Powiedział Charles.
- Nam także. - Byłem przekonany, że znów czeka nas niezapowiedziana misja.
Spojrzałem się na Nica. Czy on trzymał Thalię za rękę? Nie. Na pewno nie. To pewnie są tylko przywidzenia.
- Patrzcie tam! - Krzyknęła Annabeth. Na morzu pojawiła się mała wyspa. Przysięgam, że jej wcześnie nie było.
- Co robimy? - zapytałem.
- Chyba musimy tam iść.
- Dzisiaj? Teraz jest trochę za późno. Nie jesteśmy przygotowani. - Powiedziałem.
- Percy ma rację. Lepiej, jeśli pójdziemy tam jutro, a teraz wracajmy do hotelu bo jeszcze zaatakuje nas jakiś potwór.
Każdy udał się do swojego pokoju. Razem z Annabeth nie byliśmy zmęczeni, więc siedzieliśmy na balkonie, spoglądając w niebo. Nawet tutaj - w Grecji było widać gwiazdy ustawione w naszą podobiznę. Tak już będzie do końca świata, zawsze. To był prezent dla nas od Artemidy. Wiem, że oświadczyłem się Annabeth naprawdę szybko, ale nie żałuję. Wiem, że to ona jest właśnie tą jedyną. To z nią zakładam rodzinę.
Spojrzałem na swoją dziewczynę. Zaciskała powieki i prawą ręką kurczowo trzymała się brzucha. Nasza córcia ewidentnie dawała jej popalić. Po kilki minutach Ann wstała i podeszła do barierki.
- Myślisz, że wszystko będzie dobrze? - Zapytała. Podszedłem i objąłem ją w tali, jednocześnie całując w policzek.
- Tak. Wiem, że będzie dobrze. Wiem, że wygramy. - Ann znów położyła dłoń w miejscu, gdzie rozwijała się nasza córeczka.
Położyłem rękę na jej dłoni i poczułem ruchy naszej Elizabeth. Po chwili uklęknąłem i pocałowałem swoją narzeczoną, a jednocześnie córkę w brzuch. Annabeth uśmiechnęła się. Była szczęśliwa. W głębi duszy błagałem, by nasza Lizzy już się urodziła. Chciałem potrzymać ją na rękach, popatrzeć jak raczkuje, a z czasem mówi do mnie "tato".
- Jestem zmęczona. Chodźmy spać.
- Okej. - Wziąłem szybki prysznic, położyłem się obok Ann i zasnąłem.
W mojej głowie przez całą noc gościł jeden obraz, a mianowicie nasza tajemnicza wyspa. Wyczuwałem od niej naprawdę silną energię. Nie istniało na niej życie. Na środku znajdował się duży wulkan, z którego uchodził szary dym. Naprawdę nie znoszę tych swoich proroczych snów.
Obudziłem się około godziny dziesiątej. Annabeth już nie spała. Leżałam obok, gładząc ręką mój nagi tors.
- Hej kochanie. - Powiedziała całując mnie w policzek.
- Hej. Jak się spało?
- Niesamowicie. - Nagle po naszym pokoju rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Jak zawsze musiał nam ktoś przeszkadzać.
- Proszę! - Krzyknąłem poirytowany.
- Hej gołąbeczki. Chyba pora wstawać. Mamy na dzisiaj dużo roboty. Dziewczyny wymyśliły dla siebie zakupy, natomiast my zrobimy sobie taki męski dzień.
- Zaraz, zaraz. A co z tą wyspą. - Zapytała Ann.- Mieliśmy...
- Tak, ale ta wyspa zniknęła.
- Co? Jak to zniknęła? - zapytałem zaskoczony.
- Normalnie. Już jej nie ma. - Szybko zerwałem się z łóżka i pobiegłem na balkon. Tony miał rację. Wyspy już nie było.
- Cholera. Ten świat jest dziwny.
- Nie podoba mi się to. - Powiedział Charles.
- Nam także. - Byłem przekonany, że znów czeka nas niezapowiedziana misja.
Spojrzałem się na Nica. Czy on trzymał Thalię za rękę? Nie. Na pewno nie. To pewnie są tylko przywidzenia.
- Patrzcie tam! - Krzyknęła Annabeth. Na morzu pojawiła się mała wyspa. Przysięgam, że jej wcześnie nie było.
- Co robimy? - zapytałem.
- Chyba musimy tam iść.
- Dzisiaj? Teraz jest trochę za późno. Nie jesteśmy przygotowani. - Powiedziałem.
- Percy ma rację. Lepiej, jeśli pójdziemy tam jutro, a teraz wracajmy do hotelu bo jeszcze zaatakuje nas jakiś potwór.
Każdy udał się do swojego pokoju. Razem z Annabeth nie byliśmy zmęczeni, więc siedzieliśmy na balkonie, spoglądając w niebo. Nawet tutaj - w Grecji było widać gwiazdy ustawione w naszą podobiznę. Tak już będzie do końca świata, zawsze. To był prezent dla nas od Artemidy. Wiem, że oświadczyłem się Annabeth naprawdę szybko, ale nie żałuję. Wiem, że to ona jest właśnie tą jedyną. To z nią zakładam rodzinę.
Spojrzałem na swoją dziewczynę. Zaciskała powieki i prawą ręką kurczowo trzymała się brzucha. Nasza córcia ewidentnie dawała jej popalić. Po kilki minutach Ann wstała i podeszła do barierki.
- Myślisz, że wszystko będzie dobrze? - Zapytała. Podszedłem i objąłem ją w tali, jednocześnie całując w policzek.
- Tak. Wiem, że będzie dobrze. Wiem, że wygramy. - Ann znów położyła dłoń w miejscu, gdzie rozwijała się nasza córeczka.
Położyłem rękę na jej dłoni i poczułem ruchy naszej Elizabeth. Po chwili uklęknąłem i pocałowałem swoją narzeczoną, a jednocześnie córkę w brzuch. Annabeth uśmiechnęła się. Była szczęśliwa. W głębi duszy błagałem, by nasza Lizzy już się urodziła. Chciałem potrzymać ją na rękach, popatrzeć jak raczkuje, a z czasem mówi do mnie "tato".
- Jestem zmęczona. Chodźmy spać.
- Okej. - Wziąłem szybki prysznic, położyłem się obok Ann i zasnąłem.
W mojej głowie przez całą noc gościł jeden obraz, a mianowicie nasza tajemnicza wyspa. Wyczuwałem od niej naprawdę silną energię. Nie istniało na niej życie. Na środku znajdował się duży wulkan, z którego uchodził szary dym. Naprawdę nie znoszę tych swoich proroczych snów.
Obudziłem się około godziny dziesiątej. Annabeth już nie spała. Leżałam obok, gładząc ręką mój nagi tors.
- Hej kochanie. - Powiedziała całując mnie w policzek.
- Hej. Jak się spało?
- Niesamowicie. - Nagle po naszym pokoju rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Jak zawsze musiał nam ktoś przeszkadzać.
- Proszę! - Krzyknąłem poirytowany.
- Hej gołąbeczki. Chyba pora wstawać. Mamy na dzisiaj dużo roboty. Dziewczyny wymyśliły dla siebie zakupy, natomiast my zrobimy sobie taki męski dzień.
- Zaraz, zaraz. A co z tą wyspą. - Zapytała Ann.- Mieliśmy...
- Tak, ale ta wyspa zniknęła.
- Co? Jak to zniknęła? - zapytałem zaskoczony.
- Normalnie. Już jej nie ma. - Szybko zerwałem się z łóżka i pobiegłem na balkon. Tony miał rację. Wyspy już nie było.
- Cholera. Ten świat jest dziwny.
***
Ten dzień również można było zaliczyć do udanych. Dziewczyny poszły na zakupy, natomiast my oddaliśmy się męskim rozrywką, czyli serfingowi. Nikomu nie wychodziło, ale mnie tak. Przecież serfing jest sportem wodnym, a ja jestem synem Posejdona.
Wieczorem znów zorganizowaliśmy sobie ognisko na plaży. Siedzieliśmy i wspominaliśmy sobie śmieszne chwile w obozie. Było dużo śmiechu.
- Thalia. Czy ty i Nico jesteście parą? - Coś mnie ugryzło, by o to zapytać.
- Nie. Dlaczego tak uważasz? - Widziałem minę córki Zeusa. Kłamała, a to oznaczało, że ona i Nico byli razem.
- Nie wychodzi ci kłamanie. Lepiej powiedzcie od kiedy?
- Od wczoraj - odpowiedział Nico obejmując swoją dziewczynę.
- No to gratuluję. Thalia szybko się pozbierałaś...podziwiam cię. - Powiedziała Sielena.
I nagle znów pojawiła się cuchnąca mgła, a zaraz po niej nasza tajemnicza wyspa.
- Chyba znalazła się nasza zguba.
- I co mamy teraz zrobić? - zapytała Thalia patrząc prosto na mnie.
- Sądzę, że powinniśmy wybrać się na wycieczkę.
- Kiedy?
- Teraz.
Tony wraz z Charlsem pobiegli do hotelu po broń i latarki. My postanowiliśmy poczekać na nich około dziesięciu minut, po czym wszyscy razem poszliśmy na przystać załatwić motorówkę. Niestety wypożyczalnia byłą zamknięta. Co się dziwić. Przecież jest około północy. Jednak jedna łódź była delikatnie przymocowana do molo i bez problemu można by ją ukraść, choć ja wolałem termin "pożyczyć".
- Płyniecie na tę wyspę, prawda? - Odwróciliśmy się. Przed nami stała staruszka. Widac było, że wie kim jesteśmy lub to czuje.
- Tak.
- Musicie wiedzieć, że jestem tym kim wy. Dwa pokolenia temu szkoliłam się w obozie. Jestem córką Demeter. Ta wyspa pojawia się tutaj od pół roku. Wielu herosów, w tym mój syn wyruszyło na obchód, jednak żaden nie powrócił. Musicie uważać. Czyimi jesteście dziećmi?
- Ja i Tony jesteśmy synami Hefajstosa. Annabeth i Clara to córki Ateny. Sielena jest dzieckiem Afrodyty. Natomiast Thalia, Nico i Percy...
- Percy i Annabeth? To oni pokonali Kronosa?
- Tak.
- Czyli Thalia, Nico i Perseusz są dziećmi wielkiej trójki?
- No właśnie o to mi chodziło. - Powiedział Charlie.
- Widzę, że jesteście silni. Niech Bogowie mają Was w swojej opiece. Powodzenia młodzi herosi.
- Dziękujemy za ostrzeżenie. - Powiedzieliśmy, po czym staruszka znikneła.
- Czy wam też się wydaję, że to było mega dziwne?
- Tak. Ta babcia wydaje się podejrzana, pokręcona i trochę nienormalna.
- Trafne ujęcie.
- Lepiej już wyruszajmy. Nie mam ochoty tracić wspaniałych wakacji na jakiejś magicznej wyspie, na której znikają ludzie. - Powiedziała Annabeth z nutą irytacji w głosie.
- Ann ma rację. Lepiej już płyńmy.
___________________________________________________
No kochani moi. Już skończyłam i wyrobiła się z rozdziałem punktualnie.
Mam nadzieję, że się wam spodobał.
Teraz chciałabym obgadać z wami pewną sprawę. Na paskach bocznych bloga (wygląd nadal czeka na szablon), a dokładniej na lewym pasku pojawił się pewien napis. Zastrzegam sobie prawa autorskie....Dlaczego? Co mnie do tego doprowadziło?
Otóż wszystko, co pojawiło się w moim opowiadaniu (nie zważając na to, że jest to moje "alternatywne zakończenie" serii PJ) jest tylko moim pomysłem czyli np. misje, sny, przepowiednie (oprócz tej o wielkiej siódemce) ciąża, zaręczyny. Nie życze sobie, by ktoś mi te pomysły kradł na swojego bloga czyli np. sny. Jeśli napotkam, że ktos złamała moją zasadę bez ostrzeżenia będę działała, ponieważ jest to złodziejstwo i kopiowanie, a blogerzy istnieje coś takiego jak regulamin! Droga osoba, która dostałaś ode mnie ostrzeżenie! Lepiej spraw, bym nie musiała działać.
No dobra to teraz zła Dżerr wynocha z mojej osobowości.
Oki.
Miśki moje bardzo wam dziękuję, za wszelkie komentarze i za te ponad 36 tysięcy *.* odwiedzin bloga. Statystyka z każdym dniem mnie zaskakuje. Jesteście wspaniali i kochani. <3 <3 Kocham Was (a nie rzucam słów na wiatr).
Jest jedna rzecz, o której musicie pamiętać. Nie przepadam, gdy wszystko się układa. Lubie smutne zakończenia :D Czyli jest tak jakby...Cisza przed burzą :D
Oki. Teraz tak. Niech każdy kto przeczyta zostawi po sobie ślad. To dla mnie ważne. Chociażby jakaś minka, ale bym wiedziała, że czytacie. Pod tym rozdziałem ma być co najmniej 20 komentarzy! Serio. Inaczej nie napiszę kolejnego tak szybko, tylko bede miała meeega urlop. Więc pliska 20 komci :D
Ściskam Was
Dżerrka :***
Fany rozdział ale daj Percy'emu i Ann stworzyc szczesliwa rodzine :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zwykle. Ciekawe co jest na tej wyspie...
OdpowiedzUsuńTy bo to już jest szantaż z tymi komentami xD a tak wgl to ja jestem taką skrytą czytelniczką i pewnie jak zobaczysz mojego bloga nie uwierzysz ze ktoś taki może czytać coś z innej beczki ;)
OdpowiedzUsuń:) super jak zawsze
OdpowiedzUsuńRozdział boski*.*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie ^^
Ja się pytam co to za wyspa? No co to za wyspa, czyżby Atlantyda??? Czyżby moje ADHD miało rację? Kto to wie... Ja sama nie wiem co na ten temat myśli moje ADHD... XD wracając do tematu, rozdział zaisty, no i oczywiście Łódzka grupa ŁÓDŹ-GÓRNA TEŻ CIE KOCHA! (a wiesz mi jest nas 29 fanów twojego bloga)
OdpowiedzUsuń~Lili i Lili ADHD
Ja się pytam co to za wyspa? No co to za wyspa, czyżby Atlantyda??? Czyżby moje ADHD miało rację? Kto to wie... Ja sama nie wiem co na ten temat myśli moje ADHD... XD wracając do tematu, rozdział zaisty, no i oczywiście Łódzka grupa ŁÓDŹ-GÓRNA TEŻ CIE KOCHA! (a wiesz mi jest nas 29 fanów twojego bloga)
OdpowiedzUsuń~Lili i Lili ADHD
cudny jak zawsze :*
OdpowiedzUsuńPierwszy komentarz nareszcie z konta google ;*
OdpowiedzUsuńCóż... lubię czytać opowiadania o herosach. Lubię też rozpisywać się w komentarzach, więc właśnie teraz to zrobię.
W Twoim opowiadaniu jest mnóstwo nieoczekiwanych zwrotów akcji... jeszcze kilka minut temu byłam pewna, że mój brat i Thalia nigdy nie będą razem. A jednak. I powiem szczerze, że na razie nie mam nic przeciwko. ;) A ta wyspa, jakaś staruszka-córka-Demeter? Jestem całkowicie za. Dzięki temu Twoje opowiadanie nigdy nie jest monotonne; coś ciągle się dzieje.
Czasem tylko za szybko kończysz daną część... np.
" - Jestem zmęczona. Chodźmy spać.
- Okej. - Wziąłem szybki prysznic, położyłem się obok Ann i zasnąłem."
W sensie... dla mnie dzieje się to za szybko i jest trochę nienaturalne. Jakbyś chciała coś ująć na szybko, w jednym zdaniu. Było tu bodajże drugie takie coś... ale nie będę skupiać się na wadach, lecz na zaletach, ponieważ jest ich znacznie więcej.
Ale poza tym lubię czytać to, o czym piszesz. I ciesze się, że Story of Percabeth nie będzie miało takiego znowu Happy Endu >.<
Życzę weny no i 20 komentarzy. ;D
Weronika.
Kocham kocham kocham! *o* Pisz dalej! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! /Zuza
OdpowiedzUsuńJeśli ty lubisz smutne zakończenia... TO JA BĘDĘ RYCZEĆ!!!!!!!! A opowiadanie jak zwykle wspaniałe!!!! <3
OdpowiedzUsuńCudowne!!! Ja też nawet lubię smutne zakończenia... :)
OdpowiedzUsuńByłabym bardzo wdzięczna gdybyż zajrzała na mojego bloga : http://milosna-historia-herosow.blogspot.com/ :*
Hmmm nic dodać nic ująć miśku :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle wspaniały rozdział.
Pozdrawiam
Lucy
Świetny !!!!!!!!!! Zakochałam się w tym rozdziale <3333 Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i zapraszam do siebie :D
Ok
OdpowiedzUsuńŚwietny , genialny ;) Życzę weny ! / Ola
OdpowiedzUsuń:-) ;-) :O :-D
OdpowiedzUsuńCo tu dużo pisać - rozdział jak zwykle wspaniały ; ) I jak zwykle z niecierpliwością czekam na cd :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny Patka ; **
Ps. Bardzo cenię sobie to, że dodajesz rozdziały systematycznie - tzn. nie trzeba pytać za każdym razem kiedy będzie następny rozdział i nie zapomina się fabuły (jak to jest kiedy między rozdziałami jest ok 2-3 tyg. przerwy) ; )
Świetny rozdział, jak zawsze zresztą ;).
OdpowiedzUsuńMusisz kończyć w takich momentach??
Pozdrawiam i życzę weny.
Hejoo. Suuupcio rozdział <3 Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńKikolka2
P.S. Nie obrazisz się, że planuję u siebie zaręczyny?
Fajny, ale zrób tak żeby sie skonczhylo happy end'em. Plissss....;****
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Paulaaa
Świetny rozdział :) Mega boski :) Uwielbiam cię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Karolina J
SUPER ROZDZIAŁ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń;) Bomba czytam ten blog od dawna, ale dopiero teraz komentuje. Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńEkstra rozdział, co dalej???????:D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Oby tak dalej. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę następnych udanych rozdziałów. ;)
S.P
Slodki ;)Ps dzieki za Nica i Thalie :*
OdpowiedzUsuńJeeee. A już się nie mogłam doczekać :P
OdpowiedzUsuńNo byle tak dalej ^^ / D.
KOCHAM <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńCzy Thalia i Nico są razem?! OMNOMNOMNOMNOMNOM Świat staje się piękniejszy! <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z Ann i Percym wszystko będzie w porządku :3 Szkoda tylko że tutaj nie ma Clarisse :< No ale jakoś to przeżyję. Jestem zachwycona rozdziałem i nie mogę się doczekać rozwiązania sprawy z tą znikającą wyspą :D
super piszesz :D zaczęłam czytać twojego bloga od wczoraj i tak mnie wciągnęła Percabeth story że przeczytałam w dwa dni 30 rozdziałów.W dodatku masz super poczucie humoru. Najlepsze według mnie są rozmowy Posejdona i Ateny.PO PROSTU KOCHAM TEGO BLOGA <3 /Marta
OdpowiedzUsuńKurde ale szybko się czyta, od wczoraj 30 xD. Teraz biorę się za resztę rozdziałów i mam nadzieje że jeszcze się spotkamy w rozdziałach ;).
OdpowiedzUsuńDzięki tobie sama zapragnęłam pisać o percabeth i mam nadzieje że kiedyś to marzenie się spełni a mą muzą będziesz ty i to opowiadanie.. ;*