Rozdział ze specjalną dedykacją:
Dla mojej kochanej Julie i Tajemniczej, dla Endżi, Dla Ad, dla Huberta i oczywiście dla Juliana.
Elizabeth
Dla mojej kochanej Julie i Tajemniczej, dla Endżi, Dla Ad, dla Huberta i oczywiście dla Juliana.
Elizabeth
- Mama, mama, mama. - Mała Clarisse raczkowała w ogrodzie w stronę swojej mamy - Annabeth. Dziewczynka była zaledwie malutkim dzieckiem i nie potrafiła zrozumieć tego kim jest lub tego co właśnie się dzieję w świecie herosów. Może nie miała takich mocy, jak jej starsza siostra, ale na pewno była wielkim herosem.
Jej rodzina była bardzo szczęśliwa. Żyli w dostatku i w miłości. Percy i Annabeth najbardziej na świecie kochali właśnie swoje córki - Elizabeth i Clarisse.
- Annabeth! Córka Ateny odwróciła się i ujrzała swojego męża. Biegł w jej stronę z Orkanem w ręku. Za nim podążała grupka herosów z armii wroga. - Annabeth. Weź Clarisse i uciekajcie stąd. - Annabeth była rozsądną kobietą. Jako córka Ateny potrafiła znaleźć rozwiązanie nawet do najgorszego problemu.
Jej rodzina była bardzo szczęśliwa. Żyli w dostatku i w miłości. Percy i Annabeth najbardziej na świecie kochali właśnie swoje córki - Elizabeth i Clarisse.
- Annabeth! Córka Ateny odwróciła się i ujrzała swojego męża. Biegł w jej stronę z Orkanem w ręku. Za nim podążała grupka herosów z armii wroga. - Annabeth. Weź Clarisse i uciekajcie stąd. - Annabeth była rozsądną kobietą. Jako córka Ateny potrafiła znaleźć rozwiązanie nawet do najgorszego problemu.
Kobieta wzięła swoją małą córkę na ręce i zaczęła biec w stronę lasu, aby tamtędy dostać się do Obozu Herosów. Niestety drogę ucieczki zablokował jej młody chłopak, którego doskonale znała. Był to syn Nico i Thali, przyjaciół Annabeth, a jednocześnie przyjaciel Elizabeth, od niedawna zdrajca.
- Drake, przepuść mnie! - Krzyknęła kobieta. Miała zaprowadzić córkę do obozu i wrócić, by pomóc mężowi w walce.
-Przepraszam Annabeth, ale nie mogę. - Annabeth nie spodziewała się takiego zachowania. Drake zamachnął się na córkę Ateny, powodując, że się wywróciła, głową uderzając o pień drzewa. Nie obchodziło ją własne bezpieczeństwo, lecz bezpieczeństwo Clarisse.
Niestety było już za późno. Drake wziął dziewczynkę na ręce i zniknął za pomocą Metody Cienia.
Kolejny sen, a raczej koszmar. Sny herosa nigdy nie oznaczały nic dobrego, lecz teraz miałam taką malutką nutkę nadziei, że nie był to sen proroczy. Bo przecież, niby po co Clarisse miałaby zostać porwana?
Tak naprawdę do głowy przychodziły mi najgorsze scenariusze. Jednak z każdą minutą wszystko zaczęło mi się ze sobą łączyć. Atena została porwana, by dorwać mnie. Nie udało się, więc porwali moją siostrę. Naprawdę? To już jest takie oklepane. Nie mogliby wymyślić czegoś oryginalnego?
Spojrzałam na kalendarz. Oh Bogowie! Jutro nadejdzie czas bitwy! Clarisse ma po prostu odwrócić moją uwagę od tego całego zamieszania. Teraz nie wiedziałam co mam robić. Byłam w tak zwanej kropce czyli na rozdrożu dróg.
Miałam dwa wyjścia. Albo dołączę do walki, a potem uratuję Clarisse, albo uratuje siostrę i świat zniknie, no chyba, że jakimś cudem zdążę jeszcze na walkę, ale szanse są naprawdę nikłe. Zdecydowanie wybieram tę drugą opcję. Bezpieczeństwo rodziny stawiam ponad życie.
Mimo wszystko, nie wiedziałam, gdzie rozpocząć poszukiwania. Moje skupienie przerwał głos dochodzący z lusterka w moim pokoju.
- Lizzy! Musisz nam pomóc! - W tle widziałam ogień i słyszałam głośne huki. - Obóz został zaatakowany. Ewakuujemy się jak najszybciej się da, ale mimo wszystko potrzebne nam twoje wsparcie. Nie mogę dłużej rozmawiać. Kocham cię siostra. - I połączenie zostało przerwane. Kolejne problemy na głowie. Czy to się kiedyś uspokoi. Chyba zaczynam pragnąć być normalnym śmiertelnikiem.
Poszukiwania siostry postanowiłam rozpocząć od miejsca jej porwania. Tylko, jak ja się dostanę tak daleko?
- Elizabeth, jednak masz coś po ojcu. Glony zamiast mózgu! - Powiedziałam sama do siebie.- Paul! Paul! Potrzebuje pomocy! - Krzyknęłam biegnąć do kuchni. - Masz samochód, prawda? Pożycz mi go! Muszę uratować świat!
- Skoro to takie konieczne, to proszę bardzo, tylko niech wróci do mnie bez wgniecenia i śladów kopyt na dachu, dobrze? - Zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Dobrze. - Odpowiedziałam. - Dziękuję! - Wzięłam kluczyki do ręki i pobiegłam do samochodu.
Czarny mercedes z najnowszą generacją, najnowszy rocznik. Oczko w głowie Paula. Musiałam na niego uważać.
Usiadłam za kierownicą i włożyłam kluczyki do stacyjki. Lusterka ustawione. Zdałam prawo jazdy za pierwszym razem, ale jazda samochodem, a raczej prowadzenie go była dla mnie koniecznością. Włączyłam w radiu stację herosów i pojechałam w stronę obozu. Nie czułam się jak heros. Czułam się jak jakiś prywatny detektyw.
Korki na ulicach Nowego Jorku w niczym mi nie pomagały. Było bardzo wcześnie, bo zaledwie ósma. Ludzie spieszyli się do pracy, do szkoły bądź na uczelnię. To miasto zawsze żyło. O każdej porze dnia i nocy.
Na Long dojechałam około godziny dziewiątej trzydzieści. Skręciłam w zadbaną uliczkę po lewej stronie i dalej jechałam prosto. Wbiłam kod do bramy i zaparkowałam przed garażem.
Spojrzałam na Obóz. Unosiła się nad nim szara kopuła z dymu. W oczach pojawiły mi się łzy. Co się stało? Kto tak zniszczył obóz?
Nawet nie potrafiłam myśleć o tym, co dokładnie się tam stało?
W domu nie było nikogo. Wiedziałam, że rodzice pojechali do Obozu Jupiter, albo szukają mojej siostry.
Na lodówce zobaczyłam kartkę z moim imieniem. Zdjęłam ją z lodówki i zaczęłam czytać.
- Drake, przepuść mnie! - Krzyknęła kobieta. Miała zaprowadzić córkę do obozu i wrócić, by pomóc mężowi w walce.
-Przepraszam Annabeth, ale nie mogę. - Annabeth nie spodziewała się takiego zachowania. Drake zamachnął się na córkę Ateny, powodując, że się wywróciła, głową uderzając o pień drzewa. Nie obchodziło ją własne bezpieczeństwo, lecz bezpieczeństwo Clarisse.
Niestety było już za późno. Drake wziął dziewczynkę na ręce i zniknął za pomocą Metody Cienia.
Kolejny sen, a raczej koszmar. Sny herosa nigdy nie oznaczały nic dobrego, lecz teraz miałam taką malutką nutkę nadziei, że nie był to sen proroczy. Bo przecież, niby po co Clarisse miałaby zostać porwana?
Tak naprawdę do głowy przychodziły mi najgorsze scenariusze. Jednak z każdą minutą wszystko zaczęło mi się ze sobą łączyć. Atena została porwana, by dorwać mnie. Nie udało się, więc porwali moją siostrę. Naprawdę? To już jest takie oklepane. Nie mogliby wymyślić czegoś oryginalnego?
Spojrzałam na kalendarz. Oh Bogowie! Jutro nadejdzie czas bitwy! Clarisse ma po prostu odwrócić moją uwagę od tego całego zamieszania. Teraz nie wiedziałam co mam robić. Byłam w tak zwanej kropce czyli na rozdrożu dróg.
Miałam dwa wyjścia. Albo dołączę do walki, a potem uratuję Clarisse, albo uratuje siostrę i świat zniknie, no chyba, że jakimś cudem zdążę jeszcze na walkę, ale szanse są naprawdę nikłe. Zdecydowanie wybieram tę drugą opcję. Bezpieczeństwo rodziny stawiam ponad życie.
Mimo wszystko, nie wiedziałam, gdzie rozpocząć poszukiwania. Moje skupienie przerwał głos dochodzący z lusterka w moim pokoju.
- Lizzy! Musisz nam pomóc! - W tle widziałam ogień i słyszałam głośne huki. - Obóz został zaatakowany. Ewakuujemy się jak najszybciej się da, ale mimo wszystko potrzebne nam twoje wsparcie. Nie mogę dłużej rozmawiać. Kocham cię siostra. - I połączenie zostało przerwane. Kolejne problemy na głowie. Czy to się kiedyś uspokoi. Chyba zaczynam pragnąć być normalnym śmiertelnikiem.
Poszukiwania siostry postanowiłam rozpocząć od miejsca jej porwania. Tylko, jak ja się dostanę tak daleko?
- Elizabeth, jednak masz coś po ojcu. Glony zamiast mózgu! - Powiedziałam sama do siebie.- Paul! Paul! Potrzebuje pomocy! - Krzyknęłam biegnąć do kuchni. - Masz samochód, prawda? Pożycz mi go! Muszę uratować świat!
- Skoro to takie konieczne, to proszę bardzo, tylko niech wróci do mnie bez wgniecenia i śladów kopyt na dachu, dobrze? - Zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Dobrze. - Odpowiedziałam. - Dziękuję! - Wzięłam kluczyki do ręki i pobiegłam do samochodu.
Czarny mercedes z najnowszą generacją, najnowszy rocznik. Oczko w głowie Paula. Musiałam na niego uważać.
Usiadłam za kierownicą i włożyłam kluczyki do stacyjki. Lusterka ustawione. Zdałam prawo jazdy za pierwszym razem, ale jazda samochodem, a raczej prowadzenie go była dla mnie koniecznością. Włączyłam w radiu stację herosów i pojechałam w stronę obozu. Nie czułam się jak heros. Czułam się jak jakiś prywatny detektyw.
Korki na ulicach Nowego Jorku w niczym mi nie pomagały. Było bardzo wcześnie, bo zaledwie ósma. Ludzie spieszyli się do pracy, do szkoły bądź na uczelnię. To miasto zawsze żyło. O każdej porze dnia i nocy.
Na Long dojechałam około godziny dziewiątej trzydzieści. Skręciłam w zadbaną uliczkę po lewej stronie i dalej jechałam prosto. Wbiłam kod do bramy i zaparkowałam przed garażem.
Spojrzałam na Obóz. Unosiła się nad nim szara kopuła z dymu. W oczach pojawiły mi się łzy. Co się stało? Kto tak zniszczył obóz?
Nawet nie potrafiłam myśleć o tym, co dokładnie się tam stało?
W domu nie było nikogo. Wiedziałam, że rodzice pojechali do Obozu Jupiter, albo szukają mojej siostry.
Na lodówce zobaczyłam kartkę z moim imieniem. Zdjęłam ją z lodówki i zaczęłam czytać.
Kochana córeczko!
Wojna się zaczęła. W obozie, na strychu, w czerwonej skrzyni znajdują się fiolki z ogniem greckim.
Zabierz je i dostarcz do Obozu Jupiter.
Tata i ja dołączymy, gdy tylko odnajdziemy Clarisse.
Nie szukaj jej pod żadnym pozorem!
Nie szukaj jej pod żadnym pozorem!
Kochamy
Rodzice.
_______________________________________________
Rozdział krótki, ale tak mam napisany. W sobotę pojawi się kolejny. To znaczy w sumie nie wiem xd. Bo najprawdopodobniej na majówkę przyjeżdża Julcia i Tajemnicza, więc chyba raczej nie będziemy siedzieć przed komputerem, gdy znów możemy spędzić czas ze sobą! <3
Rozdział jest opóźniony, ponieważ w tym tygodniu miałam dużo sprawdzianów i kartkówek :( A w weekend mnie nie było w mieście, na spontanie wyjechałam z moim chłopakiem do Kleszczowa, wybaczycie mi?
Proszę o komentarze!
Ściskam
Dżerr