piątek, 11 października 2013

Percabeth story: Rozdział 31 - "O bogowie. Jestem wujkiem. Ale jaja..."

             Annabeth

                 O Bogowie. Już w połowie drogi zaczęłam się dusić. Z wulkanu na wyspie unosiły się okropne opary. Percy'emu dało to pretekst, bu odwieźć mnie do pokoju hotelowego' ponieważ "Szkodzi to mi i Elizabeth". Sprzeciwienie się nic by mi nie dało. Percy wziął mnie na ręce i wyskoczył z łódki. Zaczął biec po wodzie, gdy reszta powoli dobijała do wyspy.
Po czterech minutach byłam w pokoju hotelowym i nagle zadzwonił iryfon.
- Percy! - krzyknęła Thalia. - Nie przyjeżdżaj tu. Ty nie możesz. Tobie będzie to szkodzić, bo jesteś synem Posejdona. Zostań z Annabeth i zaopiekuj się nią. Ona jest w zaawansowanej ciąży i potrzebuje cię. My sobie poradzimy. Postaramy się wrócić jutro.
- Jesteście tego pewni?
- Tak, Percy. Jesteś synem Posejdona, a to oznacza, że ty nie będziesz tutaj bezpieczny.
- Dobra, ale jkaby co, to dajcie znać.
- Okej.
               Leżałam sobie na łóżku z ogromnym bólem brzucha. Percy poszedł do restauracji po jakieś jedzenie. Byłam naprawdę zmęczona i chciałam spać, lecz Elizabeth mi na to nie pozwalała.
- Lizzy, proszę nie bądź taka agresywna. - Powiedziałam.
- Jest dzieckiem dwójki herosów. Już teraz sobie trenuje - powiedział Percy trzymając tacę z owocami.
- Niech zgadnę, Glonomóżdku. Ma to po tobie?
- Oczywiście. - Może to naprawdę dziwne, ale miałam ochotę na ogórki kiszone i dżem truskawkowy. Masakra.
Percy odłożył tacę na półkę i położył się obok mnie.
- Jak myślisz, ile jeszcze będziemy na nią czekać? - zapytał kładąc rękę na moim brzuchu.
- Chyba niedługo. Lizzy zachowuje się tak, jakby chciała ujrzeć światło dzienne.
- Też tak sądzę.
- Wiesz, kochanie. Ja już chyba pójdę spać. Jestem zmęczona.
- Dobranoc kochanie. - Powiedział, po czym złożył na mych ustach delikatny pocałunek.

Thalia

                Gdy tylko dobiliśmy do brzegu natychmiast uzgodniliśmy, że Percy nie może  nam pomóc w tej misji. Dlaczego? Wokół nas znajdowało się około tysiąca tabliczek z napisem "Śmierć Posejdonowi:. Gdyby Percy pojawił się tutaj razem z nami na pewno by zginął, a na to nie mogliśmy pozwolić. Poza tym już niedługo zostanie ojcem i Annabeth go potrzebuję. Gdyby coś mu się stało, nie wiadomo jakby to przeżyła. 
Ogólnie wyspa była opuszczona lub bynajmniej na taką wyglądała. Postanowiliśmy zobaczyć, co jest na samym środku wyspy, dlatego szliśmy w stronę wulkanu, z którego dobywały się dziwne opary.
Szliśmy w milczeniu już dobre piętnaście minut i właśnie wtedy nad głową Sieleny pojawił się ogromny topór.
- Sieleno uważaj! - Krzyknęłam odpychając ją, co sprawiło, że dziewczyna przeturlała się i uderzyła w drzewo. Jeszcze chwila, a w jej głowie zagościł by ciężki topór.
- Dzięki Thalia  - Powiedziała córka Afrodyty wstając. Jednak na ataku na Sielenę nie przystało. Wielki topór nadal miał zamiar nas wszystkich pozabijać, lecz jego właściciel był dla nas niewidzialny.
Zaczęliśmy biec, ale napastnik szybko nas dogonił. Bałam się, że nie damy sobie rady. Nagle tajemnicza broń znalazła się tuż obok ręki Charlsa i mocno go drasnęła go, powodując, że zaczęła tryskać krew.
- Charlie - krzyknęła Sielena, po czym odwróciła się w stronę atakującego i stanęła.
- Ujawnij się! - krzyknęła i właśnie wtedy zaczęło się dziać coś bardzo dziwnego. Tajemnicza postać z każdą sekundą stawała się coraz bardziej wyraźna. W końcu okazało się, że jest to cyklop.
- Teraz żuć broń. - Powiedziała już pół tonu ciszej. Ewidentnie nie wiedziała co się dokładnie dzieje, dlaczego się jej słucha? Jednak to nie był czas na takie przemyślenia.
Cyklop posłusznie zrobił to, o co prosiła go córka Afrodyty.
- A teraz odejdź. Albo nie. Powiedz nam, do kogo należy ta wyspa i co powinniśmy o niej wiedzieć.
- Wyspa należy do Gai i Uranosa. To tutaj jest siedziba władców i to stąd będzie wymierzony atak. Pierwszym celem będzie obóz herosów, natomiast drugim sama siedziba bogów. Na wyspie zginie każdy, kto jest dzieckiem Posejdona lub jego sługą. W środku wulkanu znajduje się kuźnia, do której wstęp mają tylko żołnierze, którzy wytwarzają broń. - Powiedział cyklop, wyglądając jak zachipnotyzowany.
- To wszystko. Odejdź jak najdalej. Nie wracaj. - I stało się dokładnie tak, jak zapowiedziała Sielena.
- Dobra. Lepiej niech mi ktoś powie, jak to się stało, że on się mnie słuchał? - Zapytała dziewczyna jednocześnie podchodząc do swojego chłopaka i bandażując mu ramię.
 - Czaromowa - Powiedziała cicho Clara. - Być może, gdy Ares zaatakował obóz i zamordowała twoją siostrę, ona poprosiła waszą matkę o przekazanie mocy właśnie tobie. Teraz to ty masz dar czaromowy i
uratowałaś nam życie.
- Co teraz robimy, skoro wiemy, co jest na tej wyspie?
- Ja mam pewien pomysł. - Powiedział Tony z uśmiechem. Wszystkie oczy zostały skierowane na niego. - W wolnym czasie w obozie tworzyłem to...- Powiedział otwierając swój plecak, w którym znajdowało się
pełno małych kulek.
- Co to jest? - Zapytał Nico.
- Mini bomby. Wystarczy je odpowiednio nastawić. Możemy wysadzić ich siedzibę i dzięki temu spowolnimy atak na obóz. Jednak jest jedno "ale". Wybuch musi nastąpić wewnątrz wulkanu.
- Jak się tam dostaniemy? - Zapytałam.
- Hmm do środka mogą wejść tylko wojownicy wytwarzający broń. Możemy takich udawać. Wystarczy, że się troche przebierzemy i już. - Powiedziała Clara.
- W takim razie wiemy co robić. Gdy tylko wejdziemy do środka, nastawie bomby na czas pięciu minut. rozłożę je w odpowiednich miejscach. Wy będziecie musieli sprawić, by nikt mnie nie przyłapał. Gdy krzyknę "już" jak najszybciej uciekamy do łodzi i wypływamy na morze. Jeśli nam się nie uda...zginiemy.
 - Do dzieła. Im szybciej rozwalimy te miejscówkę, tym szybciej wrócimy do hotelu i normalnie spędzimy resztę herosowego "urlopu".
- Zgadzam się z Thalią. Działajmy. - Sielena wyciągnęła ze swojej torby kilka bluz z kapturem po czym kazała nam je założyć. Po przebraniu się nadszedł cza na dalszy ciąg misji.  Szliśmy kilka minut
i w końcu znaleźliśmy się przy wejściu do wulkanu. Pierwsza przeszkoda przed nami. Naprzeciw nas stało dwóch strażników.
- Gramy dalej. Nie przestajemy.  - Szepnęłam. Podeszliśmy bliżej. Tony stał na czele.
- Hasło. - Powiedział jeden ze strażników. No świetnie. Już po nas. Fajnie było żyć, ale się skończyło.
- Gaja i Uran...
- Znaczy kolega chciał powiedzieć Naleśniki Z Dżemem. - O Bogowie. Tony...spaliłeś.
- Możecie wejść. - Co?! Jak to? Skąd on to...nie rozumiem tego świata.
Syn Hefajstosa szybko wyjął kilka bomb i rozłożył wśród skał wewnątrz nieaktywnego wulkanu. Nie mogłam tu wytrzymać ani minuty dużej, ponieważ odór jaki wydobywał się z kominów kuźni, sprawiał, że robiło mi się niedobrze.
- Już! - Krzyknął Tony, po czym rzuciliśmy się biegiem w stronę wyjścia. Nie wiem ile czasu zostało nam do wybuchu, ale obawiam się, że nie koniecznie dużo. Potwory nas goniły, ale my byliśmy szybsi.
Znajdowaliśmy się już prawie przy łodzi, gdy Nico się wywrócił.
- Nico szybko! - Krzyknęłam wchodząc na pokład. W tym momencie wulkan wybuchł, a cała wyspa została pochłonięta w niszczycielskim ogniu.
- Nico - Szepnęłam. W moich oczach pojawiły się łzy. Cz on?...Nie!
- Jestem tutaj - Powiedział cichy, zadyszany głos tuż za mną.  Szybko się na niego rzuciłam. Bogowie dzięki!
- Jak jeszcze raz mnie tak wystraszysz, to obiecuję, że będzie po tobie.
- Przepraszam kochanie.
- A właściwie, jak udało ci się przeteleportować?
- Za pomocą cienia. - Dawno tego nie stosowałem, ponieważ strasznie męczy.
- Ważne, że przeżyłeś. Udało nam się. Mam nadzieję, że opóźni to atak potworów. Teraz czas na powrót do rzeczywistości.
                                                                      Percy

                Nad ranem obudził mnie głośny huk. Razem z Annabeth zerwaliśmy się z łóżka i pobiegliśmy do łóżka. To była ta wyspa. Ona wybuchła, ale gdzie są nasi przyjaciele? Co jeśli coś się stało? Nagle usłyszeliśmy głośne pukanie do drzwi. Annabeth szybko je otworzyła. To byli nasi przyjaciele. Od razu kamień spadł mi z serca.
- Opowiadajcie co tam się wydarzyło?. - Powiedziałem.
- To była siedziba Uranosa i Gai. Tam wytwarzano broń. Po prostu postanowiliśmy ich wybuchnąć. - Powiedział Tony.
- Ale nic wam nie jest?
- Nie. Jesteśmy cali, oprócz drobnych uszkodzeń.
- Idźcie spać. Porozmawiamy jutro rano.
- Okej. W takim razie pa.
Wszyscy wyszli, a my z Annabeth znów zostaliśmy sami. Leżeliśmy na łóżku ciesząc się swoją bliskością. Powoli powieki znów zaczęły mi ciążyć i nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem.
               Nad ranem obudził mnie ćwierkot ptaków. Z łazienki dobiegał mnie dźwięk wody. To pewnie Annabeth. Gdy moja dziewczyna wyszła uśmiechnięta, przywitałem ją czułym całusem, po czym sam
poszedłem się umyć.
 Może to dość dziwne, ale zacząłem tęsknić za domem. Jednak wiem, że takie wakacje nie powtarzają się za często i chciałbym je wykorzystać jak najlepiej.
Po porannej toalecie nadszedł czas na śniadanie. Zeszliśmy do restauracji i usiedliśmy przy stoliku obok naszych przyjaciół.
- Więc co dzisiaj robimy? - Zapytała Sielena.
- Może wyjdziemy dzisiaj do miasta? Jesteśmy w kraju początków naszej religii i cywilizacji. Chciałabym zobaczyć świątynie Zeusa, Partenon i inne zabytki.
-  W sumie jest to całkiem fajny pomysł. - Powiedział Tony uśmiechając się i obejmując Clarę, która zaproponowała zwiedzanie miasta.
- No dobra. To w takim razie jemy śniadanie i wychodzimy na miasto. - Powiedziała Annabeth.
- Mam jeszcze pewien pomysł. Chłopaki uczyli się serfingu, może po południu nam coś zaprezentują?
- To bardzo zły pomysł. Nie chce, by Thalia wiedziała jak się
kompromituje. - Powiedział Nico rumieniąc się.
- Oh daj spokój. Będzie zabawnie. Wakacje są po to, by się bawić i wygłupiać.
- No dobra.
               Nałożyłem sobie na talerz kanapkę z sałatą, serem oraz szynką i zacząłem się posilać. Obiecałem sobie, że kiedyś na pewno zabiorę Ann i Elizabeth do Grecji. Będą to rodzinne wakacje. Dla swojej rodziny chce wszystkiego co najlepsze. Gdy tylko wrócimy do Nowego Jorku, muszę spotkać się z ojcem. Tak naprawdę nie wiem, kim chce zostać w przyszłości i miałem cichą nadzieję, że może on mi podpowie.
 Szliśmy ulicami miasta. Wszystko było naprawdę ładne. Dużo sklepów, ludzi grających i śpiewających. Wszyscy byli uśmiechnięci i zadowoleni.
Na początku postanowiliśmy przejść się po rynku Ateńskim, czyli zwyczajnym deptaku ze sklepami fontannami. Gdy zobaczyłem sklep z przedmiotami dla małych dzieci, poczułem się hmmm...jakby to
określić...dziwnie, ale fajnie. Thalia, Sielena i Clara postanowiły tam wejść, natomiast chłopaki mieli nas pilnować, znaczy pilnować mnie i Annabeth. Po piętnastu minutach dziewczyny wyszły uśmiechnięte,
niosąc za sobą kilka toreb z zakupami. Domyśliłem się, że to dla mojej córki. Oj Elizabeth. Ciotki cię będą rozpieszczać.
               Naszym drugim przystankiem był Partenon. Była to wspaniała, grecka budowla z greckimi kolumnami i fundamentami. Annabeth wyjęła ze swojej torebki aparat i powiedziała, że czas na zdjęcia. Szybko podała
przedmiot swojej siostrze, przyciągnęła do siebie i mocno przytuliła.
- 1,2,3 ... cyk - Powiedziała Clara. Przy Partenonie postanowiliśmy kupić pocztówkę i wysłać ją do obozu. Na odwrocie kartki napisaliśmy:
"Pozdrowionka z wakacji w Grecji. Nie przemęczajcie się na tych treningach. Zrobiliśmy coś dla was i wojna chyba się opóźni :D. Nie długo na świat przyjdzie córeczka Annabeth i Percy'ego o imieniu
Elizabeth. Wracamy do was pierwszego sierpnia. + Tony każe wam przekazać nowy okrzyk bitewny dla domku Hefajstosa - Naleśniki Z Dżemem.
To chyba tyle.
Thalia, Percy, Annabeth, Nico, Clara, Tony, Sielena i Charlie."

Zwiedziliśmy to co planowaliśmy i zmęczeni wróciliśmy do hotelu.


6 dni później

               Nasze wakacje dobiegły końca. Żal było opuszczać taki wspaniały kraj jak Grecja, ale obowiązki wzywają. Był dziś pierwszy sierpnia. W tym momencie staliśmy na lotnisku w Nowym Jorku, czekając
na Daniela, który miał nas zabrać do obozu, ponieważ akurat był w pobliżu na próbie swojego zespołu. Przyjechał po nas dopiero po piętnastu minutach. W Grecji razem z pozostałymi  herosami kupiliśmy pamiątki dla przyjaciół z obozu.
- Cześć dzieciaki -  Wsiadajcie do samochodu. Bagaże postawcie na ziemi, to wsadzę je do bagażnika.
Po pewnym czasie ruszyliśmy. W porównaniu z przechodniami byliśmy murzynami ze względy na naszą opaleniznę. Na mieście między Manhattanem, a Long Island były straszne korki. Ludzie trąbili, denerwowali się, a ja zacząłem tęsknić za cichą i spokojną Grecją. Na szczęście dom, w którym mieszkam wraz z Annabeth jest na uboczu, z dala od zgiełku i chaosu.
W końcu dotarliśmy do obozu. Śmiało mogłem powiedzieć, że jestem w domu. Wszyscy przywitali nas z uśmiechem na twarzy, pytając "jak było?", "co robiliście?". Odpowiadaliśmy z chęcią. Nico wziął dużą
torbę i zaczął rozdawać małe figurki. W oddali dostrzegłem Grovera i Tysona. O Bogowie! Jak ja dawno ich nie widziałem. Szybko do nich pobiegłem.
- Siemka. Dawno nie gadaliśmy. Opowiadajcie co tam u was? Grover. Dlaczego ostatnio wszędzie uciekasz? Nigdzie nie widziałem ani ciebie, ani Caliny. Co się dzieje? - Zapytałem.
- A no wiesz. Dużo obowiązków. abycie ojcem wcale nie jest aż takie łatwe.
- Co? Bycie ojcem? - Zapytałem zaskoczony.
- No widzisz. Tak jakoś wyszło. Jesteś wujkiem.
- No wiesz co? ai dopiero teraz się o tym dowiaduję?
- Sorry, ale nie było czasu.
- Nie no, spoko. Gratuluję. Wpadnę do was później. Chętnie zobaczę małego satyra.
- Ha ha. Okej.
               To było dla mnie naprawdę wielkim zaskoczeniem. Coś mnie tknęło, by zebrać pozostałe osoby towarzyszące mi na wakacjach i odwiedzić Chejrona. Miałem dziwne przeczucie, że chce nam coś powiedzieć. Jednak centaur nas uprzedził. Przyszedł do nas razem z Rachel.
- Wyrocznia miała wizję. To przepowiednia dotycząca córki Ateny, lecz bardziej sprecyzowana.
- Jak brzmiała? - Zapytała Annabeth.
- Dziecie Ateny
  Córa Mądrości
  Przez trzy dni posmakuje nicości
  W Hadesie stanie jedną nogą
  I zmierzy się ze swą największą trwogą
Ta przepowiednia brzmiała zdecydowanie lepiej...to znaczy była bardziej zrozumiała. Ale wiedziałem, że Annabeth się niepokoi. Wszyscy wiedzieli, że mowa o niej lub o Clarze, ale nikt nie chciał tego powiedzieć.  Nie potrafiłem dopuścić do siebie myśli, że już nie długo mogę stracić bardzo ważną dla mnie osobę. Nie mogę stracić Annabeth.

_________________________________________________
Hejka kochani. Naprawdę przepraszam, że tak długo nie ma rozdziału.
Nie planowałam tej kary. W końcu zdecydowałam jak zakończę tą część opowiadania. Tak...część,
ponieważ jeszcze będę pisała kontynuację z punktu Elizabeth.
No dobra. W sumie to mam nadzieję, że się wam spodoba. Liczę na conajmniej 20 komci :D
Z poważaniem:
Dżerrka, a nie Dżerr!
PS. Nadal mam karę. 

I jeszcze coś bardzo ważne!
Zlot herosów kochani. Jeśli chcecie wiedzieć coś więcej o zjeździe fanów PJ, to zapraszam tutajZJAZD HEROSÓW

23 komentarze:

  1. Anonimowy10/11/2013

    Świetne , czekałam na ten rozdział z niecierpliwością . Jesteś niesamowita ;) / Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. Grover ojcem? Co tu się dzieje? Co jak kiedy? Proszę o więcej szczegółów.A jednak to nie była Atlantyda :( i co ma do tej sprawy (cytuję)" Naleśniki Z Dżemem"? Czyżby one kogoś zabiły?Żeby nie bo je ubóstwiam...:D Powodzonka z tą karą~ Lili

    OdpowiedzUsuń
  3. Boooosko *.* jestem ciekawa co ciocie kupily malej <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się twój sposób pisania, jest taki lekki i jednocześnie bardzo zabawny :) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;* PS.: Jeśli masz chwile, zapraszam do mnie, na sohardtobeahereo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Superowo że wreszcie coś napisałaś .

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział skarbie *-*
    He he kto by pomyślał że Grover będzie ojcem? Ja nie...
    Pozdrawiam i czekam na następny
    Lucy

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy10/12/2013

    Oooo... Jejku jejku.!! Jakie piękne. Czy to znaczy że następny rozdział będzie pisany już z punktu widzenia Lizzy.?? No nic. Czekam na następny.!!

    Paulaaa

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział :)
    Najbardziej mnie rozbroiłaś tym, że Grover jest ojcem :)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy10/13/2013

    Super rozdział. Czekam niecierpliwie na następny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy10/13/2013

    Za szybko, za skomplikowanie i zdecydowanie nie umiesz pisać spójnej akcji. Dużo błędów, nie tylko ortograficznych ("żądzi"). Twoi bohaterowie są nijacy, w ogóle nie nawiązują do książki. PERCY CHCE ZOBACZYĆ ZABYTKI? Nie wierzę. Rozumiem, troska o dziecko itd., dobry tatuś, ale nie rób z niego nudnego mięczaka! Źle piszesz imiona. Nie Sielena, tylko Silena. Nie mam najmniejszego pojęcia po co ta wyspa. Nic nie wniosła do opowiadania. Dialogi są oklepane, polegające na 'haha' 'okej' itp. Grover ojcem w tak krótkim czasie? Chyba coś pokrecilas.
    Przykro mi, bo masz naprawdę dużo ciekawych pomysłów, ale niestety - radziłabym najpierw trochę poćwiczyć pisanie. Bo jak na razie naprawdę nie mam pojęcia czym się wszyscy tak zachwycają.
    Pozdrawiam
    Pipes

    OdpowiedzUsuń
  11. Kompletnie nie ogarniam po co ta wyspa była, bo w sumie nie wniosła do opowiadania zbyt wiele xD Rozdział super i jak zwykle się nie mogę doczekać następnego <333 Poza tym czekam na małą Lizzy i reakcję tatusia <3 Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy10/14/2013

    Tatatatatakkkkk, yes. WIesz, nie chcę myśleć co nabroiłaś, że tak długo cię nie było :P
    Fajnie,że będzie opowiadanie z punktu Elizabeth. Może być ostro :P W końcu będzie Jackson DD. Czekam na ciąg dalszy :D / D.

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonimowy10/17/2013

    B O S K I E !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy10/18/2013

    Kiedy następny? Już się nie mogę doczekać kiedy narodzi się Elizabeth. Chciałabym zobaczyć też minę tatusia kiedy zobaczy córeczkę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy10/18/2013

    Super rozdzial kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy10/19/2013

    Miło by było gdyby pojawiła się notka w wyznaczonym czasie , ale ok poczekam . Jednak nie rozumiem po co ta cała wyspa . Chyba że jej użyjesz w przyszłości . Czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja mam karę i nie zawsze się wyrabiam w piątki, ponieważ mam zajęcia dodatkowe, ale obiecywałam, że będzie w weekend a najczęściej w piątki, lecz nie zawsze wychodzi. Rozdział się pojawi, a wyspa...owszem p0ojawi się w przyszłości :D

      Usuń
  17. Bardzo przyjemny rozdział, nie było zbyt wiele złego - i dobrze, bo jak na razie już za dużo się wydarzyło koszmarów! Tylko ta przepowiednia... Oby się nie sprawdziła i wszystko niech będzie dobrze :D
    Przeczytałam, że będziesz potem pisać opowiadanie z punktu Elizabeth - nie mogę się już doczekać! To będzie fantastyczne hehehehe
    Zabieram się za kolejny rozdział, chyba dziś uda mi się skończyć.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli kliknąłeś w to okienko, oznacza to, że chcesz skomentować rozdział. Dziękuję.
Przyjmuję nawet krytykę, którą staram się później poprawiać. Liczę na szczery komentarz.
Życzę miłego komentowania
Dżerrka