Percy
Wczorajszego wieczoru Annabeth i Lizzy wróciły do domu. Cały czas myślałem nad tym, co się dzieje w obozie. Czy jeszcze ktoś z moich przyjaciół zginął? Czy Clara czuje się lepiej? Wiedziałem, że muszę o tym powiedzieć Annabeth. Przecież powinna wiedzieć, że jej siostra straciła pamięć.
Obecnie siedziałem przy stole w jadalni i ubierałem Elizabeth, która strasznie szybko rosła, a Annabeth przygotowywała śniadanie.
- Ann...? - Powiedziałem nieco niepewnie.
- Tak?
- Mówiłem ci, że w obozie coś się dzieje, ale zapomniałem ci powiedzieć, a raczej przez pewien czas nie chciałem cię martwić. Clara została zaatakowana przez Magos.
- Co? Dlaczego mi nic nie powiedziałeś? Co z nią?
- Niby wszystko dobrze, ale straciła pamięć. Nie pamięta mnie, Tony'ego, a nawet nie wie nic o tobie.
- Muszę się z nią jak najszybciej zobaczyć! - Powiedziała stanowczo. Rozumiałem ją. Gdyby okazało się, że Tyson stracił pamięć, też bym chciał się z nim jak najszybciej zobaczyć. - Jak tylko zjemy, to
powinniśmy odwiedzić Obóz Herosów. - Oznajmiła. Wtedy zauważyłem, że ręce jej się trzęsą.
- Jak sobie życzysz.
Annabeth
To, co powiedział Percy bardzo mnie zaskoczyło. Nie mogłam uwierzyć, że Clara rzeczywiście straciła pamięć. Zaledwie nie dawno dowiedziałyśmy się, że jesteśmy siostrami. Nie chciałam tracić jej
akurat teraz.
Zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy do obozu. Szliśmy wydeptaną drogą leśną, która prowadziła prosto do obozu. Percy jedną ręką prowadził wózek, a drugą trzymał mnie za rękę.
Dotarliśmy do obozu po około dwudziestu minutach. Wokół nas zrodziło się dość duże zamieszanie. Każdy próbował dopchać się do wózka i popatrzeć na małą Elizabeth. Wśród tłumu dostrzegłam Clare. Dziewczyna stała obok Tony’ego i delikatnie się do niego uśmiechnęła. Posłałam Percy'emu spojrzenie oznaczające "Idę porozmawiać z siostrą, nie zgub Lizzy" i odeszłam.
- Clara? - Podeszłam do dziewczyny i złapałam ją za rękę. - Jak się czujesz? - Zapytałam niepewnie. Moje zamartwianie się stało się monotonne. Niestety nic się na to nie poradzi. Stara Annabeth też się
zamartwiała, ale nie dopuszczała do siebie tej myśli.
- Kim jesteś? - Zapytała blondynka mrużąc oczy z niepewności. Po kilku sekundach zaczęła się głośno śmiać. - Oj, Annabeth...Tęskniłam za tobą. Lepiej mi pokaż moją śliczną siostrzenicę.
- To jednak nie straciłaś pamięci? Tony, jak ty to zrobiłeś? - Wiedziałam, że to sprawka syna Hefajstosa. Po prostu to czułam.
- Magia pamiętnika. - Odpowiedział obejmując swoją dziewczynę.
- Dość tych pogawędek. Chce zobaczyć Elizabeth.
Podeszłyśmy do wózka, przy którym stało coraz więcej półbogów. Clara wyciągnęła swoje ręce ku Lizzy i po chwili trzymała ja przy sercu.
- Jesteś śliczna. - Powiedziała jej do ucha. Lizzy zaczęła się słodko uśmiechać. - A właśnie. Podczas waszej nieobecności cały obóz, wasi rodzice oraz wszystkie Driady postanowiły przygotować dla was
niespodziankę. Macie już dziecko, więc może nadszedł czas na ślub? Chodźcie z nami. Chcemy wam coś pokazać. - Powiedziała odkładając Lizzy do wózka. Kilku herosów pokierowało nas w stronę lasu. Ku moim oczom rozciągnęła się śliczna zielona polana ze szkarłatnozielonym stawem. Na trawie stała śliczna altana z drewna bukowego, którą Satyrowie malowali białą, organiczną farbą. Na stawie znajdował się biały most udekorowany bezbarwnymi i granatowymi różami.
- I jak? - Zapytała Silena podziwiając dzieło.
- Naprawdę śliczne. Widzę, że każdy heros, Satyr i nawet każda Driada zaangażowała się w pomoc.
- Tak. Każdy bardzo chce w końcu zobaczyć, jak przysięgacie sobie miłość przed Herą. - Mówiła córka Afrodyty.
- Przed Herą? - Zapytałam jednocześnie z Percym. Nienawidzę tej bogini. Kiedyś nasłała na mnie stado dzikich krów. To jest jakaś wariatka.
- Tak, przed Herą. Przecież jest to patronka małżeństw.
- No tak. - Powiedziałam nie do końca przekonana.
- O bogowie! - Krzyknęła Silena. - Muszę się z wami wybrać na zakupy. Przecież nie możecie się pobrać w dżinsach i obozowej koszulce. - Wszyscy wokół zaczęli się śmiać. Wszyscy oprócz Clary. Dziewczyna
miała poważną minę i wyglądała na zamyśloną.
- Co jest? - Podeszłam i zapytałam zaniepokojona.
- Właśnie sobie coś przypomniałem. Wtedy, zanim straciłam pamięć, doszłam do wniosku, że potwór lub mitologiczne stworzenie nie może wejść na teren obozu, bez pozwolenia kogoś ze środka, prawda?
- Tak. - Odpowiedziałam. Już wiedziałam, co blondynka miała na myśli. Wśród nas jest jeszcze jeden zdrajca. - Percy! Niech Clarisse zabierze Lizzy w bezpieczne miejsce. Wśród nas jest zdrajca. Trzeba zwołać apel.
Po dwudziestu minutach w pawilonie jadalnym stał każdy heros. Półbogowie ustawieni byli w szeregach. Każdy szereg oznaczał jeden domek. Postanowiłam grać na zwłokę, bo tak naprawdę nie miałam żadnego planu. Wśród tłumu wybrałam sobie jedną osobę. Był to heros, który w obozie pojawił się dopiero w te wakacje. Był dość niski mierzył około metru pięćdziesięciu i miał około dwunastu lat. Sądziłam, że będzie to idealne ogniwo.
- Herosi! - Zaczęłam. - Wśród nas znajduje się jeszcze jeden zdrajca. To on doprowadził do śmierci Matta i Willow. Obecnie stoi wśród was. Ja już wiem, kto to jest. - Po tych słowach podeszłam do wybranego
chłopaka. - Wiem, że to ty. - Powiedziałam. Z kieszeni wyciągnęłam swój sztylet i przyłożyłam chłopakowi do gardła. Tak naprawdę nie chciałam mu zrobić krzywdy.
- To nie ja. - Powiedział wystraszony.
- Więc w takim razie, kto?
- Ja...Ja nie wiem. - Nieco mocniej przyłożyłam sztylet.
- Na pewno? - Zapytałam. Chłopak głośno przełknął ślinę. W jego kasztanowych tęczówkach widniał strach.
- Nie. To Josh. - Chłopak wskazał imię swojego starszego brata.
Spojrzałam na wysokiego blondyna o niebieskich oczach. Swoim wyglądem strasznie przypominał mi Luke'a. Chłopak rzucił się biegiem, na co Percy szybko zareagował.
- Posłuchaj...- Zwróciłam się do młodszego syna Aresa. - Dlaczego nic nie powiedziałeś? Przez twojego brata zginęło kilku herosów. Prawie zginęła Clara - Córka Ateny. Gdybyś powiedział nam, że to twój brat
wpuścił na teren obozu Magos, to wszystko potoczyłoby się inaczej.
- Wiem, przepraszam. Josh powiedział, że jeśli mu pomogę i będę go krył to Gaja nie zabije ani mnie, ani moich przyjaciół.
- Gaja zabije każdego herosa, każdego człowieka. Na świecie zapanuje chaos. Nie będzie życia. Zostaną tylko potwory. Jej mąż - Uranos, będzie jadł każdego półboga i boga na śniadanie. - W oczach chłopca
były łzy. Był mały. Do obozu trafił zaledwie na początku wakacji. To, co się wydarzyło, było dla niego czymś nowym i przerażającym. Powoli zaczynało mi być go szkoda. - Idź do domku i odpocznij. Wieczorem będą
zajęcia. - Kiwnął głową na znak zgody i pobiegł do domku Aresa.
W sumie wszystko się zgadzało. Ares był zdrajcą i kilka dzieciaków z jego krwi - także. Na szczęście Clarisse jest wierna swoim ideałom.
Kilka minut później, Percy do nas przybiegł. Był lekko spocony i trochę dyszał, co było spowodowane zmęczeniem.
- Uciekł. - Powiedział przez zęby. - Przez chwilę walczyliśmy, ale po chwili zniknął w czarnym gęstym dymie. Mam bardzo dziwne uczucie, że jeszcze do nas wróci.
- No dobra. - Wtrąciła z uśmiechem Silena. - To może w końcu pojedziemy na te zakupy? Powtarzam, że nie pozwolę wam się pobrać w dżinsach i obozowych koszulkach. - Jak zwykle dla niej najważniejsze
były zakupy. Nawet nie zwracała uwagi na sytuacje, jaka miała miejsce kilka minut temu. Świetne wyczucie czasu.
- Chyba nie mamy lepszego wyboru, Percy. Leć się odświeżyć. - Powiedziałam. Percy pocałował mnie w policzek i pobiegł do domku Posejdona. Kiedyś będzie tam wakacje spędzała nasza córka.
Clarisse
Nastanie taki dzień, kiedy spełni się moje przeznaczenie. Mogę ocalić Lizzy przed śmiercią, która zapragnie jej w świecie Hadesa, gdzie wiodłaby spokojne życie w Elizjum, lub pozwolić jej umrzeć. To
wszystko zależało ode mnie.
Przez te kilka dni widziałam, jak Elizabeth szybko rośnie. Mieszkałam w Obozie Herosów, ale codziennie rano przychodziłam tutaj, by pilnować Lizzy. Byłam z nią mocno związana. Percy i Ann dziwili się, ale nie
pytali. Wiedzieli, na czym polega życie herosa, więc po prostu milczeli. Czułam, że niedługo wszystko się rozstrzygnie. Nagminnie próbowałam znaleźć rozwiązanie korzystne dla wszystkich, takie, które
sprawiłoby, że ja i Elizabeth przeżyjemy. Miałam cichą nadzieję, że to się uda.
Percy
Annabeth też miała dość. Silena uparła się na biała suknię, w stylu greckiej togi. No, co to za różnica. Jak dla mnie możemy się pobrać w samej bieliźnie lub w strojach kąpielowych.
Gdy Ann przymierzała sukienki, Posejdon, (który uparł się by nam towarzyszyć) i ja wybraliśmy się do pobliskiej kawiarni, by w spokoju porozmawiać. To miało być spotkanie ojca z synem. Na czym się
skończyło? Posejdon z każdym słowem miał skojarzenie. Gdy powiedziałem "Walczyłem swoim mieczem", ten wybuchnął głośnym śmiechem, sprawiając, że każdy klient Manhattańskiej kawiarni spoglądał na nas, jak na idiotów, którzy uciekli ze szpitala psychiatrycznego.
Po około godzinie dołączyły do nas dziewczyny. Annabeth w rękach trzymała torbę z zakupem. Poprosiłem ją, by mi pokazała sukienkę, ale Silena szybko wyrwała jej zakup z krzykiem "Oszalałaś? To przyniesie pecha". Tak szczerze, to nie wierzyłam, że cokolwiek może nam przynieść pecha. Przecież pech, to nasze życie. Co chwilę mamy jakieś wojny, walki, misje i niszczące lub utrudniające życie przepowiednie.
- Percy...- Usłyszałem głos Sileny wyrywający mnie z filozoficznych rozmyślań, co nie było do mnie podobne. Oczywiście myślę, ale nie koniecznie filozoficznie.
- Yyy...Tak?
- Dla ciebie też coś mam. Zdecydowałam, że w tym czternastym wyglądałeś najlepiej, więc go kupiłam. Dziękować nie musisz.
- Co? A tak. Dziękuje.
Byłem naprawdę strasznie zmęczony, ale jednak chciałem przez pewien czas pobyć z przyjaciółmi. Dużo się śmialiśmy i wspominaliśmy dawne przygody w Obozie Herosów. Najwięcej śmiechu było przy
wspomnieniach moich pierwszych wakacji w obozie, kiedy to stoczyłem walkę z Clarisse w obozowej toalecie. Gdy mieliśmy się już rozchodzić, przez Iryfon zadzwonił do nas, Chejron. To było dość
dziwne, ponieważ nigdy tego nie robił.
- Percy. Jak najszybciej wracajcie do obozu. Nie mam dobrych wieści. Chodzi o Elizabeth.- Powiedział, jakby przerażony, ale jednocześnie opanowany.
- Chejronie, co się stało? - Zapytała, Annabeth. W jej głosie słychać było panikę, troskę i przerażenie.
- To nie jest rozmowa na Iryfon. Wracajcie jak najszybciej.
Spojrzałem na Annabeth i innych. Wszyscy byli przerażeni. Każdy patrzył na naszą dwójkę zastanawiająco.
- Nie mamy czasu. - Szepnęła Annabeth, patrząc w ziemię. - O tej porze na mieście są straszne korki. Musimy pobiec. To jedyne rozwiązanie. - Przytaknąłem głową, po czym podałem kluczki do samochodu Charliemu. Po chwili razem z Ann biegliśmy w stronę zatoki Long Island.
Czułem, że powoli opadam z sił, ale to się teraz nie liczyło. Annabeth biegła przede mną jednocześnie płacząc. Bała się. Była matką, a każda matka boi się o swoje dziecko. Rozumiałem ją doskonale. Również bałem się o Elizabeth. Przecież Chejron nie iryfonuje bez powodu. W oddali
widziałem Zatokę Long Island. Właśnie wtedy wpadłem na pewien pomysł.
- Annabeth, biegnij w stronę zatoki. Pożyczymy jakąś łódkę i w ten sposób w obozie będziemy zdecydowanie szybciej. - Chciałem podejść do Ann i w jakiś magiczny sposób przekonać ją, że wszystko będzie dobrze, ale wiedziałem, że dziewczyna w to nie uwierzy. To są tylko puste słowa, które nic nie oznaczają. Sprawiają tylko ból.
Po około czterdziestu minutach staliśmy przy zatoce. Z przystani "pożyczyliśmy" jedna, lekko przywiązaną do molo, łódź. Oboje usiedliśmy w środku pokładu, ale ja próbowałem zmusić wodę, by popychała nas w stronę obozu. Woda dodaje mi sił, ale również może sprawić, że będę jeszcze bardziej zmęczony. Tak było w tym przypadku. Zdecydowanie za szybko się zmęczyłem. Na szczęście, kiedy poczułem, że już nie daje rady, byliśmy na samym brzegu obozowego jeziora. Pomogłem Annabeth wyjść (jakby ta pomoc była jej potrzebna) i pobiegliśmy prosto w stronę Wielkiego Domu. Już przy samej werandzie czekali na nas Pan D., Chejron i....Clarisse. Dziewczyna czoło miała rozcięte, na rekach znajdowało się kilka bandaży, a na ramionach było pełno złotego pyłu, oznaczającego walkę z potworami. Annabeth na widok dziewczyny głośno jęknęła.
- Chejronie! Powiedz mi natychmiast, co się stało? Gdzie jest Elizabeth?! - Zapytałem lekko się unosząc. Spojrzałem na córkę Aresa. Mógłbym przysiąść, że zobaczyłem, jak po jej policzku spływa pojedyncza łza. To mnie zaniepokoiło.
- Na co się gapisz, Jackson? - Warknęła nieco groźnie. - Pierwszy raz widziałem ja w takim stanie. Jeśli uroniła łzę, to oznacza, że stało się coś naprawdę złego. Zawsze wierzyłem, że nam armia półbogów nie jest potrzebna, ponieważ mamy Clarisse, ale teraz? Zrozumiałem, że wojna z Gaja i Uranosem nie jest zabawą, a ich armia jest naprawdę potrzebna. Potężniejsza od nas.
Clarisse
Próbowałam się uspokoić. Moja podświadomość ma rację. Jestem wojowniczką. Ja nie płacze.
Jednak to wszystko, co wydarzyło się nie całą godzinę temu było tylko moja winą. Po raz pierwszy nie poradziłam sobie z problemem. Jednak nie zamierzam się teraz poddawać. Może i jestem wredna, ale umiem przyznać się do błędu i wszystko naprawić. Taka już jestem. Taka jest Clarisse La Rue.
______________________
Tak więc dodałam kolejny rozdział. Sczerze? Nie jestem z niego zadowolona.
Stwierdziłam, że rozdziały będą się pojawiały w soboty, ponieważ będę już po zbiórce i nie będę miała żadnych prób, ani nie będę musiała przygotowywać materiałów. :D
Teraz kilka ogłoszeń:
1. Dziekuję każdemu, kto dał jakikolwiek komentarz i bardzo dziękuję Pipes, która jest szczera i myśle, że dzieki niej moje opowiadanie może się stawac lepsze. Także bardzo ci dziękuje :*
2. Mimo tego, iż nie mam czasu na życie xd, to nie zamierzam zawieszac bloga, ponieważ to kocham i wystarczy, że nie będzie mnie niedługo przez pewien czas :( Jak widzicie jeszcze se jakoś tam radzę i rozdziały nadal będą :***
3. 6 grudnia ( Piątek) wyjeżdżam na biwak, czyli to oznacza, że w soboete rozdziału niestety nie będzie. Jesli zdąże, to dodam go w piątek, ale to jest duże "jeśli". Za to serdecznie przepraszam.
4. Od 9 stycznia nie będzie mnie przez pewien czas :( Przepraszam za to, ale sama sobie tego nie wybrałam. Tak się składa, że w sobotę 11 stycznia pewnie będę dość zmarnowana i ledwo żywa xd.
5. Chciałabym Was wszystkich serdecznie zaprosić na mojego nowego bloga, którego będę pisała wraz z przyjaciółką (pisze na szkolnych przerwach, a ona później na komputerze rozdziały dodaje).Może się wam spodoba? Na razie czekam aż opublikuje prolog, zważając, że kartke z prologiem dałam jej w środę xd. Zaglądajcie. Story Of My Life - opowiadanie
Licze na dużo komentarzy.
Ściskam was erdecznie.
Natalaa :3
PS. Dodałam zakładke terminarz i Informowani. Jęsli chcecie wiedziec kiedy bedzie kolejny rozdział, to kilkacie zakładkę Terminarz, a jeśli chcecie bym was poinformowała o następnym rozdziale, w komentarzu w zakładcę "Informowani" napiszcie swojego meila :D To tyle. :3