poniedziałek, 31 grudnia 2012

Percabeth Story: Rozdział 7 - "zdjęcia"


Wszystkim czytelnikom, blogerom i ogólnie wszystkim chciałabym życzyć Szczęśliwego Nowego Roku. Oby ten był lepszy od 2012. Byście mieli dużo obserwujących, komentarzy i duuużo odwiedzin.


Rozdział z dedykacją dla Jerr. Rasmuski i Merr. Jeszcze dla Weroniki z mojej klasy "Masz tu swojego Alexa"
Życzę miłego czytania.
Dżerr

Jeszcze jedna wiadomość.
Ankieta została zamknięta. Wygrało imię Elizabeth






Do obozu dotarliśmy   w 2 godziny, bo szliśmy powoli i czasem zatrzymywałem się, by móc pocałować Annabeth.
To był bardzo fajny dzień, nieco inny i to sprawiało go takim wyjątkowym.
Po powrocie opowiedzieliśmy wszystko Chejronowi. Powiedział, że szykuję się misja, na którą Ann i ja na pewno będziemy musieli iść. Chejron wspominał coś o kryjówce Uranosa.
- Czyli Japonia - powiedziałem
- No na to wygląda. Zastanawia mnie jeszcze, kto będzie brał udział w tej misji, czyżby ta siódemka z przepowiedni. Zauważyłeś, że prawie każda przepowiednia chwyci się Nas? Wiem, że ta ostatnia, o dziecku kogoś z wielkiej trójki mówiła o tobie, ale...
- Ale chwyciła się także ciebie. Gdyby nie ty, to nie podał bym sztyletu Kronosowi, znaczy Lukowi.
- No właśnie. Wiele razy zastanawiał mnie przepowiednia do mojej misji w labiryncie. "Dziecka Ateny ostatnie zadanie". Nie dawno zrozumiałam o co w niej chodziło. Dedal był dzieckiem Ateny, wykonał swoje zadanie i zginął. Zastanawia mnie jeszcze o co mogło chodzić Herze wtedy, gdy spotkaliśmy boga wyboru czy coś takiego. "To nie czas na jej wybór, jeszcze nie teraz.". Przeraża mnie to.
- Nie masz co się martwić. Nie wracajmy do przeszłości, a jeśli chodzi o przyszłość, to z czasem się dowiemy.
Siedzieliśmy przytuleni do siebie, ciesząc się swoim ciepłem, gdy do mojego domku wbiegł Alex.
- Hej nie przeszkadzam?
- Nie, skąd. - odparła Annabeth.
- Widzicie mam pewien mały problem.
- Mhmm.
- Widzicie z dwa tygodnie po tym, jak ty i Annabeth zaczęliście ze sobą chodzić, to ja zacząłem spotykać się z Clarisse. Percy, ja wiem co ty sobie myślisz. Dziecko Afrodyty i Dziecko Aresa. Wiem tez co sądzisz o Clarr, ale ona wcale taka nie jest. Ja jestem w niej naprawdę zakochany.
- Widać to po tobie.
- Krótko mówiąc, to planuję się jej oświadczyć.
- Gratuluję.
- Dzięki, ale potrzebuję waszej pomocy. Do ciebie Ann mam taką prośbę, byś przyprowadziła Clarisse nad ocean przy wejściu do lasu. Ja tam będę na nią czekać. A z tobą Percy, to muszę porozmawiać.
- Ok.
Wyszedłem razem z Alexem z mojego domku i poszliśmy w stronę lasu. Ku moim oczom pojawiła się piękna, zielona polana, ze szkarłatnym oczkiem wodnym i pięknym małym wodospadem. Wszystko wyglądało jak z bajki. To było śmieszne, bo mieszkam w obozie już prawie 6 rok, oczywiście chodzi mi o wakacje i nigdy nie widziałem czegoś takiego. Może to dlatego,  że za każdym razem, w każde wakacje ja, Annabeth i Grover ruszaliśmy na misję ocalenia świata i obozu.
- Wow. Naprawdę się postarałeś.
- Dzięki. Mam do Ciebie takie głupie pytanie. Bo widzisz, jak ty planowałeś się oświadczyć Annabeth, to tez się bałeś, że się nie zgodzi?
- A więc to cie martwi?!
- No tak jakby.
- Tak, ale starałem się o tym nie myśleć. Pomagało mi w tym hmmm..Myśl o tym, że Atena na mnie patrzy i się ze mnie nabija. Wyobrażałem sobie, jak siedzi w tym swoim pałacu, czy tam domku ogląda wielki telewizor i mówi: No Jackson, to będzie zabawne. Ale będę się śmiać. Sprawię, byś nie mógł wymówić, ani jednego słowa, a wtedy moja córka da Ci kosza." Może to dziwne, ale to mi pomagało i dawało otuchy. Nie mogłem pozwolić, by Atena się ze mnie śmiała.
- Rozumiem
- Nie martw się. Clarr jest w tobie zakochana i to naprawdę widać. Niczym się nie przejmuj.
- Dzięki, nie rozumiem czemu każdy w obozie się Ciebie boi, przecież jesteś normalny.
- Boją się mnie?
- No tak, przecież nie każdy heros jest dzieckiem Posejdona, który zabił Kronosa sztyletem swojej dziewczyny w 16 urodziny.
- W tedy Annabeth była jeszcze moją przyjaciółką, nie dziewczyną, poza tym wrzuciliście nas do jeziora, po naszym pierwszym pocałunku, wieczorem.
- Dobra, dobra. Każdy wie, co się wydarzyło w labiryncie, podczas tej misji, tuż przed tym wybuchem w którym "zginąłeś".
- Kiedyś jeszcze do tego wrócimy. Wyobraź sobie Aresa, który mówi " Zaraz Cię pieprzne piorunem tego starego dziada Zeusa"
- pocieszające Jackson, pocieszające.
- Do usług.

                                                     **********

Szukałem Annabeth wszędzie, ale nie mogłem jej znaleźć. W domku Ateny jej  nie było, w bibliotece też, tym bardziej u mnie. Usłyszałem kłótnie i krzyki dochodzące z domku Hermesa.
- Przecież Luke Cię kocha.
- Nie obchodzi mnie to, to są zdjęcia, na których jestem ja.
- Ale należą do Luka
- Na bogów!! Oddawaj mi je!! Nie chce, by tutaj były!!
- Annabeth, jesteś super przyjaciółką, super herosem, ale zrozum, że te zdjęcia nie należą ani do Nas, ani do Ciebie.
- Też Was lubię, ale jeśli nie dostanę tych zdjęć, to będziecie dzisiaj w nocy zastępować smoka w pilnowaniu złotego runa.
- Przykro Nam.
Dosyć tego. Wbiegłem do środka, by dowiedzieć się o co w tym chodzi.
- Co tutaj się dzieje.
- Przyszłam po zdjęcia, na których jestem.
- Są tutaj jakieś twoje zdjęcia?
- Tak. Pod łóżkiem Luke'a.
Podszedłem do wypoczynku tego gościa, który już nie żył i spod materaca wyjąłem trzy pudełka zdjęć. Szczerze byłem trochę zły, ja mam tylko kilka zdjęć Annabeth, zresztą naszych wspólnych.
- Chodźmy!-Annabeth splotła moje palce ze swoimi i wyszliśmy z domku boga złodziei.
- Przepraszam Cię za to!
- Nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina.
- Właściwie to trochę moja.
- Co?
- Bo widzisz, z miesiąc po bitwie z armia Kronosa i z Lukiem, to ten zdrajca mi się śnił. Przyjechałam do obozu i wtedy znalazłam te zdjęcia. Mogłam je zabrać, ale....ale chciałam żeby tam zostały.
- Czyli tak. Nie kochasz go, ale mówisz, że chciałaś, by te zdjęcia tam były. Super, po prosty Super.
- Percy, to wcale nie tak!
- A jak!?! Właśnie tak to wygląda. W takich chwilach myślę, że jesteś ze mną tylko z litości, a tak naprawdę kochasz Luke'a. Co ja mam sobie myśleć? Sorry, ale muszę pobyć sam. Zostaw mnie w spokoju.- Do oczu Annabeth napłynęły łzy.- Proszę Cię, nie pogarszaj sprawy. Porozmawiamy później.
                                                  **********

Musiałem ochłonąć, a w tym najlepiej pomagała mi woda. Z szafki wyciągnąłem czysty ręcznik i ruszyłem na plaże. Zdjąłem koszulkę i buty i zostawiłem je na brzegu.
Siedziałem na dnie oceanu przy molo, na którym często przesiadywałem z Ann. Miałem dużo czasu, by pomyśleć o istotnych rzeczach np. O rozwodzie Posejdona z żoną. Niestety żadne logiczne wytłumaczenie tego zjawiska nie przychodziło mi do głowy.
Siedziałem w ciszy, gdy nagle usłyszałem rozmowę. Ktoś siedział na molo.
- Annabeth, nie przejmuj się! Przejdzie mu!
- Tobie łatwo mówić. Jesteś łowczynią, nie możesz być zakochana.
- A MOŻE CHCIAŁABYM!!!
- Przepraszam.
- Postaw się na miejscu Percy'ego. Jak byś zareagowała, gdybyś pod łóżkiem tej koleżanki Percy'ego - Karli znalazła 3 pudełka jego zdjęć.
- Źle.
- No właśnie. Tylko tu jest pewna różnica. Ty kiedyś kochałaś Luke'a, a Percy Karli nigdy. Widać, że chcesz zostać sama. Do zobaczenia później.
- Pa.   Percy, czemu tak zareagowałeś. Przecież to Ciebie kocham. Jaka jestem głupia. Gadam sama do siebie.
Złapałem Annabeth za nogę i wciągnąłem do wody.
- Co ty wyprawiasz?!
- Cicho.- Nachyliłem się i ją pocałowałem. Usta smakowały jej wiśniami i malinami.
- Już się nie gniewasz?
- Nie!
- Percy chodźmy. Jestem mokra, a ta woda do ciepłych też nie należy.
- Ok.

                                                        **********
Poszedłem do swojego domku, by się przebrać. Za 20 minut byłem umówiony z Annabeth na plaży. Po 15 minutach wyszedłem z łazienki.
Idąc w stronę umówionego miejsca, zastanawiałem się nad różnymi rzeczami. Nagle ziemia zaczęła się trząść, woda niebezpiecznie podskakiwać do góry. Usłyszałem taki cichy szept, zmęczonej, przerażającej kobiety. "Idź Percy, naciesz się swoją miłością, póki jeszcze możesz. Jesteś ważnym pionkiem w mojej grze"
Muszę przyznać. Byłem przerażony.!!
Siedziałem z Annabeth na plaży wpatrując się w niebo, a szczególnie w nasze zdjęcie podczas zaręczyn, które Artemida w magiczny sposób umieściła na niebie. W tym momencie, pojawiło się jeszcze jedno, przedstawiające Clarisse i Alexa. Zgodziła się.

6 komentarzy:

  1. Chcę być z tobą szczera...ten rozdział był...ZARĄBISTY!!!Kobieto,napisz szybko rozdział bo ja tu nie usiedzę w jednym miejscu!Po fragmencie :
    "Idź Percy, naciesz się swoją miłością, póki jeszcze możesz. Jesteś ważnym pionkiem w mojej grze" mam przeczucie,że wydarzy się nie długo coś złego!Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bogowie, kolejny, genialny tekst. Tym razem "Aresa" - " Zaraz Cię pieprzne piorunem tego starego dziada Zeusa". Znowu leżę na łopatkach. Czekam na więcej. A to zdanie od tej tajemniczej postaci... nie będę mogła zasnąć, przez co w szkole będę wyglądać jak zombie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, jakie to świetne. ;*** kocham te opowiadania! Wpadnij do mnie, jest nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeeeeej! Jakie super urocze to z Alexem i Clarisse! *.*
    Biorę się za kolejny rozdział :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy3/09/2015

    Chciałabym żeby ta książka została wydrukowana, ale za dużo pocałunków.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czemu słowa jakieś durnej baby z podziemi mnie przerażają? :/

    OdpowiedzUsuń

Jeśli kliknąłeś w to okienko, oznacza to, że chcesz skomentować rozdział. Dziękuję.
Przyjmuję nawet krytykę, którą staram się później poprawiać. Liczę na szczery komentarz.
Życzę miłego komentowania
Dżerrka