Mam nadzieję, że rozdział jest ok i się podoba. KOMENTOWAĆ DUUUŻO!!!
Dżerr
Krótka wiadomość dla chłopaków z klasy, którzy dowiedzieli się o blogu: Wiem, o tym. Jestem psychiczna, przecież to ja. Podoba mi się to co robię. Jeśli coś do mnie macie to się po prostu odpierdolcie i powiedźcie mi to prosto w oczy. Albert tobie akurat dziękuję.
Kolejny dzień i z nów obudził mnie dźwięk konchy wołającej na śniadanie. Czemu to zawsze musi być tak wcześnie. No trudno!
Annabeth wbiegła do mojego domku, ubrana w jasne rurki, swój czarny zimowy płaszcz, brązowe botki na koturnie i komin pod kolor butów.
- Percy wstawaj! Zaraz śniadanie! Zeus jest wściekły. Wszędzie pada śnieg! O Bogowie, zaraz włosy mi się skręcą!!!
- Śnieg. Nawet w obozie?
- Tak. Pan D. stwierdził, że trochę śniegu nam nie zaszkodzi. Po śniadaniu jedziemy na Olimp. Moje włosy...Tragedia!!!
- Wyglądasz wprost ślicznie. Z reszta jak zawsze. Jesteś w zadziwiająco dobrym humorze!
- Tak. Widzisz Clarisse powiedziała mi, że nie ma sensu ukrywać związku. Planują dzisiaj o tym wszystkim oznajmić. Rozmawiałam też z Alexem. On cos planuję, ale nie chce mi powiedzieć co.
- O której wyszłaś?
- O 7.00 Nie mogłam pozwolić, by rodzeństwo zobaczyło, że mnie nie ma. I tak zaczynają już coś podejrzewać. Jestem pewna, że Atena pociągnie ten temat na Olimpie. Percy!!! Na co czekasz? Ja tu jestem pełna energii, a ty się lenisz. WSTAWAJ!...No właśnie...Po rozmowie na Olimpie jedziemy na zakupy. Musze sobie kupić jakąś nową sukienkę.
- Co?! Powtórz.
- Śniadanie i Olimp
- Nie. To później.
- Zakupy
- Co?
- No zakupy. Na pewno ci o tym wspominałam.
- No niestety, ale nie.
- No to już wiesz. Przy okazji muszę się rozejrzeć za prezentem dla mojego kochanego misiaczka.
- Dla kogo?! - spytałem oburzony
- Misiaczku, no oczywiście, że dla ciebie. 18 sierpnia masz urodziny.
- Jeszcze długo do tego. Poza tym ty jesteś najlepszym prezentem.
- Oj tam.
- Annabeth?!
- Tak?
- Martwię się o ciebie. Trochę dziwnie się zachowujesz.
- Skarbie, nie masz o co. Wszystko jest w porządku.
W tedy sobie przypomniałem. Już raz była taka akcja. Annabeth znów zjadła trochę czekolady, a nie było nawet śniadania.
- Co jadłaś...?
- Yyyy... no nic.
- Mów prawdę.
- Nie rozumiem o co ci chodzi.
- Mam sprawdzić?
- Oczywiście, ale niby jak.
Podszedłem do niej, objąłem jej twarz w dłonie i zacząłem całować.
- Jadłaś czekoladę o smaku toffi.
- No..no tak, ale to nie ważne. Zbieraj się.
Powoli wywlokłem się z mojego cieplutkiego i cudownego łóżka i poszedłem się umyć i ubrać. Założyłem bordowy T-shirt, dżinsy, adidasy i kurtkę. Splotłem swoje palce z palcami Annabeth i wyszliśmy w stronę pawilonu jadalnego. Przy moim stoliku siedział Grover, Kalina, Nico, Sandy, Silena, Charlie.
- Dzisiaj każdy może usiąść gdzie tylko chce. Porozmawiałam trochę z Chejronem i się zgodził.
- Mówiłem już, że Cię kocham.?
- Tak, ale nie zaszkodzi, jak powiesz jeszcze raz.
- Kocham Cię, uwielbiam Cię, kocham Cię. Pochyliłem się i pocałowałem ją. Widocznie zapomniałem, że wszyscy na Nas patrzą, bo gdy ją całowałem, to zaczęli krzyczeć.
*******************
Na
talerz nałożyłem sobie dwa naleśniki z dżemem, z czego jeden wrzuciłem
do ognia, ale nie jako dar dla mojego ojca, lecz dla Ateny, może będzie
dzisiaj milsza?
Po śniadaniu wraz z Ann wpakowaliśmy się do nowej furgonetki Argusa, którą sprezentował mu Posejdon wraz z Ateną.
Przyznam bałem się rozmowy z przyszłą teściową (brrr...)
- Widać, że się boisz.
- Wcale nie...no dobra. Bardzo widać?
- Nie tak bardzo, ale jednak.
- Już powoli czekolada ustępuje twojemu organizmowi?
- No troszeczkę, ale cały czas mam na coś ochotę.
- Na co?
- No... na całowanie. Wiesz, mógłbyś się pochylić i...- Argus jak zawsze się nie odzywał, ale widziałem jak się uśmiecha. Uwielbiałem całować Annabeth, więc nasze usta znów się zjednoczyły.
- No... na całowanie. Wiesz, mógłbyś się pochylić i...- Argus jak zawsze się nie odzywał, ale widziałem jak się uśmiecha. Uwielbiałem całować Annabeth, więc nasze usta znów się zjednoczyły.
Jej wargi nadal smakowały czekoladą.
W kilka minut znajdowaliśmy się pod budynkiem, gdzie mieściła się siedziba bogów.
Weszliśmy do budynku i ku mojemu zdziwieniu gość od razu podał nam kartę do windy. Widocznie wiedział, że przyjedziemy.Szliśmy w stronę Olimpu mijając muzy, pomniejszych bogów, a nawet śmiertelników, którzy postanowili zamieszkać w bezpiecznym miejscu i założyć rodzinę. Weszliśmy do wielkiej sali i chyba przerwaliśmy im ciekawą pogawędkę na temat mój i Annabeth. Pierwsze co zrobiłem po zobaczeniu kilku metrowych Bogów, to ukłon, bo tak szczerze mówiąc to wolałem zginąć z rąk Ateny, a nie 12 Bogów.
- O już jesteście. Chodźcie za mną. Musimy porozmawiać. - powiedziała Atena.
- Percy. Trzęsiesz się. - powiedziała Annabeth.
- Co? Wcale nie.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Co mam zrobić byś się nie martwił?
- W normalnych okolicznościach powiedziałbym, byś mnie pocałowała, ale chyba wolę, byś mnie mocno objęła.
- Oczywiście. Kocham Cię.
Zatrzymaliśmy się w ogrodzie, gdzie było 13 domków ustawionych tak samo jak w obozie. W wielką literę omegę. Widać, że każdy bóg ma swój własny domek na wypadek dłuższego pobytu na olimpie. Zaraz, zaraz, dlaczego jest 13 domków, a nie 12?... No tak, jeszcze Hestia, bogini ogniska domowego.
Miałem cicha nadzieję, że pójdziemy do domku mojego ojca, bo bym się czuł tam jakoś pewniej, ale nie...Oczywiście musieliśmy iść do domku Ateny. Byłem zdziwiony wyglądem zabudowania. Myślałem, że będzie tam pełno zbroi, map, zwojów itp, ale nie. Oczywiście były te rzeczy, ale tylko w jednym małym pomieszczeniu.
Weszliśmy do salonu, który był naprawdę piękny, taki nowoczesny. Jedyne co przyćmiło moja uwagę to półka i tablica ze zdjęciami dzieci Ateny. Oczywiście najwięcej było fotografii Annabeth, ale na jednym zdjęciu byłem ja i o dziwo nie było to zdjęcie zmasakrowane szpilkami.
- Siadajcie!!! Powiedźcie mi co wy sobie wyobrażacie! Jak mogliście! Chyba wyraziłam się jasno co do warunku. Złamaliście go! Jestem na tobie strasznie zawiedziona Annabeth!!! Jak mogłaś. Rozumiałam i wiedziałam, że Percy będzie próbował złamać zakaz, ale, że ty?! Wcale nie protestowałaś!!! Jestem wściekła. Jak mogliście?! Jak mogliście?!!!!!!!!!!!!! Jestem oburzona!!
- Synu! Nie zwracaj uwagi na to co mówi Atena. Ja jestem z Ciebie dumny!-Annabeth zaczęła się śmiać.
- Mamo! Czemu nie możesz być taka jak Posejdon.? Wyrozumiała? Naprawdę, to by było lepsze dla każdego!
- Co powiedziałaś?! Jak możesz mnie porównywać do tego wodorosta?! Oboje macie szlaban!!! Nie możecie się spotykać.!!!
- Droga Ateno! Percy jest moim synem i nie masz prawa dawać mu szlabanu, a poza tym wiesz, ze oni i tak nie zasugerują się do twoich zasad.!
- Posejdonie! Jak śmiesz! Ty stary, przeterminowany wodoroście!...Dobrze, uspokój się Ateno. Co ja wyprawiam, mówię sama do siebie...Muszę się uspokoić. Zobaczcie do jakiego stanu mnie doprowadziliście! Uffffff, Ateno oddychaj. Dobrze więc. Ciekawi mnie jedno...
- Jak było?
- Aaaa Posejdonie nie doprowadzaj mnie do szału. Nie... To mnie nie interesuję. Przejdźmy do rzeczy. Są tutaj katalogi różnych szkół. Wymazałam ich nazwy, więc ty sobie córeczko pooglądaj, a ja pójdę sobie porozmawiać z Percym.
- Posejdonie, ty się zaopiekuj moja córką.
- Bez obaw.
- Percy, chodź za mną. Musimy porozmawiać.
Przyznam się byłem przerażony. Nie miałem pojęcia co bogini ode mnie chcę. Byłem z nią sam na sam w jakimś pomieszczeniu pełnym świec i broni. Bałem się, że Atena będzie próbowała mnie zabic.
- A więc Percy. Porozmawiamy sobie na kilka tematów, ale szczerze... Widzisz, gdy pojawiłeś się w obozie mając 12 lat, ja i twój ojciec od początku wiedzieliśmy, że będziecie kiedyś razem, więc postawiliśmy Wam dom, ale o tym już wiesz... Dobrze powiem więc o co tak naprawdę mi chodzi....W przepowiedni siedmiorga jest mowa o wrotach śmierci. Otóż od dwóch dni te wrota są otwarte. Niestety nikt nie wie, gdzie one się znajdują. Mam podejrzenia co do siódemki herosów, ale tego nie jestem w 100% pewna. Wiem, że to one będą musieli odnaleźć i zamknąć wrota.
- A mogę wiedzieć, co to są te wrota?
- A tak. Wrota śmierci jest to coś takiego hmmm...Są to takie drzwi, które strzegą bram zaświatu. Dzięki nim żadna dusza nie wyjdzie z Tartaru lub ogólnie Hadesu, bez zgody Tanatosa, ale te drzwi zostały otwarte, a przez to każdy potwór, który zostanie zabity przez herosa, baardzo szybko się odradza.
- Sądzisz, że Ann i ja bedziemy w tej grupie. która zamknie te wrota, prawda?
- Tak. Chciałam żebyś wiedział, bo powoli zaczynam cię lubić i uszczęśliwiasz moją córkę. Mam dla ciebie jeszcze jedna wiadomość. Jeden z bogów okaże się zdrajcą, niestety nie wiem, kto nim będzie. Ten bóg będzie nie do pokonania, ale w przepowiedni jest, że tylko heros, dziecko herosów i bogowie razem mogą go unicestwić. To dziecko będzie nieśmiertelne, ale będzie dorastać, ono z czasem stanie się herosem....Wracajmy do twojego ojca i Annabeth.
*****************
- Już jesteście?
- Nie było tak strasznie, jak mi się wydawało!
- Mówiłam ci, że nie musisz się martwić.
- Wybrałaś już szkołę?
- Tak.
- Pokaż katalog?.....Hmmm. 15 aleja?
- Tak, a co?
- Przecież to Good, moja szkoła.
- No kochanie, wygląda na to, że będziemy sie uczyć razem.
- Wystarczy tylko zadzwonić i umówić się na spotkanie.
- Tym ja już się zajmę- powiedziała Atena-Percy jak się nazywa wasza nowa pani dyrektor?
- Aneta...jakaś tam...zapomniałem nazwiska.
- Jak jest Aneta od tyłu?
- Aneta...jakaś tam...zapomniałem nazwiska.
- Jak jest Aneta od tyłu?
- Atena!!! O.o Na Zeusa!!!
- Co nie cieszysz się?
- Nie, nie skąd...- Chyba ją coś popier****.
Do domku wbiegł Apollo z apteczką.
- Witajcie! Sorry za spóźnienie, ale Artemida cały czas panikuję z tą nogą.
- Co się stało?- zapytałem
- A nic. Po prostu moja siostra złamała nogę i panikuję. Tak Percy, nawet bogowie mogą złamać coś od czasu do czasu.- Apollo podszedł do mojej dziewczyny i z przerażeniem patrzył się na jej ramię.
- I co o tym sądzisz? - spytała Atena
- Hmmm...To jest rana taka jakby magiczna. Do póki Nakamura będzie żył, to rana nadal będzie.
- Czyli Ethan musi zginąć, by rana też zniknęła?
- Tak, ale to dziewczyna musi go zabić.
- Dziękujemy za pomoc - powiedział mój ojciec
- Do zobaczenia.
- Dobrze. Powiedźcie mi jak z waszym ślubem.
- Tak w sumie to jeszcze nic nie uzgodniliśmy, ale planujemy się pobrać przed końcem wakacji.
- To w takim razie wy wracajcie do obozu. Ja i Posejdon sobie trochę porozmawiamy na ten temat.
- O nie! Ta kobieta nie da mi spokoju! - powiedział mój ojciec.
- W takim razie do zobaczenia.
Złapałem Annabeth za rękę i ruszyliśmy na zakupy. Nie za bardzo miałem na to ochotę, no ale cóż.
Byliśmy w dziesiątkach sklepów, a Anna przymierzała setki sukienek. Jak dla mnie, to w każdej wyglądała wprost ślicznie, ale nie. Ona jak zawsze wybredzała. W końcu przymierzyła ostatnią. Zamarłem. Kremowa, koronkowa sukienka z suwakiem na przodzie idealnie dopasowała się do jej figury modelki.
- Wow. Wyglądasz wprost, cudnie.
- Dziękuję, chyba ją kupię.
Annabeth poszła zapłaci, a ja zauważyłem koszulkę z napisem " Radzę odsuń się, moja dziewczyna jest zazdrosna ". Rozbawiła mnie ta koszulka. W sumie to była fajna.
- Idziemy na koktajl? - zapytałem?
- Jasne?
W kawiarni opowiedziałem Annabeth o wszystkim, co powiedziała mi Atena. Wyglądała na przerażoną. Obiję wiedzieliśmy, że szykuję się misja i oboje wiedzieliśmy, że będziemy musieli na nią iść.
- Miło jest czasem wyjść ze swoją dziewczyną na miasto, a nie cały czas spotykać się w obozie.
- Musimy to kiedyś powtórzyć.
- Idziemy do obozu na nogach, czy dzwonimy po Argusa.?
- Hmmm... W sumie możemy się przejść.
Zabraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy ku zatoce Long Island.
- Co nie cieszysz się?
- Nie, nie skąd...- Chyba ją coś popier****.
Do domku wbiegł Apollo z apteczką.
- Witajcie! Sorry za spóźnienie, ale Artemida cały czas panikuję z tą nogą.
- Co się stało?- zapytałem
- A nic. Po prostu moja siostra złamała nogę i panikuję. Tak Percy, nawet bogowie mogą złamać coś od czasu do czasu.- Apollo podszedł do mojej dziewczyny i z przerażeniem patrzył się na jej ramię.
- I co o tym sądzisz? - spytała Atena
- Hmmm...To jest rana taka jakby magiczna. Do póki Nakamura będzie żył, to rana nadal będzie.
- Czyli Ethan musi zginąć, by rana też zniknęła?
- Tak, ale to dziewczyna musi go zabić.
- Dziękujemy za pomoc - powiedział mój ojciec
- Do zobaczenia.
- Dobrze. Powiedźcie mi jak z waszym ślubem.
- Tak w sumie to jeszcze nic nie uzgodniliśmy, ale planujemy się pobrać przed końcem wakacji.
- To w takim razie wy wracajcie do obozu. Ja i Posejdon sobie trochę porozmawiamy na ten temat.
- O nie! Ta kobieta nie da mi spokoju! - powiedział mój ojciec.
- W takim razie do zobaczenia.
Złapałem Annabeth za rękę i ruszyliśmy na zakupy. Nie za bardzo miałem na to ochotę, no ale cóż.
Byliśmy w dziesiątkach sklepów, a Anna przymierzała setki sukienek. Jak dla mnie, to w każdej wyglądała wprost ślicznie, ale nie. Ona jak zawsze wybredzała. W końcu przymierzyła ostatnią. Zamarłem. Kremowa, koronkowa sukienka z suwakiem na przodzie idealnie dopasowała się do jej figury modelki.
- Wow. Wyglądasz wprost, cudnie.
- Dziękuję, chyba ją kupię.
Annabeth poszła zapłaci, a ja zauważyłem koszulkę z napisem " Radzę odsuń się, moja dziewczyna jest zazdrosna ". Rozbawiła mnie ta koszulka. W sumie to była fajna.
- Idziemy na koktajl? - zapytałem?
- Jasne?
W kawiarni opowiedziałem Annabeth o wszystkim, co powiedziała mi Atena. Wyglądała na przerażoną. Obiję wiedzieliśmy, że szykuję się misja i oboje wiedzieliśmy, że będziemy musieli na nią iść.
- Miło jest czasem wyjść ze swoją dziewczyną na miasto, a nie cały czas spotykać się w obozie.
- Musimy to kiedyś powtórzyć.
- Idziemy do obozu na nogach, czy dzwonimy po Argusa.?
- Hmmm... W sumie możemy się przejść.
Zabraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy ku zatoce Long Island.
Kobieto, ten rozdział mnie rozwalił. Właśnie masuję twarz, która cała mnie boli od uśmiechania.
OdpowiedzUsuńAteno oddychaj. Dobrze więc. Ciekawi mnie jedno...
- Jak było?
To mnie rozwaliło na łopatki. Boskie. Tylko tyle mogę napisać.
ps.: jeśli miałabyś ochotę, to zapraszam na http://glonomozdzek.blogspot.com/.
Pozdrawiam.
Rasmuska.
ja nie mogę! zgadzam się z Rasmuska!!! rozdział mnie powalił: czekolada annabeth mnie rozwaliła, gadka ateny powaliła, a to ''jak było'' posejdona dobiło : D w ogóle to the best rozdział! więcej scen z atena i posejdonem, oni są bisci XD. ubóstwiam cię
OdpowiedzUsuń<3
Merr
A mnie boli całe czoło od wszelkiego rodzaju facepalmów :D Pojawiło się przekleństwo, ale w całkiem dobrym miejscu więc nie zepsuło całego klimatu :) I rozmowa Ateny z naszą kochaną parką i komentarz Posejdona "jak było?" :D Śmiałem się przez 5 minut chyba :D Czytam dalej, to są takie bardziej śmiechowe rozdziały, ale to jak najbardziej tutaj pasuje :)
OdpowiedzUsuńMało co nie spadłam z krzesła jak czytałam ten rozdział ! =D =D Mam nadzieję, że mama nie usłyszała mojego śmiechu, bo będę miała przesrane, bo która godzina. =D Oj tam, oj tam... Ten rozdział jest Super !!! Pisz tak dalej =D
OdpowiedzUsuńUśmiałam się przy rozmowie Percy'ego i Annabeth z Ateną i Posejdonem! :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się to podobało :D
Na dziś jednak chyba skończę już czytanie i komentowanie, bo jestem zmęczona, ale wstaję rano i biorę się za kolejne rozdziały :D