Witam wszystkich herosów!!! Na początku mam dla Was małe przeprosiny. Wiem, że miałam wczoraj dodać rozdział, ale przyszła do mnie psychika ( siostra cioteczna - ika (Ewelina)) i nie miałam zbytnio czasu.
Zapraszam Was na tego o to fanpage na facebook'u. http://www.facebook.com/heros.kurde.nie.budyn?ref=hl. Nie jest to fanpage mojego bloga, lecz całej książki, chodzi mi tu o całą pierwszą serię i nie tylko.
Z okazji zbliżających się świąt składam Wam najszczersze życzenia. Dużo odwiedzin, dobrych i szczerych komentarzy, dobrych ocen w szkole i oczywiście wszystkiego co najlepsze. Życzę Wam również Szczęśliwego Nowego Roku i wspaniałego sylwestra.
WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.
Pozdrawiam i czekam na szczere komentarze - Dżerr
Obudziłem się o 5.00, a Annabeth już nie spała. Miała na sobie
dżinsy, swoje czarne converse, białą bokserkę i koszulę w kratkę koloru
niebieskiego.
- Dzień dobry - powiedziałem przyciągając ją do siebie. Nie odpowiedziała mi, lecz pocałowała i kazała się zbierać.
Na dole czekał na nas Grover, Sielena, Charlie i reszta obozowiczów,
którzy polegli w bitwie o Manhattan. Wpakowaliśmy się na łódź Charona
i już po chwili znajdowaliśmy się przed opuszczonym studio filmowym.
- Co teraz? Jakiś plan? - zapytał Grover
- Tak szczerze to ja niczego nie wymyśliłem..
- A ja mam pewien pomysł - powiedziała Ann.
Z plecaka wyjęła sakiewkę koloru morskiego, w której znajdowały się
perły. Było ich naprawdę mnóstwo, a ja zastanawiałem się skąd ona może
je mieć. Annabeth rozdała każdemu po jednej i w mgnieniu oka
znaleźliśmy się przy zatoce Long Island.
- To teraz na piechtaka.
- Nie wydaje mi się. - powiedziałem z uśmiechem. Przy molo
znajdowała się łódź, którą kiedyś dostałem od ojca. Niestety nie miała
ona silnika, bo w roku szkolnym przez przypadek ją skasowałem.
Zapakowaliśmy się na pokład , a ja kontrolowałem fale tak, by nasza
łódź bez problemu mogła szumować po falach. Po kilku minutach
znajdowaliśmy się po drugiej stronie jeziora herosów, tuż przy naszym
domu.
- Percy, czy to jest to, o czym ja myślę? - zapytała Annabeth.
- Tak. Muszę przyznać, że Atena naprawdę się postarała.
- Atena?
- Tak. Ona zaprojektowała nam ten dom. To po niej jesteś takim wspaniałym architektem.
- Wow Percy, gdzie my jesteśmy? - spytał ktoś z obozowiczów- co to za willa.?
- No więc to jest dom Annabeth i mój. Znajdujemy się po drugiej stronie jeziora herosów.
- To jest wasz dom? Wy tutaj mieszkacie?
- No jeszcze nie, ale... z resztą nie ważne. Z czasem się dowiecie. - Złapałem Annabeth za rękę i poprowadziłem w stronę lasu. Kazałem zamknąć oczy i nagle pojawiły się zielone drzwi. Po chwili staliśmy na brzegu jeziora tuż przy wielkim domu. Wszyscy byli naprawdę zdziwieni tym, że przyprowadziliśmy przyjaciół. Zaczęli krzyczeć, śmiać się i cieszyć. Pan D. i Chejron również wyglądali na zadowolonych. Wiedziałem, że będzie z nami źle, ale jednocześnie byłem zadowolony z tej misji. Nie tak bardzo bałem się rozmowy z Chejronem, ale byłem przerażony co do rozmowy z Ateną.
- Annabeth, Percy! Jutro rano przed apelem przyjdźcie do mnie, musimy porozmawiać.
- Oczywiście
Tego dnia nie miałem siły i chęci już na nic. Umówiłem się z Annabeth na wieczór, ale zasnąłem. Obudziłem się następnego dnia rano, a obok mnie była Ann.
- Wyspałeś się? - zapytała
- Tak. Przepraszam, że nie przyszedłem. Zasnąłem
- Nie gniewam się. Też byłam zmęczona. Śniło ci się coś? Jakiś koszmar?
- Nie. Od dawna koszmary mnie nie atakują. Śniłaś mi się ty. Czemu uważasz, że był to zły sen?
- Bo tak śmiesznie marszczyłeś brwi, a co ci się tak dokładnie śniło?
- No po prostu ty i ... i mała dziewczynka. Była wprost śliczna, oczywiście tak samo jak ty. Miała szare oczka i ciemne włosy. Potem przyszedłem ja i sen się urwał.
- Chejron chce z nami rozmawiać. Apel już był, ale nic nie szkodzi.
- Kiedy przyszłaś?
- O 9.00 wieczorem. Spałam tutaj.
Delikatnie pocałowałem ją w w czubek nosa i wywlokłem się z łóżka. Dostrzegłem, że ramię Annabeth krwawi.
- Musimy powiedzieć o tym Chejronowi. Ta rana się nie goi. Nie chcę, by Atena sie o tym dowiedziała. Będzie się martwić.
- Ona zawsze będzie się o ciebie martwić. Jesteś jej najukochańszą córką. Musisz jej o tym powiedfzieć.
- Dobrze powiem o tym Chejronowi.-uśmiechnąłem się, a ona pocałowała mnie w policzek i wybiegła się umyć i przebrać. Poszedłem w jej ślady.
Poszedłem po Annabeth do jej domku. Chwilę zastanawiałem się, czy mogę wejść do środka, ponieważ to domek Ateny, a tak oficjalnie to nasi rodzice za sobą nie przepadają. Zapukałem, lecz nikt mi nie odpowiedział. Zapukałem jeszcze raz, ale znowu cisza. Bez zastanowienia wparowałem do środka. Na łóżku leżała moja narzeczona i bardzo mocno płakała. Uklęknąłem przy niej i pocałowałem w policzek.
- Ej skarbie. Co się stało? Nie płacz. Kocham Cię.
To nie pomogło, Ann nadal płakała. Położyłem sie obok niej i głaskałem jej twarz mocno ja przytulając. Co jakiś czas całowałem ją w policzek i przecierałem łzy.
- Kochanie, co się stało?
- Dzwoniła Sophia, żona mojego taty. Ojciec jest w szpitalu. Został zaatakowany przez jakiegoś potwora. Stanął w mojej obronie i...i...- Po tych słowach Annabeth rozpłakała się jeszcze bardziej. Przyznam, zacząłem bać się o mamę i Paula. Co jeśli ich także zaatakują. Nie mogę na to pozwolić, juć i tak mama zbyt wiele ucierpiała przeze mnie.
- Co z nim jest?
- Krótko mówiąc jest z nim źle, ale żyję. Chciałabym się z nim zobaczyć, ale boję się, że może mu to tylko zaszkodzić.
- Będzie dobrze. Nie martw się. Zobaczysz.
- Dziękuję. Kocham Cię. Daj mi kilka minut. Ogarnę się i pójdziemy do Chejrona.
Annabeth wyszła z łazienki ubrana w krótkie spodenki, trampki i obozowy podkoszulek, oczy miała napuchnięte od płaczu.
- Chodźmy.
- Poczekaj - usiadłem na łóżku i zmusiłem Annabeth, by usiadła mi na kolanach. Mocno ja przytuliłem i pocałowałem w czoło.
- Niczym się nie martw, będzie dobrze. To nie jest twoja wina, więc sie nie martw. Już w porządku?
Annabeth pokiwała głową i zrobiła coś, czego zupełnie się nie spodziewałem, a mianowicie zaczęła mnie namiętnie całować. Jeśli to jej miało zamiar poprawić humor, to je nie miałem zamiaru protestować.
- Już ci lepiej?
- No w miarę. Myślę, że możemy już iść do Chejrona.
Szliśmy w milczeniu, aż naglę naszą uwagę przyciągnęła Clarisse, która całowała się z Alexem. To było dziwne, córka Aresa i syn Afrodyty? Z resztą co się dziwić ich rodzice mają się ku sobie.
W pokoju centaura jak zwykle było pełno płyt i zdjęć Madonny z lat 70.
- Jesteście już. To dobrze. Co macie mi do powiedzenia? Jesteście nieodpowiedzialni. Co wy sobie wyobrażaliście? Mogliście mnie przynajmniej poinformować! Jesteście najbardziej nieodpowiedzialnymi herosami jakich kiedykolwiek poznałem. Co macie na swoje wytłumaczenie.?
- Po pierwsze, bardzo przepraszamy. Po drugie, mamy informacje na temat armii wroga. Uranos ma kryjówkę gdzieś w Japonii. Wkrótce zaatakują nasz obóz. Ich dowódcą jest Ethan Nakamura.
- Na wielką trójkę! Skąd wy to wszystko wiecie.
- Jechaliśmy pociągiem i Grover poszedł sie przejść. Okazało się, że armia wroga, także jechała tym samym pociągiem. Mamy jeszcze 2 problemy.
- Słucham
- Niedawno zaatakowano ojca Annabeth.
- Tak, wiem o tym. Tata Annabeth jest pod ochroną, pilnują go żołnierze Tysona, twoja matka i Paul także są pod ochroną.
- Dziękuję Chejronie, ale widzisz ta rana na moim ramieniu nadal jest i często krwawi.
- Czy Atena o tym wie?
- Nie.
- A więc jutro jedziecie na Olimp. Rodzice chca z Wami porozmawiać. Niestety nie wiem o co im chodzi. Z czasem zastanowię się nad wasza karą. Teraz zmykajcie na trening. Wydaje mi się, że dość długo nie trenowaliście.
Chejron miał rację. Od bardzo dawna nie ćwiczyłem. Ja poszedłem w strone stajni, a Annabeth poszła postrzelać z łuku. Była w tym znacznie lepsza niż ja.
Na wieczór umówiłem się z Annabeth, Rachel, Thalią, Nickiem, Sandy, Sieleną, Charlim, Groverem i Kalina na ognisko. Cały czas w głowię miałam wizje Alexa i Clarisse.
Wieczór minął jak co dzień. Rutyna. Śpiewanie i pieczenie pianek. Po ognisku poszedłem się jeszcze przejść z Annabeth. Zatrzymałem się przy wielkim dębie, Ann usiadła na gałęzi, a ja stanąłem przed nią.
- Gdzie chciałabyś mieć ślub?
- Nie wiem, nigdy sie nad tym nie zastanawiałam.
- Chyba oboje musimy zacząć o tym myśleć.
- Wiem, ja też muszę zastanowić się nad wyborem szkoły.
- Kocham Cię
- Ja ciebie też
Nachyliłem się i pocałowałem ją.
- Zmęczona jesteś. Chodźmy.
Kierowałem się w stronę domu Posejdona, a nie Ateny.
- Percy dokąd idziesz?
- Śpisz dzisiaj u mnie
- Nie
- Proszę
- No Percy...Nie
- Proszę, ja tak ładnie proszę.
- No dobra, ale masz mnie pocałować.
- Nie musisz 2 razy powtarzać. - pocałowałem ja dość namiętnie, ale i delikatnie.
- Dobra. To ja pójdę się przebrać. Zaraz do ciebie przyjdę.
Wszedłem do domku i ogarnąłem nieco pokój. Nie było takiego strasznego bałaganu, ale za czysto tez nie było. Pościeliłem łóżko, ogarnąłem papierki i posprzątałem ciuchy. Zacząłem się przebierać. Zdjąłem koszulkę i do domku wbiegła Annabeth.
-No, no. Dla kogo tak się rozbierasz?
- Dla ciebie!...Po prostu się przebierałem.
- No zakładaj koszulkę, ponieważ kręci mnie ta twoja klata.
- Hmmm...To może powinna.
- Jesteśmy w obozie. Jeszcze ktoś wejdzie i będziemy mieli przerąbane.
- No wiem. Postaram się to jakoś przeboleć.
- Jak ktoś przyłapie, że śpię u ciebie, a nie u siebie, to będzie ze mną źle. Jestem pewna, że moja matka poruszy ten temat na Olimpie, ale przynajmniej pożyjemy.
- Mów za siebie.
- Zmęczona jestem. Dobranoc.
- Dobranoc
Położyłem się obok Ann, a ona wtuliła się w moją pierś.
- Ale ci śmiesznie serce bije, tak nie wyraźnie, ale słodko.
- Najważniejsze, że biję i ma dla kogo. Kocham Cie
- Kocham cie
Tak samo jak Annabeth, bardzo szybko udałem się w gorgoni sen. Śniły mi się urywki mojego życia odkąd skończyłem 12 lat. Widziałem kawałek mojego pierwszego spotkania z Annabeth, jak pierwszy raz pocałowała mnie w labiryncie, podwodny pocałunek, widziałem jak lece w stronę San Francisco na Mrocznym, jak walczę z Lukiem, Zaraz, zaraz, tego jeszcze nie było. Co to ma znaczyc.?
Czy to się zdarzy na prawdę ?
No nareszcie. hmm, od czego by tu zacząć. Może tak: ciekawią mnie trzy rzeczy - kara, jaką wymyśli Chejron, rozmowa na Olimpie i sen Percy'ego. Coś czuję, że będzie "głośna wymiana zdań". Jak ja zazdroszczę Ann, mieć takiego chłopaka na własność. Miłego i przystojnego. Ey, Ann, pożyczysz mi go? Oddam w nienaruszonym stanie ;D
OdpowiedzUsuńOd Ann: Nie nie pożyczę
OdpowiedzUsuńOde mnie: no zacznie sie dziac. do tego kryjowka uranosa
Kurcze,kobieto,ty wspaniale piszesz,masz dodać jak najszybciej nowy rozdział bo będzie z tobą źle.Jak zobaczyłam,że się rozdział kończy to mi smutno było,bo to opowiadanie mnie tak wciągnęło...dodaj kolejny niedługo,proooszę <3
OdpowiedzUsuńjesli tylko znajdę czas, to oczywiście dodam, ale teraz święta i szykuje mi się mały wyjazd. Jeszcze muszę jechać na badania do szpitala na 3 dni, więc będzie cięzko :(
UsuńNo cześć! Bardzo podoba mi się twój rozdział i ciekawi mnie rozwiązanie zagadki z Luke. Czekam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam w Wigilię na mój blog :)
Wesołych świąt! Dziękuję za życzenia na Facebook'u!
PS; Nie obraź si czy coś,ale mam taką mała dygresję. Bardzo mnie irytuje wygląd bloga, gdy czytam rozdział i jest załamanie ramek posta po prostu szlak mnie trafia i nie mogę się skupić. Ja osobiście nie lubię korzystać z gotowców, wszystko co jest na moim blogu sam zrobiłam- wraz z banerem :P Więc jak chcesz.. to tylko moja mała uwaga :)
- Jerr
no kurde, wciągnęłam się ! :D
OdpowiedzUsuńi strasznie się cieszę, że jest ktoś kto pisze o Herosach, mało jest takich osób..
będę wpadać! ^^
(magda z fejsa :D)
No, no niezłe. Sama jestem ciekawa, co z tą walką z Lukiem. Lubię Luke'a i szkoda mi go, że Kronos przeciągną go na swoją stronę. Ale jak dochodzi do walki to jednak wolę, żeby Percy wygrał =D. A ta tajemnicza zagadka sprawia, że aż chce się czytać dalej =D
OdpowiedzUsuńSuper. Sama piszę również ale nie mam bloga. Podoba mi się twoje opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńNie lubię Luke'a, ale jestem bardzo ciekawa wątki z nim związanego!
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy uda mi się dzisiaj przeczytać wszystkie Twoje rozdziały? ^^
Sen Percego 0.o, kara chejrona xD, słodkich snów ann oraz percy xD
OdpowiedzUsuń